konto usunięte

Temat: TYBET - WIELKI WYRZUT SUMIENIA

Dzień dobry :-)
Po tym wszystkim co widzialam w Chinach nie widze cienia szansy
na autonomie dla Tybetu, nie mowiac juz o niepodleglosci.

masz na myśli autonomię kulturalną czy terytorialną?
Pora pogodzic sie ze stanem rzeczy, walczyc, naciskac aby warunki funkcjonowania Tybetu w granicach Chin byly dla Tybetu jak najmniej dotkliwe. Coraz mniej rzadow jest sklonnych powiedziec, ze Tybet jest przez Chiny okupowany. Prawda odchodzi w zapomnienie.

Polityka Dalajlamy, czyli walka o autonomię kulturalną? Znowu powtórzę, myślę, że rozumiejąc Chiny - mentalność, kulturę, zachowania, politykę - jest szansa na znalezienie rozwiązania. W myśl zasady "żeby walczyć z wrogiem, trzeba wroga poznać". Może się mylę, ale zachodnie państwa są już zmęczone ustawianiem się "po stronie". Stan zawieszenia - po ludzku na "tak", politycznie "wstrzymuję się od głosu". Nikt łapy nie podniesie, bo w imię czego? Garstki ludzi i Prawdy? Mój pan od historii zwykł mawiać "polityka to k...a w białych rękawicznach".

Z drugiej strony wiem, że Tybetańczycy głęboko wierzą, że Tybet będzie znowu ich. I ja nawet bym nie próbowała ich z tego przekonania wykopnąć, bo to ich siła napędowa do życia. Nawet tego nie rozpatruję w kategoriach idealizmu czy realizmu, bo to nie ma znaczenia. Dlatego - jak rozmawiałam z Elką - napisałam, że potrzebni są i tacy i tacy.

Mam do Ciebie Ewa pytania, bo znasz Chiny i Chińczyków. Myślisz, że Chiny powoli zaczynają być zmęczone tą sytuacją? W negocjacjach jest zasada, by traktować się po partnersku, nawet jeśli kogoś się nie lubi itd. Czy jest szansa na takie rozmowy z Chinami? Jeśli tak, to jaki kurs negocjacji można próbować obrać, by osiągąć cel? Jakie są słabe a jakie silne strony tego państwa?
Wybacz, że tak męczę :-)
Ale nie zgodze sie ze Chiny to kraj zamordyzmu, mordowania niewinnych ludzi, gdzie wiekszosc zyje w klamstwie, ze nie ma dostepu do informacji, ze zrobiono im pranie mozgu i ze trzeba im
pomoc sie wyzwolic z macek systemu. Z mojego punktu widzenia, po spedzeniu tam dlugich miesiecy jestem sklonna powiedziec, ze to nieprawda i wkurza mnie demonizowanie Chin do granic mozliwosci.

Zgadzam się. Demonizowanie i stereotypowe traktowanie. Aczkolwiek przykład z brakiem dostępu do różnych stron w sieci jest sprawdzony (z zeszłego roku). Hm...A Ty to widziałaś? Może to tylko w wybranych regionach?
No i kolejne pytanie. Miałaś może okazję rozmawiać z Chińczykami o Tybecie?

(tak tak, jak już Cię tu przydybałam, bo nie puszczę ;-))
Pamietam, ze wiele lat temu, w czasach kiedy w Polsce o Chinach wgazecie wyborczej pisal tylko Robert Stefanicki, prowadzilismy ze
znajomymi zazarta dyskusje o relatywizmie kulturowym w podejsciu do Chin. Wtedy dalabym sobie reke uciac, ze to nieprawda, ze tak nie wolno, ze ludzie wszedzie sa tacy sami, chca tego samego (demokracji, wolnosci slowa i prasy itd.), ze trzeba Chinczykom pomoc wyzwolic sie z tego systemu...okazalo sie, ze teraz zostalabym bez reki.

:-)) Parę lat siedziałam w tematyce państw byłego ZSRR. Pewną dyskusję z estońskimi Rosjanani (zestonizowanymi) o Rosjanach w pobliskim Petersburgu, pamiętam do dziś. Potem pojechałam do Rosji i okazało się, że tamtejsi mieszkańcy zupełnie inaczej widzą demokrację niż ja. Nie gorzej. Po prostu inaczej.
Chetniej powiedzialabym "nie" bo glupie dyskusje by sie skonczyly
i czlowiek by sie nie wkurzal, ale w koncu na Marsie tez nikt nie
byl a mozna o nim gadac bez konca.

