Marta
Górniewska
Student, Akademia
Medyczna w Warszawie
Temat: Z czego słynie kuchnia szwedzka?
"Uczta rakowaTen, kto odwiedza Szwecję w sierpniu nie może nie zauważyć „rakowej" aranżacji sklepowych witryn. Sklepy papiernicze oferują śliniaczki w raki, papierowe talerze, serwetki i zabawne czapeczki, by nie wspomnieć o dużych lampionach z wizerunkiem okrągłej tarczy księżyca, w sklepach z wyrobami metalowymi można nabyć specjalne noże do raków, księgarze proponują rakowe piosenki, w sklepach z artykułami gospodarstwa domowego przyciągają wzrok wymalowane w raki półmiski, czarki, kieliszki i karafki, a w sklepach spożywczych oczywiście nie ma prawa zabraknąć mrożonych raków po okazyjnych cenach.
Nigdzie nie wielbi się tych skorupiaków równie mocno jak w Szwecji. Częściowo ma to uwarunkowania gastronomiczne. Szwedzki „rak szlachetny" jest bowiem dużo smaczniejszy od swoich krewniaków z innych krajów. Ale przede wszystkim właśnie w Szwecji jedzenie raków przybrało postać rytuału, któremu towarzyszą wszelkie możliwe rekwizyty, a szczególnie mile widziany jest prawdziwy księżyc w pełni.
Zwyczaj ten narodził się stosunkowo niedawno, nie powstał jednak pod wpływem sentymentu do romantyczności natury, to efekt biurokratycznych poczynań, w których wyniku sto lat temu zezwolono na połów raków wyłącznie podczas dwóch jesiennych miesięcy. Kiedyś jeziora w centralnej Szwecji obfitowały w to „czarne złoto". Trafiało ono do luksusowych restauracji Paryża, Londynu i Berlina. Gdy rakożerne szwedzkie mieszczaństwo - zwykli ludzie nie brali bowiem takiego „świństwa" do ust - musiało czekać na przyjemność delektowania się tym przysmakiem do późnego lata, aż się prosiło, żeby odpowiednio uczcić jego powrót na stoły. I tak się zrodziła kräftskiva - czyli przyjęcie rakowe. Ale w roku 1907 amatorów raków znów poraziła hiobowa wieść: grasująca wśród ich ulubieńców zaraza, dla odmiany szlachetnej zabójcza, bardzo poważnie przerzedziła szwedzkie wody. Zwyczaj organizowania kräftskiva przetrwał jednak dzięki sprowadzaniu tych skorupiaków początkowo z Turcji, później z Hiszpanii, a obecnie z Ameryki. Szwecja jest największym ich importerem.
Niełatwo jeść raki po szwedzku, ale udział w przyjęciu być może pozwoli nam zrewidować utarte wyobrażenia o szwedzkiej oziębłości."
źródło: http://www.unityline.pl/informacje_dla_podroznych/szwe...