Temat: Zderzenie poglądów z rzeczywistością
Ewa,
Technicznie wyobrażam sobie to tak, że mógłbym sie wspomagać kimś innym np. babcią dziecka. Mogłaby ona rozmawiac na te tematy z dzieckiem i zabierać je do kościoła. Napewno byłoby wielu ludzi z rodziny, którzy czuliby się w obowiązku w tym pomagać. Mi pozostawałoby mówienie prawdy, co nie byłoby trudne do zrozumienia dla dziecka, które miałoby już napewno kilka lat i wiedziałoby, że nie jestem jego biologicznym rodzicem. To mogłoby skutkować wyhowaniem tolerancjengo katolika.
Kilka rzeczy sobie wyjaśnijmy.
1. Wierzenie nie jest wcale śmieszne. To tylko inny światopogląd i też zasługuje na szacunek.
2. Znalezienie przewodnika duchowego to nie zlecenie wychowania komuś innemu. Na wychowanie składa się wiele innych czynników.
3. Nie ma pewności, że ateizm jest lepszy. Wg mnie wiara jest jak narkotyk. Czasmi łatwiej być na haju i nie bać się śmierci, ja wolę na trzeźwo i tyle.
4. Jeśli chodzi o mechanika, to możesz sobie wymyśleć, że zamiast mechanika miałby dziecko wychowywać biznesmen, albo artysta, a z dziecka chciałby zrobić sportowca, bo obiecał jego rodzicom.
5. Wychowanie katolickie w Polsce to nie krzywdzenie, tylko danie wolnego wyboru, albo ułatwienie życia. W naszym kraju wysłanie małego ateisty do szkoło może się dla niego skończyć alienacją wśród równieśników.
6. Nie mówię, że byłoby to łatwe, ale o wiele gorzej miałoby to dziecko trafiając do obcych ludzi, albo do domu dziecka.
Nie podoba mi się Twoje podejście do wiary i katolików. Jako ateistka pewnie wymagasz tolerancji z ich strony, a co sama prezentujesz?