To jak, budujemy rakietę i lecimy? :-))

pozdrawiam :-)
Felicja
Katarzyna S.

Katarzyna S. ekspert,
Laboratorium
Kryminalistyczne
KWP, grupa Tybet

Temat: TYBET - WIELKI WYRZUT SUMIENIA

Joanna Felicja B.:
takie wielkie jak mial Slawek na jednym ze swoich genialnych zdjec?

Nie. Gdybym tamte założyła, to mi głowy nie było widać ;-)

No to witaj wśród okularników :)

p.s.Cały Tybet trzyma za Ciebie kciuki :-)

Dzięki !!!
Przyda się z pewnością :)))

konto usunięte

Temat: TYBET - WIELKI WYRZUT SUMIENIA

Po tym wszystkim co widzialam w Chinach nie widze cienia szansy
na autonomie dla Tybetu, nie mowiac juz o niepodleglosci.

masz na myśli autonomię kulturalną czy terytorialną?

Autonomia to autonomia, autonomia terytorialna jest stanem obecnym, przeciez Tybetanski Region Autonomiczny jest faktem, funkcjonuje juz 43 lata. Ale za slowem na papierze nie ida zadne dzialania. W Chinach nie ma miejsce na faktyczna autonomie, nigdy nie bylo i prawdopodobnie nie bedzie. To kraj zbyt duzy i zbyt zroznicowany. A z reszta o czy mowimy majac na mysli autonomie?
Sam Dalajlama czesto zmienia zdanie, przeciez pojawily sie nawet jego pomysly przeksztalcenia Tybetu w swiatowa strefe pokoju, to przeciez jakies zarty! jak region, ktory obfituje a najwieksze na swiecie zloza uranu, zlota, srebra i innych strategicznych surowcow ma byc strefa pokoju. Chiny nie stac na pozbycie sie Tybetu, ekonomicznie im sie to nie oplaca.
Jakiej autonomii chca Tybetanczycy? chca sie sami rzadzic? nierealne. chyba z reszta sami nie maja na to pomyslu. co innego rzadzic garstka ludzi z malej wioski w Dharamsali, co innego rzadzic milionami kilometrow kwadratowych ziemi.
Chca kierowac wlasna polityka zagraniczna? tez nierealne. to zbyt grozne dla Chin. Chca autonomii kulturalnej? ale na czym mialaby ona polegac? Obawiam sie, ze to tez nierealne. Chiny rzadzone sa centralnie, istnieje zbyt duza obawa, ze wieksza autonomia dla Tybetu w dluzszej perspektywie czasowej oznaczala bedzie narastanie tendencji separatystycznych, na to Chiny nie sa przygotowane. W Chinach nie ma tradycji dawania ludziom autonomii, chinski rzad nie wie jak to zrobic, to problem. Za slowami nie pojda narazie zadne dzialania. Tego sie powaznie obawiam.
Pora pogodzic sie ze stanem rzeczy, walczyc, naciskac aby warunki funkcjonowania Tybetu w granicach Chin byly dla Tybetu jak najmniej dotkliwe. Coraz mniej rzadow jest sklonnych powiedziec, ze Tybet jest przez Chiny okupowany. Prawda odchodzi w zapomnienie.

Polityka Dalajlamy, czyli walka o autonomię kulturalną? Znowu
Polityka Dalajlamy jest bardzo niespojna. Wciaz istnieje problem, ktorym regionem sie zajmujemy, centralnym Tybetem U-Cang, czy autonomia rowniez dla Khamu, Amdo, a co z Tybetanczykami zamieszkalymi w Syczuanie, Yunnanie, Gansu, Qinghaju? Dalajlama sam nie wie i trudno mu sie dziwic, w tej sytuacji moze chcec tylko najmniejszego zla, za co i tak bedzie krytykowany, ale coz moze zrobic?
powtórzę, myślę, że rozumiejąc Chiny - mentalność, kulturę, zachowania, politykę - jest szansa na znalezienie rozwiązania. W myśl zasady "żeby walczyć z wrogiem, trzeba wroga poznać". Może się mylę, ale zachodnie państwa są już zmęczone ustawianiem się "po stronie". Stan zawieszenia - po ludzku na "tak", politycznie "wstrzymuję się od głosu". Nikt łapy nie podniesie, bo w imię czego? Garstki ludzi i Prawdy? Mój pan od historii zwykł mawiać "polityka to k...a w białych rękawicznach".

