Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Magda Biskup:
Arkadiusz Bednarek:
2. Niestety moje doświadczenia (zarówno podróżnicze jak i doświadczenia jako pracodawcy) dowodzą tezy, iż mimo że podróże kształcą to nie dają one żadnych prawie przewag w życiu zawodowym !!!! Mówię oczywiście o przedstawianym w tej dyskusji tzw. włóczeniu się. Wierzcie mi proszę, że z punktu widzenia pracodawcy niczego co byłoby przydatne się w tym czasie nie uczycie. Oczywiście jest język lub języki, jest inne spojrzenie na człowieka, który potrafił poradzić sobie w różnych trudnych sytuacjach, miał inicjatywę itd. Robi to wrażenie jednak tylko na początku kariery zawodowej. Potem najważniejsze są własne konkretne dokonania i osiągnięcia, doświadczenie, przepracowany czas itd. Wiem, że burzę idylliczny obraz jednak tak to jest.

Bardzo dawno na tym blogu napisałem: „długa podróż na początku dorosłego życia jest świetnym doświadczeniem ale w dłuższej perspektywie brak stabilizacji jest raczej destrukcyjny niż budujący”. I tego wciąż się trzymam. Nie wierzcie, że po powrocie z Filipin, Fidżi czy Australii tylko z tego powodu, że tam byliście nagle wszystkie drzwi będą dla Was otwarte. To już nie ten czas.
Wniosek: Patrzcie na wszystko realnie i nie liczcie na cuda.

O jednym zapominasz - nie kazda osoba chodzaca po tej ziemi marzy o tzw. kareirze. Sa tacy, ktorzy nie potrzebuja wysokich stanowisk, kosmicznych zarobkow, wladzy i garnitura. Sa tacy, dla ktorych praca jest tylko zarabianiem pieniedzy na szczesliwe zycie, a nie celem samym w sobie.
Wyjezdzajac nigdy nie myslalam, ze po powrocie beda sie o mnie pracodwacy zabijac. I z tych ludzi, ktorych w podrozy spotykam nikt nie ma takiego podejscia. Z mojego doswiadczenia wynika, ze ogromna wiekszosc ludzi podrozuje, bo po prostu takie mieli marzenia, a nie dlatego, ze licza na awans po powrocie.
Dluga podroz jest wlasnie tym - dluga podroza, a nie niczym innym.

Pozdrawiam
Magda

O ile z poprzednim Pani postem mógłbym polemizować (ale nie będę, bo za daleko odbieglibyśmy od tematu), o tyle z tym zgadzam się - gdyby to było matematycznie możliwe - w 300%!!! :-)
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Magda Biskup:
Widze, ze Wojtek po raz kolejny sie uaktywnil;) Juz raz w tym watku Wojtek swoja sytuacje przedstawial i dostal kilka odpowiedzi, ale widze, ze nadal szuka sposobu na swoja sytuacje.
Fakt, już pisałem, nie szukając (tak jak i teraz nie szukam) gotowych recept, lecz raczej oczekując odpowiedzi na moje generalne pytanie/nia (faktycznie opisujące jednak moją konkretną sytuację, która wszakże mogłaby być udziałem dowolnej innej osoby), które można by streścić jako "a co jeśli...?" Takich odpowiedzi konstruktywnych nie dostałem.

Od czasu tamtego posta moja sytuacja uległa zmianie, więc pytania, które zadawałem wtedy są jeszcze bardziej "palące", niż wtedy.

