konto usunięte

Temat: Jacek Kudłaty przemierza Australię

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team przemierza Australię w poszukiwaniu kolejnych dróg wspinaczkowych.

Z NAJNOWSZEJ RELACJI JACKA:
„Z Perth ruszyliśmy na południe do Margaret River, świadomie nadkładając nieco drogi, aby zaliczyć choćby jeden dzień wspinu więcej przed drogą, której z perspektywy dnia dzisiejszego nie chciałbym więcej powtarzać. Wapienne formacje położone bezpośrednio przy oceanie (jedyna tego typu skała w całej Australii) kusiły nas bardzo i jako miłośnicy takiego wspinu bardzo chcieliśmy wyszukać tam ściany na nowe linie. Niestety bez efektu, tracąc za to kilka cennych dni… W strugach deszczu dobiliśmy do Esperanzy. Nie wiem czy to ta sama Esperanza, którą znamy z płyty Mano Chao, ale zakładamy, że tak skoro leci w naszej bryce non stop, ustępując jedynie chwilami miejsca dla Czesia Niemena. Hitem za to tutejszej Esperanzy jest Przylądek Le Grande, gdzie kangury lubią wylegiwać się na plażach o niewyobrażalnym kolorze piasku. Takiej sceny nie udało nam się zaobserwować, za to widzieliśmy coś zupełnie niebywałego. Pogoda spłatała nam miłego figla i tuż przed zmierzchem niebo odsłoniło się z ciężkich burzowych chmur, udostępniając nam niezwykły zachód słońca. Razem z parą hipisów, zapoznaną przed chwilą (od roku w trasie 30-letnim VW terrorystą przemierzyli ponad 20.000 km bezdrożami wokół Australii-szacuneczek!), żwirową Gravel Road ruszyliśmy wprost w stronę zachodzącego słońca...

Rzucamy się na obłe granitowe głazy o nieprzyjaznej wspinaczkowo fakturze - póki światło i rześkość poranka dopisuja. Po 2 godzinnej sesji Mateo wytycza nowego, mocno siłowego i psychicznego balda za 7b+. Krew broczy z paluchów, ale ponoć było warto. J Wypatrujemy skrótu, na mapie co prawda widnieje jak byk: 4x4 ONLY !, ale na zapinanej na kłódkę stacji benzynowej w buszu mówią, że powinniśmy przejechać. Tak też robimy, ale wertep taki, że 200km do Balladonii zajmuje nam cały dzień, a noże i widelce przebijają się z szafek na zewnątrz… Średnia nam mocno spada, mamy tylko nadzieję, że jakiegoś GPSa wypożyczalnia nam nie zamontowała, bo teoretycznie nie możemy zjechać z asfaltu…

Jeszcze pełni optymizmu fotografujemy się przy znaku: „ 146km zupełnie prostego asfaltu-najdłuższa taka linia w całej Australii”. To co nastąpiło potem to najnudniejsza i zarazem najsmutniejsza podróż jaką kiedykolwiek odbyliśmy. Cmentarzysko kangurzych ciał rozdziobywanych na miejscu przez tutejsze kruki nie nastrają... To blisko 40 metrowe ciężarówki, zwane drogowymi pociągami i ich kierowcy -niewyobrażalnie opasłe karykatury ludzkie (przy których nasi tirowcy to anorektyczni królowie wdzięku i elegancji ), walą nocą na oślep po swoje 18 dolców za godzinę.

Pomyśleć, że my za jedyne 150 dolców mogliśmy oszczędzić sobie tej makabry i po 2 godzinach wysiąść z samolotu w Melbourne… Tymczasem mija kolejny dzień za kółkiem w dodatku nasza nienasycona bryka wciąga 20-ty bak paliwa, średnio obliczamy jej spalanie na 20l na 100km… Cena benzyny na tym pustkowiu skacze z 1,5 dolara na 2 , ale to nic przy wodzie, której butelka kosztuje tu 5 zamiast 1,5 dolca! Bezkresna monotonia krajobrazu nie ma sobie równej. Co kilkadziesiąt kilometrów mijamy tabliczki, które ostrzegają: „zmęczony kierowca umiera” - jak dla mnie lepiej by tu siadło słowo „znudzony…” Jeszcze 40 lat temu za taki „wyczyn” trafilibyśmy na okładki lokalnych gazet, dziś plasujemy się w jednym szeregu gdzieś pomiędzy killerami z Road Train-ów, a dziadkami w campo-wozach, rozpamiętującymi pionierskie czasy… Uffff, co nas podkusiło.”

Jacek Kudłaty z Alpinus Expedition Team, Mateusz Kilarski oraz Miguel Loureiro z Portugalii są w drodze z Perth w kierunku Melbourne. Ekipa chce przebyć drogą lądową cały kontynent z zachodu na wschód w celu wynalezienia dziewiczych skalnych ścian, nadających się do wspinaczki oraz wytyczenia na nich pierwszych polskich dróg wspinaczkowych. Razem z ekipą tradycyjnie podróżuje będzie Sławek Sławatecki z Hybryda Film Studio, realizując materiał filmowy z wyprawy.