Swiat zachodu nie rozumie Chin. Dziala bardzo niezrecznie. A poza tym panstwa zachodu nie maja zadnej mozliwosci przymuszenia Chin do czegokolwiek. Taki jest stan obecny ale Chiny w pewnym moemencie sie zatrzymaja, beda musialy wyrownac do szeregu, przestana byc az taka bardzo konkurencyjne bo juz gonia je inne kraje. Mysle, ze pozostaje nam poczekac az Chiny zaczna sluchac. Narazie swiat zachodu nie jest dla chinskiego rzadu rownym partnerem bo jest beneficjentem chinskiego sukcesu.

Z drugiej strony wiem, że Tybetańczycy głęboko wierzą, że Tybet będzie znowu ich. I ja nawet bym nie próbowała ich z tego
przekonania wykopnąć, bo to ich siła napędowa do życia. Nawet
tego nie rozpatruję w kategoriach idealizmu czy realizmu, bo to
nie ma znaczenia. Dlatego - jak rozmawiałam z Elką - napisałam,
że potrzebni są i tacy i tacy.

Oczywiscie, nie wolno ludziom zabronic marzyc i walczyc.
Mam do Ciebie Ewa pytania, bo znasz Chiny i Chińczyków. Myślisz, że Chiny powoli zaczynają być zmęczone tą sytuacją? W negocjacjach jest zasada, by traktować się po partnersku, nawet jeśli kogoś się nie lubi itd. Czy jest szansa
na takie rozmowy z Chinami? Jeśli tak, to jaki kurs negocjacji
można próbować obrać, by osiągąć cel? Jakie są słabe a jakie silne strony tego państwa?
Wybacz, że tak męczę :-)

Zmeczone jaka sytuacja? Tym, ze sa tak postrzegane na swiecie? Wiesz co, zaden ze mnie specjalista, ja tylko staram sie obserwowac i mysle, ze tak bo chinski rzad jest bardzo wrazliwy na punkcie swojego wizerunku, utrata twarzy to utrata mandatu do rzadzenia.
Ale z drugiej strony mandat do rzadzenia, bez wzgledu na to jak bardzo byloby to dla nas niezrozumiale i smieszne, jest dla chinskiego rzadu byc albo nie byc. Slabosc rzadu w stosunku do stanowiska zachodu bedzie odbierane jako slabosc rzadzacych a to zawsze w historii Chin oznaczalo upadek. Do tej pory Chiny nie doczekaly sie politycznego pluralizmu. Upadek partii nie oznacza zastapienie jej przez inna i dozywotnie emerytury dla poprzednio rzadacych jak u nas, oznacza kleske, zagrozenie zycia, oskarzenie i mozliwosc wysokich wyrokow. Kto by sie na to zdecydowal? Dopoki Chiny nie beda przygotowane na pokojowe przejcie wladzy przez opozycje, jakakolwiek by ona nie byla, stanowisko Chin musi byc twarde i nieustepliwe, to byc albo nie byc partii komunistycznej.
W negocjacjach moze byc problem bo te zasady sa w Chinach zupelnie inne. szczerosc? uczciwosc? Raz dane slowo i obowiazek jego dotrzymania? tego nigdy nie bylo, generalna zasada zawsze bylo powiedzenie tego, co druga strona chce uslyszec. A tu rodzi sie blad, bo my slowa taktujemy jako swiete, chinscy przedstawiciele rzadzacych traktuja je nieco inaczej.
Wiec czesto zachod slyszy to co chce uslyszec i bierze to za dobra monete, zbyt sie podniecajac swoim sukcesem, ale Chinczycy tez sa zadowoleni i robia swoje.

