Grażyna C.

Grażyna C. mgr turystyki,

Temat: Polak na wakacjach

Oto niezwykle ciekawy artykuł, godny przeczytania:

Wasza reakcja na artykuł o najabsurdalniejszych i
najdziwniejszych skargach składanych w biurach podróży przeszła
nasze najśmielsze oczekiwania. Pisali i rozżaleni klienci, i
zmęczeni pretensjami piloci czy rezydenci, i obserwatorzy
wczasowych absurdów. Jak to jest z tym Polakiem na wymarzonych
wakacjach?

W krzywym zwierciadle


śmieszno, i straszno – tak w skrócie można opisać
naszkicowany przez forumowiczów obraz Polaka-wczasowicza.


Obrazek


Polski turysta to ciężki przypadek. Zawsze jest: niezadowolony,
biedny, pokrzywdzony, zawiedziony, oszukany, wykorzystany, zrobiony
w balona, poniżony, upokorzony , nieopalony, nienakarmiony,
niedogrzany, przegrzany, zmęczony, zbyt wypoczęty, niewyspany,
napity, nienapity, za mało pijany, wyjeżdżony za bardzo na
nartach, niewyjeżdżony, i w ogóle to wakacje zawsze są do
chrzanu, i lepiej było zostać w domu, bo i tak już wszystko
widział, i mu się i tak nie podobało... Coś o tym wiem... Jestem
pilotem polskich wycieczek... - pisze ~Pani Pilot.

Wielu internautów podkreśla brak kultury i malkontenctwo
rodaków.

Zadziwiające jest to, że właśnie Polacy najwięcej narzekają. I
druga strona medalu - brak kultury. Jeżeli idzie ktoś naprzeciwko,
bez uśmiechu i słynnego "dzień dobry" (kultura!) , to wiadomo,
że Polak - pisze ~K.
Najgorsi są ci, którzy wiecznie narzekają, że za mało alkoholu,
za słabe drinki, a do kolacji nie dają litra wyborowej i
ogórków. W Egipcie spotkałem "cudowną" mamusię z synkiem ok. 20
lat. Na pytanie, kto jest chętny do zwiedzania grobowca
Tutenchamona (dopłata ok. 10zł) synek rzucił do mamy: "Co
będziemy jakieś groby zwiedzać. Pójdziesz se u nas na cmentarz,
to samo zobaczysz."
Tak, wiem, ciężko uwierzyć, ale to autentyk. W Karnaku, podczas
opowiadania przewodniczki siedział na postumencie kolumny, popijał
piwko z puszki i "uroczo" bekał. Miał ciągłe pretensje, że
oglądają jakieś gruzy – wspomina wakacje w Egipcie ~sss.

Drugim często podnoszonym zarzutem wobec wczasowiczów znad Wisły
są wyjątkowo wygórowane oczekiwania i brak znajomości wczasowych
realiów. Czy spodziewasz się, że za lastminutowe 1000 zł na dwa
tygodnie obsługa będzie skakać wokół Ciebie jak przysłowiowego
Carringtona?
Nie wiem, dlaczego tyle ludzi pisze tutaj o reklamacjach - dziwi
się ~goha. - Byłam zarówno w takich "kiepskich" (jak to
niektórzy nazywają) krajach jak Tunezja czy Turcja, jak w
"bardziej ekskluzywnych" typu Dominikana, Meksyk, Malediwy. Nigdy,
ale to przenigdy nie miałam problemu z hotelem, jedzeniem, opieką.
Człowiek musi się na dany standard nastawić i powinno być ok.


Obrazek


Oczywiście, 4* w Tunezji to nie to samo co 4* w Nowym Jorku, a mega
resortu na Dominikanie nie można porównywać z zacisznymi domkami
na Malediwach. To po prostu nie ten sam typ urlopu.
Wydaje mi się, że wiele skarżących się tutaj osób myśli, ze
płacąc 1500 zł za 2 tygodnie będą miały istny raj. Takich
cudów nie ma! Ludzie, więcej rozsądku przy zamawianiu taniego
last minute. Lepiej jechać co 2 lata, ale na porządny urlop do
dobrego hotelu, niż co roku pisać zażalenia, że przeżyliśmy 2
tygodnie koszmaru... – apeluje internautka.

Zapomniałaś o aferach związanych z innym kolorem zasłon w pokoju
niż ten, który był w folderze. Ja miałam też przyjemność
pracowania z Anglikami. Widziałam ich pierwszego dnia i ostatniego,
jak juz machali mi na pożegnanie. Jak był problem, to po chwili go
nie było. NIGDY nie słyszałam od nich skargi na kolor zasłon czy
widok z okna ("Pani Jadzia z mojego biura obiecała mi, że będę
miał pokój z widokiem na morze!").
Ja się zastanawiam, kiedy Polacy się tak wyjeżdżą, aż
zrozumieją w końcu, że pani Jadzia z ich biura obieca im czarnego
niewolnika z wachlarzem w pokoju, byleby wycieczkę sprzedać... –
dodaje była rezydentka ~mvb.

