Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...
Magda Biskup:
Jolanta I.:
A ja prosiłam żeby się z tymi wywodami przenieść do nowego tematu....
tym daleko idącym OT rozwalacie Magdzie wątek....
Niesamowite jest to, że ten wątek już ponad 2 lata budzi zainteresowanie. Nie wiem czy jest na Goldenline inny tak wątek z tak długim życiem :) Omówiono w nim już dziesiątki kwestii, ale na dobrą sprawę dalej nie ma w nim odpowiedzi na moje oryginalne pytanie, czyli "jak wygląda powrót do rzeczywistości? jak na dziurę w życiorysie reagują potencjalni pracodawcy?..." . Chodziło mi oczywiście o odpowiedź od kogoś kto coś takiego przerobił, a nie tylko od teoretyków tematu ;) Coś mi się zdaje, że sama sobie na to pytanie odpowiem za kilka miesięcy, kiedy skończy się podróż :)
Pozdrawiam
Magda
http://careerbreak.wordpress.com
Ja Ci odpowiem jako praktyk i jako pracobiorca i pracodawca.
Gdy starałem się o pierwszą pracę. Moje wcześniejsze wyjazdy robiły duże wrażenie. Może dlatego że był to czas gdy podróżowanie nie było tak powszechne jak dziś. Potem gdy miałem już trochę doświadczenia i bywałem na innych rozmowach o pracę też zawsze byłem pytany co i gdzie robiłem. Było to postrzegane bardzo miło i fajnie, nigdy jednak więcej nie było to żaden dodatkowy argument.
Zgłasza się do nas do pracy wielu ludzi, którzy ostanie lata spędzili w Angli, Irlandii itd. To nie to samo ale w powszechnym mniemianiu trzeba było mieć trochę odwagi żeby się na taki krok zdecydować. Nie tylko takie "saksy" na Wyspach nie robią wrażenia, wręcz odwrotnie są raczej nie najlepiej widziane. Powiem to wprost - to pójście na łatwiznę. W ostatnich latach to było najłatwiejsze z wyjść.
Wracając do poważnych podróży, o których tu mowa. Zawsze człowiek z takimi doświadczeniami jest ciekawy. Pracodawcy szukają jednak ludzi, do pracy a nie do opowieści. Jeśli ktoś ma dłuższą przerwę w pracy, zaraz rodzi się pytanie dlaczego go nie było. Czy to tylko kaprys, czy może ostania firma go nie chciała? Do tego dobre firmy chcą ludzi na dłużej a nie na chwilę a wyrażane na głos chęci ciągłego włóczenia się po świecie, podnoszą ryzyko, że taki pracownik nagle zrezygnuje. A tego pożądne firmy nie potrzebują. Szuka się też ludzi ustabilizowanych. Od dobrej firmy można wymagać, jakiegoś oddechu od czasu do czasu aby swoją pasję realizować.
No i najważniejszy aspekt. Jeśli to wyjazd czysto poznawczy, turystyczny, wypad na długie wakacje - nie ma on żadnego efektu rozwoju zawodowego to jest to jednak z tego punku widzenia stracony czas, w którym można się było czegoś nauczyć. I nie ma znaczenia poznawanie języka, kultury Papuasów, przełamywanie siebie itd. Język obcy jest dziś standardem, znajomość kultury Papuasów ciekawym hobby a wytrwałości nauczy każdego dopiero codzienna praca.
Ja rozumiem chęć podróżowania itd. ale gdybym miał wybierać między doświadczonym człowiekiem bez takich "ekstrawagancji" w życiorysie a młodym entuzjastą dalekich kultur, wybrałbym raczej tego pierwszego kandydata. Oczywiście to zależy co miałby ten ktoś dokładnie robić.
Tak jak pisałem kilka miesięcy temu. NIE LICZCIE,że sam wyjazd da Wam pracę. Tak się nie stanie.
I trochę OPTYMIZMU. Wszystko to nie jest żadna zasada. Ważne jest stanowisko i podejście przełożonego a najważniejsza jest WASZA OSOBA. Każdy mądry i pracowity znajdzie dla siebie miejsce.