Jesli chodzi o pytanie na temat kasy i jak dlugo trzeba pracowac zeby ja odlozyc to ja mam odpowiedz - nam zajeto to dokladnie 17 miesiecy. Dwie osoby pracujace na pelen etat. W tym czasie nazbieralismy na 14 miesiecy podrozy po Azji i Ameryce Poludniowej i na przynajmniej 6 miesiecy zycia po podrozy. Zarabialismy ta kase w Australii i to na pewno zrobilo roznice, bo tam sie w koncu duzo lepiej zarabia. Z tym, ze jesli komus na serio zalezy na realizacji marzenia o podrozy, to wyjazd za granice, do kraju gdzie lepiej mozna zarobic, wlasnie po to, zeby na taka podroz odlozyc, nie bedzie problemem. To oszczedzanie wymagalo duzego wysilku, trzeba bylo splacic troche dlugow, zmienic przyzwyczajenia itp, ale sie udalo.
Wie Pani, Pani (i większość z piszących te słowa) jest jeszcze młoda. Ja już nie (choć stary także nie). I jak się ma 20, a nawet 30 lat, to 17 miesięcy nie jest aż tak długim czasem. Ale jak jest się w moim wieku, to nawet pół roku jest strasznie długim okresem. Im bardziej będę zwlekał (żeby zdobyć pieniądze lub z jakiegokolwiek innego powodu), tym będę starszy, a im będę starszy, tym mniej będę miał szans, możliwości - a kto wie, może i chęci - na taki "wyczyn". Ponadto mówią tu Państwo dużo o różnych "głosach wewnętrznych", które każą robić coś tu i teraz albo tak, a nie inaczej, które pchają do wędrówki. Ja też mam taki głos, który mówi: "ten moment jest TERAZ!". Potem skrzecząca rzeczywistość mówi, że może ten moment jest i teraz, ale co z tego. Ponadto, jak już wspominałem, celem mojej podróży nie miałaby być tylko podróż i poznawanie ludzi oraz krajobrazów, ale działalność charytatywna (swego rodzaju). Fundacja, na rzecz której miałbym robić pewne rzeczy, jest zainteresowana już, nie moge im powiedzieć, "wiecie co? poczekajcie 17 miesięcy". Wreszcie, nie wyobrażam sobie, szczerze mówiąc (choć i tak zapewne tak się skończy), że mógłbym w obecnym miejscu pracy pozostać jeszcze 17 miesięcy (każdego dnia marzę, by "prysnąć" z tej roboty i tylko sytuacja z matką i dziewczyną oraz zobowiązania finansowe powstrzymują mnie od tego). Paradoksalnie z drugiej strony jedynie obecna praca i obecne stanowsko pozwalają mi zarobić tyle, że mogę mieć jakąś nikłą nadzieję na zebranie odpowiedniej kwoty. Mogę więc albo natychmiast czmychnąć i odgrodzić się od obecnej pracy podróżą, albo zacisnąć zęby i kontynuować (ryzykując - i to NIE JEST użalanie się, bo już są pierwsze małe symptomy - zawał lub wylew lub wrzody), dopóki nie uzbieram kasy.

Inna sprawa to kwestia priorytetow. Jesli komus na czyms bardzo zalezy to znajdzie wyjscie z sytuacji. I tu pojawia sie inna kwestia - kompromis. Jesli nie mozesz wyjechac teraz na dlugo do Afryki, to moze mozesz zrobic cos innego? Wyjechac na 3 miesiace a nie na 2 lata?
Obydwie opcje o tyle niedobre, że kłócą się z całą ideą owej działalności charytatywnej. Być może (i może to wada, a może nie) chcę po prostu albo zrobić coś "dużego", albo w ogóle. Więc albo Afryka i 2 lata (krócej tylko w przypadku niewystarczających funduszy), albo nic (chociaż jest jeszcze jeden projekt, znacznie krótszy, ale do niego - ze względu na jego totalnie "szalony" charakter - już na pewno nie przekonam sponsorów, a kwotowo wychodzi mniej więcej tyle samo, co dwuletnia Afryka z powodu ilości sprzętu, jaki należałoby kupić oraz koszmarnie wysokich cen biletów lotniczych).
Zaczac intensywnie oszczedzac i w miedzyczasie czekac na poprawe sytuacji?
Pracowac nad przekonaniem dziewczyny?
No cóż, gdyby człowiek był przedmiotem, można by go naginać i wyginać. Na szczęście i jednocześnie niestety nie jest przedmiotem i jeśli ma własną wizję życia, świata, mnie, podróży - to przekonanie jej jest zadaniem jeśli nie niewykonalnym, to na pewno koszmarnie trudnym. Oczywiście nie wnikam i nie chcę wnikać, jaką sytuację mają Państwo z najbliższymi, ale wiem, że na pewno jest o wiele fajniej, milej i mniej stresująco mieć ukochanych, rodzinę i przyjaciół, którzy przychylnie patrzą na Państwa "szaleństwa". Z pewnością wówczas i na tym forum miałbym jeden powód mniej do "narzekania".
Po prostu trzeba tak uksztaltowac rzeczywistosc zeby nam zaczela bardzij sprzyjac. Czy Ty myslisz, ze jak tak po prostu pewnego dnia stwierdzilam, ze rzucam wszystko i wyjezdzam? To byl dlugi proces, trzeba bylo zwalczyc obawy, stereotypy itp. Ale sie udalo. 3 lata temu wydawalo mi sie, ze taki wyjazd to jest cos czego ja nigdy nie osiagne, ale sie udalo.
Taaa, no to może mam jeszcze szansę, bo mnie sie ten mój pomysł pojawił w tej mojej popapranej głowie dopiero dwa lata temu?...