Jacy turyści, takie biura – podsumowuje ~Rezydent. Byłem
rezydentem przez 3 lata. Polacy to najdziwniejsi turyści na
świecie, za darmo chcą mieć wszystko, wręcz uwielbiają pisać
skargi. 90% to zwykle bzdury (w 10% winne są biura). Cały czas
gadanie "robiłem na te wakacje cały rok, a nawet dwa lata". To
dziwne, ktoś odkłada 800 zł przez rok, i myśli że za to
pojedzie do raju, dostanie Murzyna z liściem do wachlowania, i
każdy mu się będzie kłaniał.
Wina tez jest po stronie biur, ze często np. zmieniają pokoje lub
hotel, ale tu muszę lekko poprzeć biuro, bo - jak w moim przypadku
się stało kilka razy - winny jest właściciel hotelu, który po
podpisaniu umowy z biurem sprzedaje te pokoje jak chce i kiedy chce,
mimo że zaliczki są już dawno wpłacone. Co ma biuro w takim
razie zrobić? Iść do sądu? Czekać na sprawę rok lub kilka? A
co zrobi turysta w tym czasie? Koło się zamyka i nie ma wyjścia.
Ktoś powie - zmienić hotel. Tyle że tak robią prawie wszyscy,
biuro nie zakłada sprawy, bo i tak nic to nie da.
Ale skargi typu "nie było kołdry w pokoju" lub "w morzu są
glony", "woda za słona", "za dużo ludzi na plaży", "kelner nie
przynosi mi śniadań do łóżka", lub "chcę hotel w centrum, ale
żeby było cicho i przy plaży" - to są zwykłe idiotyczne
zaczepki turystów.

Biuro winne
Ale jest i druga strona medalu – internauci piszący o
rzeczywistych, nie wydumanych grzeszkach i przewinieniach biur
podróży.

Konkluzja jest taka, że reklamacje składają wyłącznie wariaci
– pisze ~nobody. - Tylko, że to może promil reklamacji. A prawda
jest taka, że u większości biur podróży, może oprócz
najdroższych, oferty rozmijają się z prawdą. Czasem mniej,
czasem bardziej.


Obrazek


Standard to np. wylot do Polski wieczorem lub w nocy, ale hotel
trzeba opuścić do 10 rano i można siedzieć cały dzień w hallu
na walizkach albo zabrać je na plażę. Sytuacji tego typu jest
wiele i są częste w przeciwieństwie do debilnych reklamacji.

Ciekawe dlaczego nie napiszą na temat reklamacji dotyczącej pokoju
z widokiem na morze (zastrzeżone w umowie za dopłatą), a okazuje
się, że ma się morze na murze! (namalowane) – pyta ~abecadło
- albo o tym, że czeka się miesiącami na odszkodowanie od
ubezpieczyciela (wykupione ubezpieczenie od kosztów rezygnacji),
który ubezpiecza wyjazd (ubezpieczyciel narzucony w umowie z
biurem).
To są dopiero absurdy, niestety nie są tak bardzo śmieszne dla
pracowników jak historyjki przez nich przedstawione, gdzie
dosłownie nie potrafią zająć stanowiska.

Ciekawe, czemu nie napiszą o reklamacjach typu: wylot o 23:58", ten
dzień jest zaliczony jako pobyt, a powroty potem jest o 10 rano. I
z 7 dni robi się ... 5...- pisze ~Ofiara...

Może zdarzają się takie przypadki jak opisane w artykule, ale
biura podróży nie uwzględniają żadnej reklamacji – żali się
~duska27. Nawet gdy klient ma absolutną rację. Gdzie np. w
pięciogwiazdkowym hotelu w Turcji był grzyb i pleśń na
ścianach, lub jak zapewniano, że będzie lodówka w pokoju, a
lodówki nie było. Remont w hotelu i straszny hałas nawet w nocy i
wczesnym rankiem, nie dające spać odgłosy wiertarek i młotków,
a z balkonu widać tylko i wyłącznie materiały budowlane… I
takie artykuły robią tylko ofiary z biur podróży, ale co mają
powiedzieć biedni klienci? Nic, bo biuro podróży i tak odpowie
negatywnie na każde zażalenie!

Pół żartem pół serio
Na szczęście internautom nie brakuje dystansu i poczucia humoru.

Moim zdaniem Polakom należy robić rozmowę kwalifikacyjną przed
wyjazdem za granicę, tylko wtedy zaczną uważać podróżowanie za
przywilej, a nie kaprys – pisze ~ex-rezydentka. "Płacę więc
robię, co mi się podoba" - taka postawa dyskwalifikowałaby
automatycznie jegomościa, a na atrakcyjną wycieczkę załapałby
się sąsiad.
Jegomość padłby z zazdrości raz, drugi, trzeci, aż w końcu
musiałby spuścić z tonu...


Obrazek


Jezu! Muszę szybko złożyć reklamację! - spieszy się
~StockKiller. Jak byłem ostatnio na wycieczce w Nepalu, to nie
spotkałem tam Yeti. A powinien być. Chociaż w jakimś zoo.
Skandal! Połowa kasy za wyjazd musi wrócić do mnie!

Ostatnio byłam w Grecji i rzeczywiście widziałam jak w basenie
pływa mnóstwo plemników – dzieli się dramatycznymi
wspomnieniami z wczasów ~marcyśka.

A ja jestem kierownikiem hotelu all-inclusive w Hiszpanii – pisze
~edi - i mam gości z jedenastu krajów, w tym Polaków. Z
przykrością przyznam, że ci są absolutnie najgorsi!
Opowiedziałbym więcej tragikomicznych historii o polskim poziomie
kultury w 4-gwiazdkowym hotelu, ale nie mam teraz czasu, muszę
lecieć wyczyścić nasz basen z plemników.

Miłej pracy, Edi! Lepiej chuchać na zimne...
http://plaze.onet.pl/3486,1517818,0,4,artykuly.html