Temat: a co z dojazdem w bieszczady
Ze stopem w Bieszczadach jest ciekawie.
Kiedyś kumpela złapała stopa z Warszawy do Cisnej (jakaś ciężarówka - samochód, nie kumpela ;-).
Ja kiedyś jeździłem transportem, za przeproszeniem, publicznym, ale ostatnio byłem ze szwagrem własnym samochodem.
Od mojej strony wyglądało to tak, że gdy jeździliśmy po Bieszczadach, to braliśmy na stopa każdego, kto się tylko nawinął. Po prostu czułbym się jak ostatni sk....yn, gdybym jakiegoś stopowicza nie zabrał.
Podobnie w drodze powrotnej do W-wy: jedna parka z Sanoka do Niska, druga parka z Niska do Lublina (obie pary wracały z Bieszczadzkich Aniołów).
Co ciekawe im dalej od Bieszczad, tym mniej chętnie się zatrzymywaliśmy.
Oczywiście poza Bieszczadami nie byłoby mowy o jakichkolwiek wyrzutach sumienia z powodu nie zabrania kogoś na stopa.
W Bieszczadach jest jednak inny świat (pozytywnie), a reszta to Babilon (wszechobecne zło).