Temat: IOD w administracji publicznej
Bardziej mi chodzi o uświadomienie, że to nie jest takie proste. Znasz moje podejście do pewnej grupy zawodowej. I właśnie wpisywanie takich wytycznych jasnych i wprost (że ten może tamten nie może) po prostu mnie irytuje.
Z jednej strony RODO stawia ogólne wytyczne, wymagając poprzez swoją konstrukcję myślenia. Czyli podstawy naprawdę dobrych systemów zarządzania bezpieczeństwem. A z drugiej interpretatorzy znów wymyślają jakieś "must be", wyłączając to myślenie.
Stanowiska trzeba przeanalizować. Zobaczyć, co jest w zakresie, bo to zakres obowiązków, realnie wykonywany ma nie powodować konfliktu, a nie nazwa stanowiska. Bo podobnie, jak prawnicy nie są specami od IT, nie są też specami od HR.
Przykładem, który aż bije po oczach. Identyfikator internetowy, rozwijany jako IP. Przez ostatni rok specjalnie na to zwracałem uwagę. W Liverpoolu byłem w biurze (cooworking), gdzie nawet się nie zalogowałem. Po prostu hot-desk, konto gościa. Bez żadnej dodatkowej rejestracji sprawdziłem loty, nawet sobie je wydrukowałem. W Poznaniu w hotelu, wpadłem do znajomego. Nawet nie byłem zameldowany. Też potrzebowałem wydrukować coś. Wydrukowałem... i znów na koncie gościa. I znów nie byłem nigdzie zarejestrowany.
Ale jak mantrę słyszę od początku uchwalenia RODO, że IP będzie daną osobową. I teraz będzie, bo tak przepis stanowi.
Reasumując. RODO wprowadza, a raczej próbuje wprowadzić zasadę myślenia opartego o ryzyko. Ale żeby... to trzeba przejść wiele kroków, aby je włączyć. A określanie, że jakiś dyr HR, co do którego nawet nie do końca wiemy co robi, będzie miał konflikt interesów, jest właśnie wyłączeniem myślenia opartego o ryzyko, a włączeniem ryzyka opartego "bo tak ktoś powiedział". A przecież to my będziemy odpowiadać, jako administratorzy.