Temat: Tajlania - co warto a czego nie warto...
Wróciłam z Tajlandii 3 tygodnie temu i nie żałuję żadnego punktu wyjazdu.
Bangkok - standardowo świątynie, szczególnie Wielki Pałac, Wat Pho. Vimanmek (letna rezydencja króla, w całości z drewna tekowego), dom Jima Tompsona (piękny w tajskim stylu). W Chinatown też mi się podobało, mimo tłumów, ale za to praktycznie brak białych na ulicach, bazarki z różnymi dziwnymi produktami, zatłoczone uliczki, IMO ta dzielnica ma swój klimat. Nocą zmienia się nie do poznania, na pasach ulic rozstawiane stoliki i krzesełka, po 23 te "restauracje" nadal są pełne ludzi. Do tego najlepsze Dim sumy jakie jadłam za grosze. :) W centrum handlowym MBK można kupić najtaniej pamiątki. Warto się choć raz przejechać tuk tukiem, spróbować paskudnego duriana, o niebo lepsze Pad Thai, wszelkiego rodzaju curry i chociaż raz zamówić potrawę "thai style", żeby się przekonać co naprawdę oznacza słowo pikantne.
Chiang Mai - koniecznie Doi Suthep, przepiękna świątynia. Podobno warto trekking (nie testowałam niestety, odstraszyły nas prognozy pogody mówiące o ulewach, których btw nie było). Głaskanie tygrysów! Zdaję sobie sprawę, że dla typowego backpackersa to delikatnie mówiąc kiepska rozrywka, ale że ja się do tej grupy nie zaliczam... Tygrysy są bez łańcuchów, jest kilka grup wiekowych, najmłodsze mają 3 miesiące, najstarsze 17. Wchodzi się do ich wybiegu i można czochrać kota do woli :D Na raz w klatce z dorosłymi jest 3 opiekunów i 2 turystów, także tłoku nie ma. Na słoniach jeździliśmy w Maesa Elephant Camp, nam się podobało. Nikt słonia nie bił, nie kłuł i mu nie dokuczał, jak to można czasem w relacjach przeczytać. Na jednym siedzi 2 turystów + opiekun, a cała wyprawa trwa godzinę. W Chiang Mai warto też pozwiedzać samo miasto, co krok to jakaś świątynia. Wspomniana w wątku wioska Karen (długie szyje) jest dość kontrowersyjna. Z jednej strony warto zobaczyć będąc tak blisko, do tego kasa z biletów idzie do tych ludzi... Z drugiej jednak strony wrażenie jest dość smutne, takie "zwiedzanie ludzi", zaglądanie im w kąty, przyglądanie się przebranym dziewczynkom z obręczami na szyjach a czasem i nogach.
Koh Lipe - malutka wyspa, zero dróg, aut. Rafa tuż przy hotelu, puste plaże z drobniutkim piaskiem (w kwietniu puste). Często poza nami nie było w okolicy nikogo. Miła atmosfera, chociaż IMO nie dla imprezowiczów. Ja większość czasu spędziłam na snorkerlingu. :]
Krabi - plaża Ao Nang brzydka, za to polecam zwiedzanie okolicznych wysepek. Szukający odludnych miejsc będą zawiedzeni, ale takich tłumów jak w sezonie w Europie też nie ma.
IMO nawet największy malkontent ulegnie czarowi Tajlandii. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. :)
Magdalena Derewęda edytował(a) ten post dnia 05.05.11 o godzinie 03:00