Tak wiec Wojtku, mysle ze masz dwie opcje. Albo uwierzysz, ze przy pewnym wysilku (nie mowie, ze malym) mozesz osiagniac swoj cel, i sie bedziesz tego trzymal
Tu w ogóle - poza pieniędzmi - nie ma mowy o wysiłku. Tu mowa o relacjach międzyludzkich i uczuciach. A wysiłek w tych sprawach nie ma nic do rzeczy. Stanę na wysokości zadania i wyjadę w końcu - załóżmy. Wszystko w końcu się uda, a ja znajde się na upragnionym Czarnym Lądzie. Zrobię wysiłek, by tak się stało. Ale będę sam/samotny. Ale matka stwierdzi, że nie ma już syna lub wyzionie ducha ze strachu/obawy. Alternatywnie, zostanę z matką i dziewczyną, założę rodzinę, będę wiódł spokojny żywot. Ale - jak to było? "za dwadzieścia lat będę żałował bardziej tego, czego nie zrobiłem, nikż tego, co zrobiłem"...

, albo stwierdzisz, ze to jest nie do
zrobienia i zapomnisz o planach. Tu na tym forum juz wszystkie rady dostales. Nie ma co dalej szukac zlotej recepty na Twoje problemy. Albo sam je rozwiarzesz, albo z nimi zostaniesz. Wszysko w twoich rekach.

Pozdrawiam
Magda
http://careerbreak.wordpress.comWojciech B. edytował(a) ten post dnia 29.10.09 o godzinie 20:10

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojtku, wszystko rozumiem, poza jednym. Czego Ty od nas, forumowiczow, wlasciwie oczekujesz? Opisales swoja sytuacje kilka razy, dostales wiele komenatrzy i rad, z ktorych zadna nie wydaje sie Ciebie zadawalac, i dalej w kolko powtarzasz swoja litanie. Nie bardzo juz wiem, czy liczysz na kolejne odpowiedzi i nowe pomysly na Twoj problem, czy moze po prostu potrzebujesz sie wygadac... Jesli uwazasz, ze nikt z nas nie moze Ci nic madrego zaoferowac, to moze czas przestac w kolko roztrzasac swoja sytuacje i na sile szukac tutaj jakiejs na nia recepty

Magda
http://careerbreak.wordpress.com

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Joanna Felicja Bilska:
@ Paweł, a opcja trzecia to próba wypracowania kompromisu :-). Najtrudniejsza, bo wymaga spojrzenia na drugą stronę i uszanowania potrzeb zupełnie odmiennych, czasem wydających się nie do zrozumienia. Ale z drugiej strony, na co komu partner o identycznych potrzebach? Wtedy zamiast ludka, lepiej (i taniej) kupić sobie lustro ;-)

Z kompromisami to najczesciej jest tak, ze zadna strona nie jest zadowolona. No bo jak tu wyposrodkowac pomiedzy 2 latami w Afryce a brakiem akceptacji dla dluzszego wyjezdzania - spedzenie miesiaca np w Tunezji? Bardziej skuteczna bylaby chyba proba stopniowego 'zarazenia' drugiej osoby podrozowaniem.

Co do jednej z poprzednich wypowiedzi: nie zgadzam sie z tym, ze dluzsza podroz nie da sie przelozyc na zadne wymierne doswiadczenia przydatne potem w pracy. Przeciez w takim czasie czlowiek jest w stanie udoskonalic mase tzw. miekkich umiejetnosci np odpornosc na stres, umiejetnosci komunikacyjne, zarzadzanie budzetem i czasem itd. Potem wystarczy to odpowiednio sprzedac na rozmowie kwalifikacyjnej.

