Temat: Zderzenie poglądów z rzeczywistością
Piotr eS:
3. Nie ma pewności, że ateizm jest lepszy. Wg mnie wiara jest jak narkotyk.
Nie ma może obiektywnej pewności, że jest lepszy. Nie ma także pewności, że lepszy będzie dla konkretnej osoby. Natomiast jest LEPSZY według mnie, w moim subiektywnym spojrzeniu, dlatego właśnie nie potrafiłabym skazać dziecka na wychowanie, które uważam osobiście za mniej korzystne dla niego.
4. Jeśli chodzi o mechanika, to możesz sobie wymyśleć, że zamiast mechanika miałby dziecko wychowywać biznesmen, albo artysta, a z dziecka chciałby zrobić sportowca, bo obiecał jego rodzicom.
No właśnie... Ja bym raczej dała dziecku wybór czy chce zostać sportowcem, muzykiem czy biznesmenem. Nie potrafiłabym się zobowiązać, że wychowam dziecko właśnie tak konkretnie jak ktoś by sobie tego życzył.
5. Wychowanie katolickie w Polsce to nie krzywdzenie, tylko danie wolnego wyboru, albo ułatwienie życia. W naszym kraju wysłanie małego ateisty do szkoło może się dla niego skończyć alienacją wśród równieśników.
Wolny wybór ma każdy, bo człowiek posiada wolną wolę. Wychowanie katolickie wcale tego nie ułatwia. Dziecko ateisty może uciec do sekty tak samo jak dziecko wychowywane po katolicku może odejść od tego wyznania. Nie wiem co tutaj konkretnie argumentujesz (?)
6. Nie mówię, że byłoby to łatwe, ale o wiele gorzej miałoby to dziecko trafiając do obcych ludzi, albo do domu dziecka.
Bliska osoba może oczekiwać ode mnie, że w razie "W" zaopiekuję się jej dzieckiem najlepiej jak będę potrafiła. Ale nie może oczekiwać, że stworzę się, lub będę starała stworzyć z tego dziecka dokładnie to, co chciałaby stworzyć ta osoba. Nie byłabym w stanie obiecać, że będę robiła wszystko by dziecko zostało mechanikiem, artystą, biznesmenem czy Katolikiem...
Nie podoba mi się Twoje podejście do wiary i katolików. Jako ateistka pewnie wymagasz tolerancji z ich strony, a co sama prezentujesz?
Po pierwsze nie wiesz nic o moim podejściu do wiary. Nie argumentuję tutaj, dlaczego wiara jest zła, mówię tylko, że rozumiem dlaczego wielu ateistów nie jest w stanie zobowiązać się do katolickiego wychowania dzieci (samodzielnie czy z podwykonawcą). Dla mnie jednak byłoby to robienie czegoś niezgodnie z sumieniem, wbrew zasadzie należytego działania (wychowuję dziecko wbrew temu co uważam za dobre dla niego), to jakby być adwokatem diabła. Żołnierz przysięga, że odda życie za kraj. Jeśli ma wątpliwości czy będzie w stanie poświęcić życie, niech nie zostaje żołnierzem. Chrzestny przysięga, że wychowa dziecko po katolicku. Jeśli nie jest w stanie tego przysiąc, to nikt nie ma prawa mieć mu tego za złe ani naciskać na złożenie takiej obietnicy.
Osobiście nie powierzyłabym wychowania mojego dziecka Katolikowi wymagając jednocześnie od niego by było to wychowanie ateistyczne. Albo mu powierzam wychowanie albo nie. Kropka.
A co do punktu o tolerancji to powiem tak: NIE WYMAGAM jej od Katolików. Może byłoby mi miło, gdyby byli tolerancyjni, ale nie wymagam, bo z wiatrakami jeszcze nikt nie wygrał ;)