Ale nie zgodze sie ze Chiny to kraj zamordyzmu, mordowania niewinnych ludzi, gdzie wiekszosc zyje w klamstwie, ze nie ma
dostepu do informacji, ze zrobiono im pranie mozgu i ze trzeba
im pomoc sie wyzwolic z macek systemu. Z mojego punktu widzenia, po spedzeniu tam dlugich miesiecy jestem sklonna powiedziec, ze to nieprawda i wkurza mnie demonizowanie Chin do granic mozliwosci.
Zgadzam się. Demonizowanie i stereotypowe traktowanie. Aczkolwiek przykład z brakiem dostępu do różnych stron w sieci jest sprawdzony (z zeszłego roku). Hm...A Ty to widziałaś? Może to > tylko w wybranych regionach?
No i kolejne pytanie. Miałaś może okazję rozmawiać z Chińczykami o Tybecie?
(tak tak, jak już Cię tu przydybałam, bo nie puszczę ;-))

Dostep do internetu jest ograniczony, to porazka zachodu, sami na to pozwolilismy a w zasadzie firmy takie jak yahoo czy google, stala sie bardzo zla rzecz.
Ale z mojego rocznego doswiadczenia mieszkania w Chinach wynika, ze blokowane sa glownie strony chinskojezyczne, przez caly rok ani razu nie mialam problemow z wchodzeniem na strone ratujtybe.org, bbc, cnn czy human rights watch. Nie potwierdze wiec, ze te strony sa blokowane. Problemy byy w wikipedia ale oficjalnie Chiny pozwolily na otworzenie wikipedii dopiero niedawno. teraz juz nie ma z tym problemu. Jako, ze mowie po chinsku moglam sprawdzic jak dzialaja strony chinskojezyczne, tu pojawial sie faktycznie problem, po wpisaniu Tybet wiele stron bylo niedostepnych.

Moje doswiadczenie pokazuje, ze jak ktos mowi po angielsku i ma dostep do netu ma dostep do calego swiata...ale mlodzi wyksztalceni Chinczycy nie chca wcale tego swiata...to nas dziwi.

Tego wiele osob nie jest w stanie sobie wyobrazic, ze Chinczycy mlodzi, wyksztalceni, sluchajacy Britney Spears i Justina Timberlake, noszacy irokeza i buntujacy sie na clay swiat sa jednak zadowoleni. Oni zyja naprawde szczesliwie, maja komorki, komputery, kino, telewizje satelitarna, moga jezdzic na wakacje gdzie chca...
wolnosc slowa? sa setki tysiace chinskojezycznych blogow, gdzie Chinczycy rozmawiaja o demokracji, gdzie sie organizuja, zbieraja, wymieniaja smiale poglady ale sami daja sobie czas, ten czas jeszcze nie nadszedl, najpierw trzeba zarobic, dorobic sie meiszkania, wyjsc za maz, dostac dobra prace, to wszystko partia im umozliwia, Chinczycy moga i chca sie bogacic.
To prawda, to obraz wielkich miast. Chinska wies wyglada zupelnie inaczej, to tam problemem ludzi sa skorumpowani urzadnicy, mali neiprzygotowani do rzadzenia ludzie. Problemem jest oddolne zarzadzanie, lokalnym urzednikom zalezy tylko na tym aby nie dowiedziala sie gora bo zaraz zrobilaby z tym porzadek. Ale i tu wiele sie zmienia, Chinczycy sie budza, powoli ale tego procesu nie da sie zatrzymac. W Chinach rocznie wybuchaja tysiace strajkow, tylko nieliczne sa krwawo tlumione, te pokazywane sa u nas w tv. Nawet te nieliczne krwawo tlumione sa ogromna tragedia ale to bedzie musialo sie zmienic. w dobie, kiedy informacja dociera na caly swiat w 5 minut to sie zmienia bo wracajac do poczatku dyskusji, najwazniejsza jest twarz.
Chiny sie zmieniaja, dajmy im czas.

