Krzysztof Piotr Żyliński

Krzysztof Piotr Żyliński
www.rekuperacja-inve
nter.pl

Temat: Is fecit, cui prodest w Polskim sądzie ?

Dzień dobry.
Mam pytanie z serii "czy warto iść do sądu"

Pewna starsza Pani chciała sobie "dorobić" jako "odźwierna/sprzątaczka"
Podpisała umową z jedną ze szkół języków obcych, że zjawi się przed zajęciami, przygotuje salę, potem posprząta i zamknie lokal.
Podczas podpisywania umowy padło parę pytań - w tym, czy pracuje gdzieś na pełnym etacie.
Odpowiedziała zgodnie z prawdą, że pracuje, ale na 6/8 a nie na pełnym.
Następnie podpisała umowę i parafowała każdą ze stron.
Minęły niemal 2 lata i Szkoła Języków Obcych przysłała przedsądowe wezwanie do zapłaty.
Na wezwaniu wytłumaczono, że Pani ta poświadczyła że PRACUJE na pełnym etacie, więc szkoła płaciła za nią mniejszy ZUS, a teraz ZUS się dopatrzył i obciążył Szkołę kwotą ok 400 zł + drugie tyle odsetek. I faktycznie, na umowie widnieje zakreślenie że kobieta jest na pełnym etacie, tyle że nie ona zakreślała odpowiednią frazę, a kobieta która podawała jej umowę do podpisania.

Z jednej strony sprawa jest prosta - jest umowa, jest podpis, jest więc winna kobieta która podała nieprawdę.
Z drugiej strony okazuje się, że nie tylko ta Pani jest w takiej sytuacji - koleżanka z którą pracowała ma identyczną sprawę - również "podała nieprawdziwe dane"

Zadaję sobie pytanie, czy Sąd uwzględni fakt, że może dojść tu do celowego oszustwa - kobiety te podając nieprawdę ABSOLUTNIE NIC by nie zyskały, natomiast Szkoła już tak - w przypadku niedopatrzenia się ZUSu, zapłaciłaby za te Panie mniejsze świadczenia, skoro ZUS się jednak dopatrzył, ceduje odpowiedzialność na pracownice, więc z punku widzenia Szkoły warto było zaryzykować.

Proszę o poradę, czy w takiej sprawie warto iść do sądu (raczej bez adwokata, bo na to kobiety zwyczajnie nie stać) ?