Madre firmy, moze nie w Polsce ale na Zachodzie bardzo czesto, zachecaja ludzi do brania od czasu do czasu bezplatnego urlopu, bo wiedza, ze w dlugim okresie tylko na tym skorzystaja.
Ja swego czasu nie mialem problemu z urwaniem sie z pracy. Co prawda tylko na miesiac, ale o swoim pomysle poinformowalem szefa na dwa tygodnie przed wyjazdem :-)Pawel Bee edytował(a) ten post dnia 29.10.09 o godzinie 23:02

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pawel Bee:
Joanna Felicja Bilska:
@ Paweł, a opcja trzecia to próba wypracowania kompromisu :-). Najtrudniejsza, bo wymaga spojrzenia na drugą stronę i uszanowania potrzeb zupełnie odmiennych, czasem wydających się nie do zrozumienia. Ale z drugiej strony, na co komu partner o identycznych potrzebach? Wtedy zamiast ludka, lepiej (i taniej) kupić sobie lustro ;-)

Z kompromisami to najczesciej jest tak, ze zadna strona nie jest zadowolona. No bo jak tu wyposrodkowac pomiedzy 2 latami w Afryce a brakiem akceptacji dla dluzszego wyjezdzania - spedzenie miesiaca np w Tunezji? Bardziej skuteczna bylaby chyba proba stopniowego 'zarazenia' drugiej osoby podrozowaniem.

Co do jednej z poprzednich wypowiedzi: nie zgadzam sie z tym, ze dluzsza podroz nie da sie przelozyc na zadne wymierne doswiadczenia przydatne potem w pracy. Przeciez w takim czasie czlowiek jest w stanie udoskonalic mase tzw. miekkich umiejetnosci np odpornosc na stres, umiejetnosci komunikacyjne, zarzadzanie budzetem i czasem itd. Potem wystarczy to odpowiednio sprzedac na rozmowie kwalifikacyjnej.

Madre firmy, moze nie w Polsce ale na Zachodzie bardzo czesto, zachecaja ludzi do brania od czasu do czasu bezplatnego urlopu, bo wiedza, ze w dlugim okresie tylko na tym skorzystaja.
Ja swego czasu nie mialem problemu z urwaniem sie z pracy. Co prawda tylko na miesiac, ale o swoim pomysle poinformowalem szefa na dwa tygodnie przed wyjazdem :-)Pawel Bee edytował(a) ten post dnia 29.10.09 o godzinie 23:02

Magdo,
nie zapominam o tym. wrecz przeciwnie jestem wielkim przeciwnikiem obrastania w "tłuszcz" różnego rodzaju dóbr materialnych i każdemy zawsze powiem, jesli takie są Twoje marzenia realizuje je i jedź gdzie się tylko da, trzeba wszysko rzucić (pytanie co to znaczy wszystko) rzuć itd. Ja zwracam tylko uwagę na to, że trzeba mieć świadomość pewnych spraw i podejmując decyzję brać to pod uwagę.
Po prostu, niezależnie czy to brzmi dobrze czy nie, za wszystko trzeba w jakiś sposób i kiedyś zapłacić - i nie chodzi o pieniądze!!!! każdy tę cenę sobie policzyć musi sam - w ten sposób wrócimy do priorytetów o których wcześniej mówił Paweł.

Cechy wymienione przez Pawła zawsze będą przydatne, ale można je zdobywać także w inny sposób.
Zgodzę się za to w 100% z Pawłem, że na Zachodzie są firmy, które zachęcają ludzi do bezpłatnych urlopów aby trochę odpocząć i wrócić z wiekszą energią. Na zachodzie może tak. W Polsce nie wiem, pewnie jeśli są to jest ich nie wiele.

Tylko proszę nie piszcie mi o tym że można zamieszkać na zachodzie. Pewnie że można ale jednak większość forumowiczów mieszka w Polsce!!! Po za tym na emigrację też nie każdy się nadaje. To przecież nie tak łatwe doświadczenie. Sam uważam, że Polacy jako ogół nie są narodem, mimo że tak wielu wyjeżdża i wyjeżdżało, dobrze znoszącym emigrację. Ale to już zupełnie inny temat.

