Temat: Kto ogranicza Twoją wolność?
Dorota Ruczaj:
Bo to prawda.
Gdzie?
Jeżeli specsłużby milion razy w roku sięgają po billingi obywateli, to jest to przypadek dla Trybunału Praw Człowieka, sugeruje poseł do Bundestagu. W Niemczech na to musi pozwolić sąd. Ale zdarzają się wyjątki.
[...]Potwierdzają to dane, jakie zebrał Urząd Komitetu Integracji Europejskiej w roku 2009, przygotowując raport dla Komisji Europejskiej.
Polska i Niemcy zajmują w nim skrajne pozycje. Na tysiąc dorosłych mieszkańców w Polsce aż 27,5 musi się liczyć z tym, że ich billingi są sprawdzane przez specsłużby. 1,06 miliona razy miały one w ubiegłym roku zasięgnąć informacji na temat połączeń telefonicznych i internetowych obywateli. To europejski rekord! W Niemczech ten wskażnik wynosi 0,2 na tysiąc mieszkańców.
„Jeżeli te dane się potwierdzą, to na miejscu polskiego obywatela, byłbym zatroskany”, powiedział w rozmowie z naszą redakcją Dieter Wiefelspuetz, poseł SPD i ekspert tej partii ds. polityki wewnętrznej, po przedstawieniu mu danych Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
„W przypadku takiej skali zjawiska powinno się tym zająć państwo i parlament”, mówi polityk socjaldemokracji. Zaznacza, że obywatele, którzy czują się pokrzywdzeni, mogą się także udać do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Równocześnie Wiefelspuetz zaznaczył, że trudno mu pojąć, by w Polsce miała miejsce inwigilacja na taką skalę. Polityk nie ukrywa zdziwienia, dodając, że jego zdaniem „Polacy są narodem o szczególnej wrażliwości, jeżeli chodzi o wolność i prawa człowieka”.