Temat: Sytuacja powodziowa w Tajlandii
sytuacja na poludniu normalizuje sie, trwa liczenie cial (m.in. na plazach i wylawianych z morza - zatonelo 10 lodek rybackich), liczba ofiar z rana byla 150, codziennie doliczanych jest 10-20.
tajski naukowiec twierdzi, ze El Niño, odpowiedzialny za susze w azji pdl-wsch w pierwszej polowie roku, juz sie skonczyl i w jego miejsce wskoczyla La Niña - w zwiazku z tym, obawia sie opadow na poludniu az do lutego, a sztormow do polowy grudnia - jest to tylko teoria, nie dyskutowana jeszcze szerzej i raczej nieprawdziwa.
http://www.thaivisa.com/forum/topic/413767-as-waters-r...
Dochodzi do odosobnionych incydentow (np strzelanie na postrach) przy rodziale pomocy powodzianom czy w klotniach miedzy wioskami, czyje domy i pola maja byc w pierwszej kolejnosci odwiadniane.
na marginesie - boje ostrzegawcze przed tsunami na phuket wkrotce przestana dzialac, bo wladzy "nie stac" na zmiane akumulatorow.
relacja gecko (zaraz przed powazna powodzia na poludniu - lub doniesienia agencyjne byly przesadzone, bo jednak udalo mu sie wjechac i wyjechac z had yai, podzczas gdy agencje twierdzily, ze miasto odciete) skopiowana z innego forum o tajlandii. Gecko chcial zaoszczedzic na powrocie z bangkoku do Londynu, lecac tanimi liniami z kuala lumpur. Ot, szczesliwie zakonczona przygoda turystyczna:
"Opuscilem Bkk 1 .11 wieczorem; we wtorek 2.11 od rana jazda w rejonie Had Yai to bylo cos nie z tej ziemi - podtopione drogi i domy (ogolnie nie wyzej jak 1 metr, ale domy w nieckach zalane po okna) , powyrywane drzewa i zlamane slupy elektryczne - chyba mieli tornado takze.
Robilismy zdjecia z busa; Ludzie po plywajacy na lodkach po miastach, zdechle bydlo, wojsko i spychacze uwalniajace droge od drzew... Autobus przedzieral sie przez miejsca gdzie bylo min pol metra wody. Zamiast o 7 rano autobus dojechal wreszcie po 11 ej do stacji autobusowej Had Yai- i szok, wszyscy twierdzili ze z powodu powodzi nic nie wyjezdza, pociagi tez wstrzymane; to samo w prywatnych agencjach, zadnych polaczen, miasto odciete od swiata.
Mowili ze trzeba pare dni przeczekac, ale dla mnie taki wariant nie istnial, bo bylo za pozno aby przeniesc bilet. Poniewaz logicznie nic duzego i zorganizowanego nie wyjezdza, postanowilem jakos przedrzec sie do granicy, to ok 70 km, liczac ze tam juz poza epicentrum powodzi cos sie trafi. Cudem wpadlem na goscia w miniwanie, ktory zgodzil sie za 500 baht (chcial 1000) dowiezc mnie do przejscia.
I ogolnie bylo tylko jedno miejsce gdzie woda bylo do pol metra, poza tym jechalismy glowna droga i co dziwne bylo w miare spoko. Dojechawszy do granicy zaczalem szukac czegos do KL, obszedlem miasteczko i zero efektu - z granicy nic nie odjezdzalo, a z glebi Tajlandii dojechac nie moglo, bo rejon Had Yai pod woda. Po godzinie lazenia (z niemal 40 kg bagazu na sloneczku) zdecydowalem sie na przemarsz pieszy do Malezji, na szczescie sie nie czepiali (tam przejscie raczej jest dla zmotoryzowanych). Po stronie malezyjskiej zasluzony odpoczynek i czekanie na okazje, jakiej nie bylo - rzadkie vany i busy malezyjskie nie chcialy wziac nieznajomego bialego i sytuacja stawala sie paradoksalna...
Wiec moja ostatnia szansa to bylo wyrwac sie z "martwej" granicy i dostac sie do miasteczka malezyjskiego, gdzie powinny byc jakies lokalne busy do stolicy. Blisko przejscia byl postoj taxi malezyjskich i za 200 baht dojechalem 10 min do Chongul - na ministacji busow bylem ok 15ej, a tam powiedzieli, ze jedyny autobus do KL bedzie o 21.30
kanya Krongboon edytował(a) ten post dnia 06.11.10 o godzinie 20:57