I dwa słowa komentarza dla Wojtka.
Do podróżowania, moim zdaniem, potrzebne są:
a\ wola, b\ czas, c\ jakieś środki
najciekawsze jest to że jak masz b i c to i tak nie wystarcza. trzeba mieć a czyli WOLĘ, CHĘĆ itd.
U Ciebie niestety jej nie widzę. I coś się obawiam że możesz jej nie nabrać.

A.
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Magda Biskup:
Wojtku, wszystko rozumiem, poza jednym. Czego Ty od nas, forumowiczow, wlasciwie oczekujesz? Opisales swoja sytuacje kilka razy, dostales wiele komenatrzy i rad, z ktorych zadna nie wydaje sie Ciebie zadawalac, i dalej w kolko powtarzasz swoja litanie. Nie bardzo juz wiem, czy liczysz na kolejne odpowiedzi i nowe pomysly na Twoj problem, czy moze po prostu potrzebujesz sie wygadac... Jesli uwazasz, ze nikt z nas nie moze Ci nic madrego zaoferowac, to moze czas przestac w kolko roztrzasac swoja sytuacje i na sile szukac tutaj jakiejs na nia recepty

Magda
http://careerbreak.wordpress.com
Na tę Pani długą wypowiedź odpowiedziałem na samym początku, ale jeszcze powtórzę: jest rzeczą oczywistą, że nie szukam konkretnej (p)odpowiedzi, bo to jest moja sytuacja i moje życie. Pragnę tylko usilnie pokazać, że - wbrew temu, co Państwo mówią, że zawsze można, że wszystko jest możliwe, że wszystko da się załatwić - nie zawsze można, nie zawsze jest łatwo, nie zawsze jest możliwe. Podobnie jak Państwo usilnie mnie chcą przekonać. Bo na tym forum (i nie twierdzę bynajmniej, że to źle) panuje w większości pewien hurapotymizm. Zatem nie szukam odpowiedzi (zresztą dotychczasowe są dość ogólnikowe i pewnie nie może być inaczej), chcę tylko unaocznić, że istnieją ludzie, którzy KOCHAJĄ podróże, którzy marzą o nich jak o niczym innym na świecie, ale którzy nie zawsze mogą, a śmiem twierdzić, że jeśli nie wszystkie, to przynajmniej część z okoliczności ma charakter tzw. "obiektywny". I tyle. Piszę do Państwa po prostu i zwyczajnie, bo jest mi smutno z powodu niemożności realizacji największych marzeń, a "żal d... ściska"...

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciech B.:
tzw. "obiektywny". I tyle. Piszę do Państwa po prostu i zwyczajnie, bo jest mi smutno z powodu niemożności realizacji największych marzeń, a "żal d... ściska"...

Czytałem ten wątek już dawno temu, i widzę że niedużo się zmieniło w dyskusji. Nadal mam wrażenie, że główną osobą, która uważa swoje plany i marzenia za niemożliwe w realizacji jest Pan, Panie Wojtku. Chce Pan wszystko albo nic, jak sam Pan zauważył. I myślę, że ten argument, że "nie można" do sporej części osób tutaj nie trafia. Pana życie jest pańskim wyborem, kompromisem, rezygnacją z czegoś na rzecz czegoś innego i związane jest tylko z Pańskim sumieniem.

Pozdrawiam serdecznie,
Marcin
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Marcin Kozioł:
Wojciech B.:
tzw. "obiektywny". I tyle. Piszę do Państwa po prostu i zwyczajnie, bo jest mi smutno z powodu niemożności realizacji największych marzeń, a "żal d... ściska"...

Czytałem ten wątek już dawno temu, i widzę że niedużo się zmieniło w dyskusji. Nadal mam wrażenie, że główną osobą, która uważa swoje plany i marzenia za niemożliwe w realizacji jest Pan, Panie Wojtku.

