Tomasz Bartosiewicz

Tomasz Bartosiewicz Właściciel, ITB Vega

Temat: Niedozwolony zapis w regulaminie nie-sklepu

Witajcie

Dzisiaj dostałem 2 pozwy z sądu. Przykra sprawa, bo za zapisy niezgodne z cudownym (czyt. polskim) prawem mam zapłacić 720 zł.
Kwota może dla niektórych osób nie jest duża, ale nie będę pisał jak bardzo się cieszę, że jakimś darmozjadom mam za frajer zapłacić,
no nie do końca, bo coś za to otrzymam,
podwyższone ciśnienie ;-)

Poczytałem troszkę w sieci na temat naciągaczy właścicieli sklepów internetowych na wadliwe regulaminy. Niestety nigdzie nie znalazłem odpowiedzi na pytanie:

a co jeśli regulamin dotyczy strony, która nic nie sprzedaje (żadnych usług i towarów)?

Dokładniej chodzi o:
http://littlebignotes.com

czyli serwis umożliwiający gromadzenie notatek,
dopowiadając: tak zwanych radościowców (po naszemu).

Stowarzyszenie dzielnie broniących poszkodowanych klientów doczepiło się do dwóch paragrafów:

1. Usługodawca zastrzega sobie prawo do zmian w niniejszym regulaminie.

2. Usługodawca nie ponosi odpowiedzialności z tytułu wystąpienia jakichkolwiek szkód po stronie użytkownika wynikających z korzystania z serwisu lub brakiem takiej możliwości, utraty danych użytkownika w systemie, opóźnienia w przesłaniu danych, spowodowanych brakiem transmisji, nieprawidłową transmisją, opóźnieniami lub innymi przerwami w funkcjonowaniu serwisu, spowodowanymi przez czynniki niezależne od usługodawcy.

Czy jest możliwość, aby w takim przypadku powołać się na jakieś paragrafy i sąd odstąpi od wymierzenia kary?

W ogóle to jakimś absurdem dla mnie jest, że zawarłem z kimś umowę (takie tłumaczenie pada w pozwie) i ten ktoś czuje się potencjalnie narażony na naciągnięcie z mojej strony, dlatego podał mnie do prawnika, który doradził podanie do sądu.
Paranoja to najdelikatniejsze określenie.