Temat: ABORCJA – Jestem za!
Malina Wąsowska:
kobieta, która ma dziecko np. roczne, dwuletnie, pięcioletnie - czy ta kobieta ma prawo do decydowania o życiu tego dziecka tylko dlatego że jest JEJ?
Uważam, że pomiędzy zarodkiem a urodzonym dzieckiem jest bardzo poważna różnica. Do momentu urodzenia dziecko jest częścią ciała kobiety, całkowicie od niego zależnym, a więc będącym niejako jej "własnością". I to daje jej prawo do decydowania. Po urodzeniu dziecko nie jest już "jej" - samodzielnie rośnie i rozwija się. I wcale nie potrzebuje do tego matki. Oczywiście, potrzebuje do tego wsparcia w postaci odpowiedniego środowiska i wyżywienia, ale nie jest już przywiązane do jednej konkretnej osoby.
Kościół przyjmuje, że jednostka ludzka tworzy się w momencie zapłodnienia. Ponieważ jednak Kościół zwykle bredzi bzdury bez żadnego podparcia empirycznego (np. kiedyś dominującą teorią było to, że ludzkie plemniki to małe ludziki, stąd zło płynące z masturbacji), to również i w tym wypadku pozwolę sobie nie sugerować się zdaniem bandy starych zjełczałych pierdzieli zajmujących się sprawami o których nie mają zielonego pojęcia, a dbających głównie o interes swojej własnej grupy zawodowej. I
ja jestem agnostyczką, a jestem przeciwko aborcji
I bardzo słusznie, że jesteś. Nie potrafię pojąć, jak można być "zwolennikiem aborcji". Termin "zwolennicy aborcji" to zresztą jakaś perfidna manipulacja stworzona w celu zdyskredytowania argumentów drugiej strony.
Aborcja to nie jest ani prosty wybór, ani dobry wybór. Kościół natomiast jednoznacznie uznaje, że życie i zdrowie dorosłej kobiety z własną rodziną jest mniej warte, niż życie zarodka. Z tym nigdy się nie zgodzę. Gdybym miał dzisiaj dokonać takiego wyboru, nie zawahałbym się ani sekundy. I pewnie miałbym pewnego "moralniaka", ale wolałbym to od alternatywy. Sto razy.
Kościół i przy okazji ogromna rzesza ludzi ma najwyraźniej problem z pojęciem, że kobieta to też istota ludzka, a nie maszynka do gotowania i robienia dzieci. Kobieta ma nie mniejsze prawo niż mężczyzna do szukania szczęścia. Przeciwnicy aborcji twierdzą, że stoją na straży życia, ale w rzeczywistości sami propagują cierpienie i przedmiotowe traktowanie ludzi.
No i sprawa najważniejsza: każdy ma swoje własne sumienie. Ponieważ uważam, że moralność mamy wrodzoną, stworzoną ewolucyjnie, to każdy powinien mieć możliwość decydowania. Być może, gdyby Kościół nie był organizacją tak dogłębnie skompromitowaną, mógłby wyznaczać w zakresie moralności jakieś standardy. Ale na pewno nie w oparciu o rzekomo istniejące "prawo naturalne", czyli to, co się akurat kardynałom wydaje.
Jeśli ja miałbym rozsądzać, kiedy pojawia się człowiek, raczej skłaniałbym się ku momentowi pojawienia się świadomości.