No to akurat jest dość oczywiste, bo to w końcu moje życie, więc inni ludzie nie mogą do końca wiedzieć, co jest prawdziwą niemożliwością, a co mi się tylko wydaje. To oczywiście, że osoby z zewnątrz wielu niemożliwości nie będą dostrzegać, bo patrzą na to swoimi oczami. Z zewnątrz widzi się rzeczy zawsze innymi. Mnie też łatwo innych zachęcać, dodawać otuchy i mówić, że na pewno się uda i że na pewno można. Ale nie mam tak naprawdę pojęcia do końca, czy osoba, której to mówię ma takie okoliczności życiowe, iż rzeczywiście można, czy też jednak że nie można, bo albo przeszkody są zbyt wielkie, albo podjęcie jakiejkolwiek decyzji wiąże się z nieodwracalną utratą tego, co (lub kto) jest czymś najważniejszym w życiu. Przyzna Pan, że jeśli ma się podjąć decyzję, której wynikiem jest pewne uczucie braku i pustki w KAŻDĄ stronę (albo 0 podróży, albo 0 kobiety i życia rodzinnego, albo 0 podróży, albo "0" matki), to jej podjęcie w KTÓRĄKOLWIEK stronę graniczy z niemożliwością. I nie mam zamiaru ukrywać, bo i dlaczego, że zazdroszczę tym wszystkim z Państwa, których na takie długie, wielomiesięczne a może i wieloletnie podróże stać (i nie mam tu na myśli na pierwszym planie pieniędzy).

Chce Pan wszystko albo nic, jak sam Pan
zauważył. I myślę, że ten argument, że "nie można" do sporej części osób tutaj nie trafia. Pana życie jest pańskim wyborem, kompromisem, rezygnacją z czegoś na rzecz czegoś innego i związane jest tylko z Pańskim sumieniem.

Jak już pisałem, wiem o tym doskonale i bez tej całej dyskusji. Rzecz nie w tym, że życie jest wyborem i kompromisem (niestety niemal zawsze jest), tylko w tym, że w pewnych sytuacjach podjęcie wyboru jest pozbawianiem się bardzo ważnej i istotnej części życia (dla mnie zarówno podróże, jak i partnerka życiowa są taką właśnie niezwykle istotną częścią życia, bez obu nie potrafię sobie po prostu PEŁNEGO, PRAWDZIWEGO i SPEŁNIONEGO życia wyobrazić). Więc po prostu dziwię się temu, że wszyscy Państwo (niektórzy lekko, inni pewnie z trudem) podjęli decyzję i że albo nie spowodowało to drastycznej straty czegoś bardzo dla Was ważnego, albo też że do straty owej mogli się Państwo łatwo przyzywczaić (bo zakładam, że gdybyście się nie przyzwyczaili i nie mogli jej przeboleć, to podróże by się nie odbyły lub byłyby krótsze).

Nie mam pojęcia, czy różnię się od Państwa tym, że mam więcej dylematów, czy też tylko tym, że nie mogę podjąć "słusznej" decyzji tak, żeby kogoś to nie zabolało, a wszystkich zainteresowanych nie przyprawiło o rezygnację, przygnębienie, żal, smutek.

Co się zaś tyczy "wszystko albo nic", to też nie tak do końca. Czytam bowiem o dokonaniach różnych ludzi, chociażby takich, którzy (w bardzo ogólnych zarysach oczywiście) zrobili lub robią to co sam chciałbym zrobić i jakoś - z tego co wiem, a z wieloma z nich korespondowałem - mieli "wszystko" (przynajmniej tak, jak ja to słowo rozumiem w kontekście podróży), a jednocześnie nie utracili rodziny, miłości, kobiety (lub mężczyzny). Ja w porównaniu z nimi jestem "cienki Bolek", zupełnie początkujący, no ale oni też kiedyś mieli tę pierwszą długą/daleką/ekstremalną/globtroterską/obieżyświatową podróż. A skoro tak, to może (oczywiście tylko MOŻE) nie jestem od nich gorszy i to co planuję i zamierzam, o czym marzę, nie jest "wszystkim", nie jest "za dużo", nie jest "porywaniem się z motyką na słońce"? Im się udało, a czy byli superherosami albo robotami? Raczej zwykłymi ludźmi. To pierwszy powód, dla którego zrobienie tego o czym marzę inaczej lub krócej jest niezbyt fortunne. Po drugie - co znacznie ważniejsze - w krótszym czasie i podczas o wiele krótszej trasy da się zrobić o wiele mniej w kontekście potencjalnej działalności informacyjno-uświadamiająco-kwestująco-charytatywnej. A im krótsza trasa, im mniej "odjechany" albo "ekstremalny" kontynent, tym mniejszy oddźwięk, tym mniej zainteresowanych potencjalnych sponsorów i patronów, bez których wyjazd jest tak odległy, jak wielkość galaktyki odległa jest od wielkości atomu.

