Monika
Ciesielska
Managing Partner,
Carpenter Consulting
- IMSA Poland
Temat: Czy korporacja to zło?
Ostatnio bardzo modne stały się wywiady z przedstawicielami “białych kołnierzyków”, którzy zdecydowali się odrzucić korporacyjny reżim, na rzecz spędzania czasu z rodziną, realizowania swoich pasji, życia, na które nie mogli pozwolić sobie wcześniej. Moją uwagę zwrócił między innymi artykuł opublikowany w gazeta.pl pod jakże wymownym tytułem: Wracam i nie mam siły nawet na zrobienie prania. Streszczając zawartość: artykuł opowiada o niedoli pracowników korporacji, związanej z ciężką, wielogodzinną pracą, tępieniem kreatywności, kopaniem dołków jeden pod drugim, marazmie, nudzie, a wszystko to okraszone cytatem: “Dopiero, jak odeszłam z pracy, zauważyłam, że są pory roku”. Ten artykuł to dopiero początek. W kolejnych przeczytałam o historii menedżera korporacji telekomunikacyjnej, który został surferem, liderze zespołu IT, który założył firmę informatyczno-medyczną, dyrektorze w ogromnej firmie kosmetycznej, który został rolnikiem i tak dalej. Każda z tych osób miała “wszystko”: świetną karierę, pieniądze, prestiż, jednak zdecydowała się na porzucenie tego w imię wolności i swobody (przewijają się również wątki romantyczne). Jednak czy to wszystko nie jest trochę naciągane? Czy to nie jest tworzenie ideologii do decyzji, która została podjęta w oparciu o różnego rodzaju czynniki, w tym około-korporacyjne?Na co dzień spotykam kandydatów, którzy pracują w korporacjach i są to ludzie, którzy obejmują odpowiedzialne stanowiska, od których firma wiele oczekuje, ale oni otrzymują wiele w zamian. Są to ludzie, którzy dzięki korporacji mogli rozwinąć swoje kompetencje, nabyć nowe umiejętności i zdobyć doświadczenie, które w innym miejscu nie byłoby dla nich osiągalne. Są to to osoby, które mimo ciężkiej pracy, utrzymują work-life-balance na właściwym poziomie i znajdują czas na rozwijanie swoich pasji. Spotykam również kandydatów, którzy pracują w korporacjach i bardzo często zmieniają pracodawcę, bo nie mogą dogadać się z zespołem, czy pracodawcą. Pracują po kilkanaście godzin dziennie, a praca jest jedyną rzeczą, która ich interesuje. Czy zmieni to praca w małej firmie, bądź na własny rachunek? Obawiam się, że niekoniecznie. Nadal mogą mieć problem z komunikacją, nie znajdować czasu na pasje, a praca stanie się tym cięższa, bo zależna tylko od nich i nie będzie już kompletne miejsca na życie prywatne.
Dobrych kilka lat temu sama pracowałam w firmie będącej częścią dużej, sieciowej organizacji. To właśnie wtedy podjęłam decyzję o założeniu własnej firmy. Ale nie dopiszę do tego ideologii, że stało za tym korporacyjne zło, a jedynie: fatalny menedżer, który nie potrafił zarządzać kilkuosobowym zespołem bardzo ambitnych osobowości. Energia zużywana na rozgrywki personalne, powinna być ukierunkowana w rozwój biznesu, tymczasem zabrakło po prostu umiejętności menedżerskich. To się zdarza, ale nie dowodzi ułomności tworu jakim jest korporacja, lecz jedynie pokazuje, że czasem zawodzą ludzie. Sytuacja, taka jak ta, mogła mieć miejsce również dobrze w małej i średniej firmie.
Korporacja ma swoje wady i zalety. Istotna jest odpowiedź na pytanie jakie są nasze oczekiwania, na co jesteśmy w stanie się zgodzić i czy odpowiadają nam reguły panujące w danej firmie. Myślę, że korporacje nie są złe, czasem pracują w nich po prostu niewłaściwi ludzie. Czy zgadzacie się z tą teorią?