Temat: Miejsce audytu wewnętrznego w strukturze firmy
Nie wiem, czy mogę się wypowiadać jako specjalista, ale postaram się wyrazić swoją opinię (szczególnie, że opisany profil firmy jakoś podobny do mojej). :-)
Po pierwsze wspomniana komórka powinna moim zdaniem podlegać dyrektorowi generalnemu (zakładam, że to jest najwyższy szczebel zarządzania). Zapewni to odpowiednią niezależność, ale też nada odpowiednią rangę i wskaże niejako zakres odpowiedzialności audytu (nie wspominając już o tym, że będzie to zgodne z najlepszymi praktykami).
Podległość dyrektorowi finansowemu może być odbierana przez współpracowników jako pośrednie zawężenie zainteresowań audytora do kwestii finansowych, a z drugiej strony może też ograniczać jego niezależność (dyrektor może wskazywać jako ryzykowne wszelkie inne obszary niż finansowe).
Podległość dyrektorowi generalnemu jest więc najlepszym rozwiązaniem, ale trzeba uwzględnić specyfikę firmy (np. jeśli tę rolę pełni obcokrajowiec, przebywający w spółce tylko 4 razy w roku, to raczej szukałbym innego rozwiązania).
Odnośnie wspomnianych sekcji nie do końca rozumiem, czy mają to być osoby nadal pracujące w działach, czy przesunięte do audytu? Niezależnie od przyjętego rozwiązania wydaje mi się to zbyt rozbudowanym systemem, jak na firmę z 500 osobami na pokładzie (szczególnie na początek). Po pierwsze zgadzam się, że byłoby to dość kosztowne, a po drugie mało efektywne - pewnie wszystkie obszary byłyby badane gruntownie (coś te osoby musiałby robić), niezależnie od ich znaczenia dla firmy i potencjalnych ryzyk w nich występujących, a przecież nie o to chodzi.
W przypadku pracy w poszczególnych działach trudno jest mówić o niezależności, ale nawet w przypadku przejścia do nowej komórki audytu/kontroli zalecane byłoby, aby nie badać obszarów, za które było się wcześniej odpowiedzialnym (standardy audytu mówią tu o okresie roku - to też tak a propos potencjalnego konfliktu w kontroli finansowej). Potencjalnym rozwiązaniem takiego konfliktu jest zatrudnienie kogoś z zewnątrz do przeprowadzenia audytu tego konkretnego obszaru. Oczywiście sama organizacja komórki, zespołu, proces planowania też zabierze sporo czasu, więc może nie będzie to konieczne.
Na początek proponowałbym więc ostrożność i oszczędność w budowaniu zespołu audytorskiego, tak aby wpierw wzmocnić kompetencje, wypracować pewną praktykę, pokazać w praktyce korzyści i wartość dodaną, a dopiero później myśleć o rozszerzaniu zespołu. W przeciwnym razie może się okazać, że grono audytorów będzie za duże, wskaźniki efektywności niskie, a w celu "wypełnienia" czasu audyt będzie zajmował się niekoniecznie tym, czy faktycznie powinien. Może to negatywnie wpłynąć na ocenę audytu przez osoby zarządzające i samych audytowanych i "spalić" ideę audytu na samym wstępie. Lepiej dmuchać na zimne, a złe lub tylko niewłaściwe pierwsze wrażenie będzie później bardzo trudno zmienić.