Julia Siewierska CFO, biegły rewident
Temat: Jak mozna sie najlepiej dostac z Bangkoku do Angkor Wat?
Robilam te trase 3 dni temu, ponizej kilka najswiezszych informacji:w zasadzie wszystko, co napisal Artur idealnie sie zgadza, moze za wyjatkiem numerow okienek, w ktorych kupuje sie bilety do Aranyaprathet ;)
Szopa z ludzmi probujacymi wcisnac wize za wieksze pieniadze oczywiscie tez byla, mimo, ze wyraznie powiedzielismy pani z tuk-tuka, ze mamy vize i chcemy prosto na granice. I tak Was tam zawioza, chyba nie da sie przed tym obronic ;) We wpomnianej szopie, nawet jesli powiesz, ze masz wize, i tak posadza cie przy stole i wcisna papiery do wypelniania, tlumaczac, ze potrzebujesz kilku stempli w paszporcie, zeby wydostac sie z kraju.
Na granicy wszystko idzie w miare bezbolesnie, ja mialam e-vize, wiec na nic nie musialam czekac ani za nic extra placic, moi znajomi, ktorzy nie wyrobili sobie wizy przez internet, rzeczywiscie zaplacili 3 dolary wiecej za "usprawnienie" procesu wyrabiania ;) Rzeczywiscie pewnie mozna bylo usiasc na krzeselku i spokojnie poczekac, jak pisal Artur, ale wolelismy nie ryzykowac. Aha, na granicy skieruja Was jeszcze do punktu, gdzie trzeba wypisac oswiadczenie o stanie swojego zdrowia, mnie to troche zbilo z tropu, bo myslalam, ze znow chca nam cos wcisnac, ale nie ma sie czego obawiac, bo nic to nie kosztuje.
Po przekroczeniu granicy oczywiscie osaczyla nas grupa naganiaczy, szli za nami jakies 10 minut, w koncu wsiedlismy do prywatnegop samochodu, ktorego kierowca zatrzymal sie przy nas i zaoferowal podwozke do Siem Reap za 25 USD. Podroz minela bezproblemowo, zajela jakies 2 godziny. konflikt powstal dopiero w Siem Reap, poniewaz w samochodzie rozlozylismy mape i okazalo sie, ze wioza nas nie tam, gdzie chcielismy ;) Zatrzymalismy sie na stacji benzynowej, gdzie natychmiast obskoczyla nas masa ludzi, kierowca bezradnie rozkladal rece i mowil, ze nic nie zalezy od niego, tylko od jego "Company". negocjacje trwaly 20 minut, w koncu zawiezli nas do hotelu, ktory zarezerwowalismy. Generalnie trzeba byc stanowczym, mowic, ze juz sie wczesniej bylo w Kambodzy i ze zna sie ich wszystkie sztuczki ;) Nikt nie byl agresywny, oczywiscie nagabywanie przyjelo bardzo intensywna forme, ale ani przeza chwile nie czulam sie zagrozona.
Pozdrawiam z Siem Reap i zycze powodzenia przy przekraczaniu granicy ;)Julia Siewierska edytował(a) ten post dnia 19.09.09 o godzinie 03:04