Temat: jedność chrześcijaństwa...
Daniel Robaszewski:
"Mogę skrzywdzić innego człowieka, co będzie nieakceptowalnym skurwysyństwem, ale mój kodeks nie zna pojęcia grzechu.."
A czym się kierujesz przy decydowaniu co jest sku... a co nie jest? skoro nie uznajesz pojęcia grzech to możesz gwałcić dzieci, nie? Tylko żeby Cię nie zlapali na tym. Albo inne rzeczy robić, które uchodzą za grzech, krzywdzić innych. Boisz się tylko sądu?
No to nieźle dajesz popalić. Typowy, zindoktrynowany i wyprany z samodzielnego myślenia katolik. Sorry, ale musiałem to powiedzieć.
Ograniczenia umysłowe katolików są dla wielu ludzi po prostu SZOKUJĄCE!
Te swoje totalnie kuriozalne pytanie, możesz też zadać pigmejom w buszu, którzy nie znają boga katolików, ale mają swoją własną moralność, która przewiduje konsekwencje za wykroczenia nie licujące z ich moralnością nie różniącą się wcale, jak się okazuje, od naszej.
Człowiek, to jest taka istota, która posiada INTELIGENCJĘ i na przestrzeni wielu wieków ewolucji wyrobiła w sobie coś takiego jak POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI. I tę wartość dała również tym, którzy wyglądają tak samo jak on, a więc są ludźmi.
Byli jednak sprytniejsi od wielu, faceci, którzy wydumali sobie, że aby kontrolować umysły innych trzeba im sprzedać tak dobry KIT, który odbierze im wolę samodzielnego decydowania o sobie i obniży ich własne poczucie wartości i zaszczepi w nich tak wielkie poczucie winy, do takiego stopnia, że staną się narzędziami w rękach KAPŁANÓW.
Nic nowego. Stało się to bowiem pewnie jakieś 10 tysięcy lat temu, a zostało opisane już w starożytnym Egipcie i tak jakoś dalej "samo" poszło. I nadal trwa, tylko inaczej się nazywa.
Bo nazywa się to nazizmem, komunizmem, islamem czy skrajnym protestantyzmem i wreszcie katolicyzmem. W sumie to "jeden pies". Podobne do siebie ideologie mające wytworzyć w człowieku strach i poczucie winy przez ideologów, którzy twierdzą, że najlepiej wiedzą co ludziom jest potrzebne i kim naprawdę są.
Ludzie niewierzący czy też agnostycy (tak jak ja) nie uznają imbecylnego hokus-pokus, ani nie wierzą w bzdury wypisane w "świętej księdze" przez "naprutych i napalonych niewiadomo czym staruchów" (cytat z Dody).
Kiedy ateista zostaje ateistą, a więc wolnym człowiekiem, bo wreszcie uwolnił się od indoktrynacji ideologii totalitarnych (kościelnych), to zdał sobie sprawę, że nie ma problemu z uczciwym postępowaniem mimo tego, że nie akceptuje doktryny i ideologii wydumanej przez ludzi, którzy byli przekonani o tym, że Ziemia jest płaska.
Zaś Katolik to taka słabiutka intelektualnie istota, która dała się złapać w sidła ideologii i nie umiała się z nich wydostać. Z tym, że katolikowi jest dobrze, bo faceci, którzy wymyślili ten cały cyrk dali coś na osłodę. Otóż katolik doskonale wie, że może nagrzeszyć ile wlezie, a w sobotę pójdzie do klechy i powie mu ile razy co komu złego zrobił i po 10 zdrowaśkach już będzie mógł pójść i...grzeszyć dalej, bo zawsze będzie...następna sobota, a jak będzie umierał i wezwie do siebie klechę, to ten mu wszystko "w imię Pana" wybaczy i choćby nie wiem ile osób zabił czy zgwałcił, będzie mu "odpuszczone", bo "szczerze żałował".
A jak jeszcze zeżre w niedzielę biały opłatek, to już w ogóle staje się "porządnym człowiekiem". Tylko jest jeszcze coś co zaobserwowałem w Polsce i w Meksyku i w Wenezueli czy Costa Rica, że "normalny katolik" ma to do siebie, że NIE UMIE WYBACZAĆ INNYM...Taka to już ta katolicka "miłość bliźniego". Co wyraźnie można zaobserwować w wypowiedziach nowego guru katolików księdza Tadeusza Rydzyka i całej jego stajni facetów w czarnych sukienkach.
Ciekawa kreatura z tego "świętego"... od soboty do niedzieli...
Ateista i agnostyk MAJĄ POCZUCIE SWOJEJ WARTOŚCI I POCZUCIE WARTOŚCI DRUGIEGO CZŁOWIEKA, bo rozumieją, że bez drugiego człowieka nie są w stanie istnieć. Katolik podobno nie może istnieć bez "Boga", a więc z tej racji drugi człowiek nie jest mu do niczego potrzebny. No chyba do tego aby załatwiał interesy z panem Bozią i wybaczał masowo za robienie świństw innym ludziom, na których zwykle patrzy przysłowiowym "bykiem".
A nam ateistom i agnostykom nie jest potrzebny Bóg psychopata, który zabija własne dziecko, a potem każe nam bawić się kanibali pijąc jego krew i jedząc jego ciało i przy tym radować się szalenie.
My sobie doskonale radzimy bez panów w czarnych sukienkach i bez ich bajek.
Zło zostało nazwane złem na długo przed "narodzinami Pana".
To samo z dobrem.
Ateiści i agnostycy nie grzeszą. My po prostu albo postępujemy GODNIE tak jak dyktuje nam nasza moralność i etyka, która generalnie jest zbieżna z tą kościelną, bo taka jest moralność LUDZKA, a nie jakaś "boska", albo jesteśmy podli i postępujemy nagannie za co ponosimy kary jakie wymierza nam społeczeństwo. Nie chcę wspominać o "moralności" biblijnej, bo tutaj Katolik by się trochę połamał i zachwiał w sowich wierzeniach...
I to tyle. Na razie.