Tak, rozmawialam z Chinczykami o Tybecie. Z nauczycielami, z kolezankami i kolegami. Ogolne wrazenie: niewiedza i ogromny nacjonalizm. Wielu Chinczykow, z ktorymi rozmawialam nie znalo historii wzajemnych kontaktow Chin i Tybetu, kiedy zaczynalam im opowiadac byli zaciekawieni. Z moim nauczycielem, mlodym chlopakiem rozmawialam o tym wiele razy, przy calej klasie, nie kryjac sie, nie wpadla chinska bezpieka i mnie nie deportowali.
Ale z drugiej strony skad Chinczycy maja wiedziec o Tybecie? Ksiazki historyczne na calym swiecie sa tendencyjne. Wielu Chinczykow znalo sytuacje ale szczerze mowili, ze dla nich Tybet jest czescia Chin, tak, wiedza, ze sa tam problemy, rozruchy, nie rozumieja czemu co sie dzieje, bo polityka tolerancji religijnej jest w Chinach glosna. Nie wiedza, czego Tybetanczycy chca? Dalajlama? znaja i szanuja, to wielki przywodca religijny. Dla wielu to jednak separatysta. Zdania sa bardzo podzielone. A co ciekawe wiekszosc znajomych Chinczykow bardzo by chciala do Tybetu pojechac bo to ponoc najpiekniejsza czesc swiata i sa bardzo dumni, ze Tybet jest chinski, ale jak narazie niewielu sie to udaje, bilet jest za drogi a poza tym nie maja urlopu, wiec moze kiedys.
Pamietam, ze wiele lat temu, w czasach kiedy w Polsce o Chinach wgazecie wyborczej pisal tylko Robert Stefanicki, prowadzilismy ze znajomymi zazarta dyskusje o relatywizmie
>kulturowym w podejsciu do Chin. Wtedy dalabym sobie reke uciac, ze to nieprawda, ze tak nie wolno, ze ludzie wszedzie sa tacy sami,
chca tego samego (demokracji, wolnosci slowa i prasy itd.), ze
trzeba Chinczykom pomoc wyzwolic sie z tego systemu...okazalo
sie, ze teraz zostalabym bez reki.
:-)) Parę lat siedziałam w tematyce państw byłego ZSRR. Pewną
dyskusję z estońskimi Rosjanani (zestonizowanymi) o Rosjanach w
pobliskim Petersburgu, pamiętam do dziś. Potem pojechałam do Rosji i okazało się, że tamtejsi mieszkańcy zupełnie inaczej widzą demokrację niż ja. Nie gorzej. Po prostu inaczej.

To fascynujace jak pukt widzenie zmienia sie, to nie hopokryzja i klamstwa, to po prostu inne zdanie. Ktos kiedys powiedzial takie zdanie: roznica kulturowa jest tylko tym czym jest,roznica, ale nie nizszoscia :)

pozdrowienia
ewa

Temat: TYBET - WIELKI WYRZUT SUMIENIA

Mam wielu znajomych Chińczyków. Dziś rozmawiałam z jednym z nich, a jest to Chińczyk, który urodził się i pół życia spędził w Portugalii potem w Niemczech, więc nie miał ocenzurowanych informacji.
Swoją wiedzę o Chinach czerpał z gazet, jakie to Chiny są straszne, łamanie praw człowieka itd.
Wielkim szokiem było dla niego gdy pojechał do Chin na studia i zobaczył że wszystko to jest nieprawdą.
Co ciekawe, wszyscy moi chińscy znajomi, a są to studenci i doktoranci, więc wydawałoby się, że ludzie świadomi, nie uważają aby w Chinach działo się źle, aby nie mieli tam wolności.
Trzeba zrozumieć, że Chińczycy mają inną mentalność niż Europejczycy i wcale nie pragną jakiejś rozbuchanej autonomii dla siebie, tak jak pragną tego Europejczycy.

Co do Tybetu ( w Tybecie spędził też sporo czasu), poza tym że kraj ten jest dziki i jeszcze nie tak dawno kultywowano tam w świątyniach takie tradycji jak ściąganie skóry z ludzi dla Buddy (sam widział powywieszane ręce ludzkie), mówi że 95% Tybetańczyków chce należeć do Chin.
Te pozostale 5% to ludzie ze środowiska Dalajlamy, który wedle jego słów jest oszustem. " I on sam używał skóry do modeł" ale takich ingformacji o kulturze Tybetu nie ma w zachodniej prasie czy literaturze.
Te 5% ludzi z Dalajlamą na czele traktuje pozostałych jak niewolników. Oni nawet nie wiedzą jak wyglądają pieniądze, jak im pokazał widzieli je po raz pierwszy. Handlują na zasadzie barteru.

USA popiera Tybet, a mianowicie rządzące 5% na czele z Dalajlamą ze wzglądu na to, że jest ważnym punktem strategicznym przy rosnących w siłę i będących zagrozeniem dla USA - CHinach..
A niby dlaczego USA tak popiera niepodległość Kosova? Tak samo, chcą mieć swoją bazę w Serbii, znajdującej się pod wpływamu wrogiej USA Rosji.

Może wszystko to co powiedział nie jest takie czarno-białe, ale trzeba też z dystansem podchodzic do informacji serwowanych nam przez zachodnie media.

