Temat: Ateizm a reinkarnacja
Łukasz Bartodziejski:
Rafał Łukawski:
Czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach przyzna, że tekst X napisany po wydarzeniu Y 200 lat później (jakieś biblijne bełkoty) ma znamiona prawdy? :) Obecnie manipuluje się tym co się stało 2 lata temu, to ludzie zawsze robili - dostosowywali "prawdę" do aktualnych potrzeb.
Potrzebą kościołów była władza, więc stworzyły one swoje własne biblie.
Czepne się a co :) - takie sytuacje mialy miejsca w przypadku historii Polski gdy jakis scryba/kronikarz , opisywal jakas bitwe na podstawie posrednich ( czyli 2 , 3 pokolenie) swiadkow a czasami posilkujac sie legendą.
I uczą tego w szkolach :)
Dokładnie. I taka sytuacja jest normalna i miała miejsce zawsze przy próbie spisania jakiejś historii, czy to religijnej czy jakiejkolwiek innej. Dlatego prowadzone są badania komparatystyczne by te sprawy badać.
Ale nie można wychodzić ze stanowiska, że to wszystko to tylko bzdura i manipulacja, bo równie dobrze możnaby powiedzieć, że katastrofa w Smoleńsku też będzie tak odbierana za 100 lat, iż to wogóle był fałsz i nieprawda, bo istnieją przecież takie sprzeczne ze sobą historie na ten temat.
Dojście do prawdy nie jest łatwe, ale to nie znaczy, że nie mamy obowiązku jej szukać. A jeśli nie znamy tej prawdy to roztropniej jest mówić -- nie wiem, niż wygłaszać autorytarne sądy.
Aktualnie zajmuję się badaniami nad historią chińskich sztuk walki i filozofii wywodzących się z Wu-Tang Shan oraz Shaolin i tutaj sytuacja jest podobna jak z początkami chrześcijaństwa czy studiowaniem początków ruchu pitagorejskiego. Wszystko to są tylko legendy, relacje pośrednie, nic naprawdę pewnego na ten temat nie wiemy. Mało tego, jak się wydaje dużo z tego co istnieje jako "fakty" w powszechnej opinii publicznej, jak choćby to, że początków chińskich sztuk walki należy szukać w Klasztorze Shaolin, jest całkowitą nieprawdą, bo wnikliwi badacze wiedzą, że sięgają one o wiele głębiej w odmęty historii Chin.
Ale to nie znaczy, że chińskie sztuki walki oraz ich filozofia nie są prawdziwe. Każdy kto choć trochę zna temat wie o czym tutaj piszę. Nawet dziś można być świadkiem jakich "cudów" dokonują mnisi asceci z gór Wu-Tang poprzez trening tak swojego ciała jak i umysłu. To nie są rzeczy teoretyczne, gdzieś tam kiedyś istniejące. To żywa tradycja. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia gór Wu-Tang by się o tym osobiście przekonać... Dla człowieka zachodu, wychowanego w cywilizacji zgubnego materializmu w głowie się nie mieści, że nawet dziś na pustkowiach pustyni egipskich czy też gór Wu-Tang mogą żyć mnisi asceci, kontynuujący tradycje przodków i potwierdzający, a raczej dający do myślenia, że nie "samym chlebem" człowiek żyje...
Andy K. edytował(a) ten post dnia 25.01.13 o godzinie 21:28