Paweł
Warmuz
Site Planning
Manager, Alstom
Konstal SA
Temat: Zbiorniki zaporowe a bezpieczeństwo powodziowe
Drogie Koleżanki i Koledzy!W związku z roztopami sprzed 2 tygodni znów pojawiły się głosy, że w Polsce nie zwiększyło się bezpieczeństwo powodziowe, ponieważ za mało wybudowano zbiorników zaporowych.
W zeszłym roku naczelny Wędkarskiego Świata, we wstępniaku do jednego z numerów w bardzo przekonywujący sposób opisał krótkowzroczność podejścia zakładającego budowę coraz wyższych wałów i coraz większej ilości tradycyjnych zbiorników zaporowych. Główne tezy, przemieszane z moimi przemyśleniami w tym temacie:
1/ Tradycyjne zbiorniki zaporowe nie są wystarczająco wykorzystywane, ponieważ ich zdolność do przyjęcia fali powodziowej jest ograniczana przez turystykę i rekreację, którym to grupom zależy na zachowaniu jak najwyższej powierzchni użytkowej zbiornika.
2/ Tradycyjne zbiorniki zaporowe mają tendencje do ograniczania swojej pojemności ze względu na gromadzenie materiałów osadowych. Nie podam w tej chwili dokładnych danych, ale spotkałem się z informacją, że przy zaporze we Włocławku ok. 30% jej wysokości jest zajęte przez osady.
3/ Zapory wodne starego typu uniemożliwiają migrację ryb wędrownych w górę (łosoś, jesiotr) i w dół (certa, węgorz) rzeki. Podziękujmy więc za zaporę we Włocławku.
4/ Budowanie coraz wyższych wałów, zamiast umożliwienia kontrolowanego rozlania (poldery) powoduje, że wzrasta szybkość spływu wody, co zmniejsza zagrożenie w górze rzeki, a zwiększa w dole jej biegu.
5/ Ta sama uwaga tyczy się regulacji przeprowadzanej przez usuwanie osadów (rumoszu, mułów). Efekty mogliśmy obserwować w zeszłym roku, kiedy niewielkie opady śniegu zimą spowodowały latem spadek poziomu wody w głównych arteriach wodnych a "pojemność" rzek została ograniczona. Kwestia "pojemności" zasługuje tu na wyjaśnienie. W przypadku nieuregulowanego cieku, część wody jest magazynowana w osadach dennych, czy nasiąkniętych brzegach. Jeśli rzekę "obudujemy" betonowymi murami i oczyścimy z osadów, wtedy w okresach zwiększonych opadów cała "nadmiarowa" woda spłynie od razu do głównej arterii (generując zagrożenie powodziowe w dole jej biegu). W takiej sytuacji, w okresie zmniejszonych opadów, gleba na brzegach nie ma wilgoci, którą mogłaby oddać do rzeki i mamy to, co stało się z Wisłą w zeszłym roku.
6/ Zbiorniki zaporowe powodują wzrost temperatury w dość chłodnych ciekach (woda stojąca nagrzewa się szybciej, niż płynąca). Szkody z tego powodu są dwojakie:
- ograniczenie zasięgu ryb łososiowatych,
- rozwój glonów i eutrofizację zbiornika - a to prowadzi do wydzielania gazów cieplarniach z osadów organicznych na dnie zbiornika.
W zasadzie można by tak wyliczać bez końca.
Jako wędkarz powinienem się cieszyć z powstawania zbiorników zaporowych, ponieważ zwiększa to ilość "miejscówek". Jako wielbiciel sumów, tym bardziej powinienem się cieszyć, bo one wolą ciepłą wodę.
Ale jakoś cieszyć się nie potrafię, szczególnie, że nastał "czas MEW" i teraz każda gmina, przez którą przepływa rzeka, chciałaby mieć swoją MEWę. Ktoś kiedyś powiedział, że to ekologicznie i teraz dużo osób w to wierzy. Najgorsze, że wierzą w to decydenci i ingerują bez opamiętania w środowisko.
I w tym całym szaleństwie, mamy nudne rzeki płynące między murami (patrz Czarna Przemsza w Będzinie), a urokliwe rozlewiska za jakiś czas pooglądamy sobie co najwyżej w serialu telewizyjnym ;)