Też jakoś trudno mi uwierzyć w to, ze Zachód chce wolności Tybetu, tak dla idei...
Z Irakiem miało być też dla idei, teraz już nie rozmawia się nawet na ten temat czy się udało, ale kto kogo wykiwał przy robieniu "interesów" w Iraku i jakoś wszystkich przestało to już dziwić. A przecież tak głośno było potrzebie wyzwolenia tych biednych ludzi.

Najbardziej mnie to ciekawi, że każdy ze znajomych Chińczyków, a są to ludzie światowi, przeczy temu co pisze prasa zachodnia.

Mysle, że robią nam wielkie pranie mózgu, aby usprawiedliwic ewentualny atak na Chiny. Kiedyś walczyło się czołgami, ale teraz to nie wypada, teraz używa się barziej medialnej broni - wolności słowa.
To walka wielkich mocarstw o władzę i o ustalenie nowej "równowagi". Zachodnie media są również kontrolowane i to w jeszcze bardziej perfidny sposób, to jest dla mnie oczywiste, a kto tego nie widzi...to już nie zobaczy
Co Wy na to?

konto usunięte

Temat: TYBET - WIELKI WYRZUT SUMIENIA

Mysle, ze to co piszesz jest bardzo wazne, to glos jednej ze stron, cenny rownie mocno jak pozostale.

Z jednym zastrzezeniem. To, ze Tybet byl teokracja, brutalni rzadzona przez garstke mnichow jest faktem, nikt temu nie przeczy ale moim zdaniem takie stwierdzenie nie powinno byc argumentem za okupacja chinska, ktora tez jest faktem. To, ze chinskie wojska i chinskie wladze zaprowadzily w Tybecie tak wyczekiwany lad i sprawiedliwosc jest klamstwem. Reformy w Tybecie rozpoczely sie na dlugo zanim wojska Chinskiej Armii Ludowo-Wyzwolenczej wkroczyly do Tybetu, rozpoczal je XIII Dalajlama w pierwszej polowie XX wieku. Nie wiemy co by bylo gdyby XIV Dalajlamie dano szanse dzialac i w reformach isc dalej. Byc moze Tybet poszedlby droga modernizacji i dzis bylby demokratycznym krajem. Nie wiemy i nie ma co gdybac.

Niestety to co piszesz Ewo jest argumentem uzywanym przez strone chinska aby umotywowac swoja obecnosc w Tybecie. Jest abyt daleko idacym uproszczeniem. Takie myslenie prowadzi do prostych wnioskow, ze jesli jakis kraj lamie prawa czlowieka, jesli jest zle rzadzony, jesli jego mieszkancom zle sie dzieje to inny kraj ma prawo interweniowac a nawet powinnien. Nie ma sie co oszukiwac, ze nie takie byly motywy dzialania chinskich wojsk. Motywy byly czysto ekonomiczne, podobnie jak interwencja USA w Iraku. Z jakichs powodow ani Chiny, ani USA ani zaden inny cywilizowany kraj nie atakuje Korei Polnocnej choc umarly tam juz miliony ludzi. Niestety w Korei nie ma ani uranu, ani zlota, ani srebra ani innych strategicznych surowcow.

Osobiscie mysle, ze Twoj znajomy myli sie podajac liczbe 95% Tybetanczykow, ktorzy chca nalezec do Chin. Pokazaly to dobitnie marcowe zamieszki, pokazuje co roku ogromna liczba Tybetanczykow, ktorzy z Tybetu uciekaja. A uciekalo ich swego czasu do 3000 rocznie. Oczywiscie trzebaby zrobic dokladne badania i sprawdzic te liczbe ale mysle, ze byloby to znacznie wiecej niz 5%.Niestety o takie badania nie sposob wiec nigdy sie tego nie dowiemy.

Z ciekawosci zapytaj go kiedys skad takie liczby, czy czyms moze to podeprzec. Ale rozumiem go doskonale, gdy mowi, ze Chiny zobaczone na wlasne oczy sa zupelnie inne niz te wyczytane z gazet.

Generalna mysl nasuwa sie tylko jedna, Chiny nalezy oddemonizowac, Tybet odmitologizowac. Dopiero wtedy zaczniemy rozmawiac na rownych prawach i z rownych pozycji.



Wyślij zaproszenie do