Temat: Religia psuje ludzi.
Maciej B.:
Rafał F.:
Nie chodzi o związek tylko o tolerancje.
Poseł który obnosi się ze swoja orientacja seksualną i otacza się tylko i wyłącznie gejami jest ok, bo walczy o równouprawnienie.
Katolik, który obnosi się ze swoja wiarą jest wytykany palcami i wyśmiewany, bo ma wątpliwości co do słuszności niektórych ustaw.
Nie mam nic przeciwko katolikom, przyjaźnię się z jednym od lat. I w tej przyjaźni nie przeszkadzają nam skrajnie różne poglądy (mało tego, mamy niezły ubaw kłócąc się) To, co mi przeszkadza, to wpisywanie zasad wynikających z katolickich dogmatów do prawa. Bo to jest po prostu szkodliwe. A teza o prześladowaniu katolików w Polsce wybacz, ale jest niepoważna.
Parady równości są przejaskrawione, przerysowane - to wyraz desperacji ludzi, którzy w XXI wieku muszą walczyć o równouprawnienie. A powinni to równouprawnienie po prostu mieć, bo bez względu na to czy komuś związki homo się podobają, czy nie, w końcu nikomu nie szkodzą. I nie wnikając w to, czy homoseksualizm jest adaptacją ewolucyjną (zresztą występuje u wielu gatunków, h. sapiens nie jest wyjątkiem) czy hedonistyczną zachcianką (jak często chcą tego osoby oceniające zjawisko z punktu widzenia dogmatycznego, a nie naukowego).
Poza tym temat jest świadomie zakłamywany, często słyszę absurdalne tezy np. o "promowaniu homoseksualizmu". I trudno tutaj nie odnosić się do tematu wątku, że "religia psuje ludzi", ponieważ tego rodzaju tezy rodzą się wskutek nienormalnego traktowania seksualizmu człowieka właśnie przez różne religie, roszczące sobie prawo do narzucania swoich zachowań w tej sferze osobom niewierzącym czy innych wyznań.
Nigdy nie słyszałem, żeby ateista usiłował prawnie zmusić innego człowieka do uprawiania/nieuprawiania takiego czy innego seksu. Za to kościoły - i owszem.