Pozdrawiam serdecznie,
Marcin
Ja również i proszę nie sądzić, że jedyne, co chcę zrobić to "usiąść i płakać". Niemniej obawiam się nieporównywalnie mniej samej podróży oraz skutków potencjalnej rezygnacji z pracy, a o wiele bardziej niemożności podjęcia decyzji lub skutków podjęcia decyzji. Jakiejkolwiek decyzji. Odrębną rzeczą są naturalnie pieniądze lub ich brak.
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Arkadiusz Bednarek:
I dwa słowa komentarza dla Wojtka.
Do podróżowania, moim zdaniem, potrzebne są:
a\ wola, b\ czas, c\ jakieś środki
najciekawsze jest to że jak masz b i c to i tak nie wystarcza. trzeba mieć a czyli WOLĘ, CHĘĆ itd.
U Ciebie niestety jej nie widzę. I coś się obawiam że możesz jej nie nabrać.

A.
Zapewniam Pana, że jest odwrotnie:
A) jest wręcz w nadmiarze (gdyby nie było, to nie musiałbym pisać o dylematach, jakie mam, bo bym ich nie miał), B) mogę wygospodarować, najgorzej w tej chwili jest z C). Ale jest coś jeszcze ważniejszego, D), czyli kwestie osobisto-rodzinne i ich rozwiązanie. A), B), a nawet C) to "pikuś" w porównaniu z D. A to dlatego, że w D) trzeba jeszcze liczyć się z uczuciami i opiniami innych ludzi. Wygospodarowanie chęci, czasu i pieniędzy może leżeć wyłącznie w mojej gestii i moich możliwościach. Reakcje innych, ich psychiczne, duchowe, a może i fizyczne samopoczucie w przypadku bardzo długiego wyjazdu nie jest już wyłącznie ode mnie zależne.

Pozdrawiam serdecznie.

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciech B.:
Arkadiusz Bednarek:
I dwa słowa komentarza dla Wojtka.
Do podróżowania, moim zdaniem, potrzebne są:
a\ wola, b\ czas, c\ jakieś środki
najciekawsze jest to że jak masz b i c to i tak nie wystarcza. trzeba mieć a czyli WOLĘ, CHĘĆ itd.
U Ciebie niestety jej nie widzę. I coś się obawiam że możesz jej nie nabrać.

A.
Zapewniam Pana, że jest odwrotnie:
A) jest wręcz w nadmiarze (gdyby nie było, to nie musiałbym pisać o dylematach, jakie mam, bo bym ich nie miał), B) mogę wygospodarować, najgorzej w tej chwili jest z C). Ale jest coś jeszcze ważniejszego, D), czyli kwestie osobisto-rodzinne i ich rozwiązanie. A), B), a nawet C) to "pikuś" w porównaniu z D. A to dlatego, że w D) trzeba jeszcze liczyć się z uczuciami i opiniami innych ludzi. Wygospodarowanie chęci, czasu i pieniędzy może leżeć wyłącznie w mojej gestii i moich możliwościach. Reakcje innych, ich psychiczne, duchowe, a może i fizyczne samopoczucie w przypadku bardzo długiego wyjazdu nie jest już wyłącznie ode mnie zależne.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Wojtku,
niestety takie jest życie. Trzeba zapłacić. Paweł wcześniej powiedział, że albo rezygnujesz z dziewczyny albo padróży. I tak właśniej jest. A co będzie jeśli nie pojedzie Pan tzn. "nie zrezygnuje z dziewczyny" a potem, właśnie dlatego przez resztę życia będzie Pan miał do niej pretensje bo "dla niej zrezygnowałeś i nie wykorzystałeś swojej szansy". Tak źle i tak nie dobrze, co?

A inne pytanie jest takie. Dwie osoby w związku powinny się wspierać i rozumieć swoje pasje. Jak nie rozumie to może nie jest to ta właśnie osoba. A może Ona poprostu nie ma do Pana zaufania, że Pan po tych dwóch latach do niej wróci.
Dylematów jest wiele ale wszyskie odpowiedzi ma Pan a nie my!!!

Kwestia mamy to zupełnie inna sprawa. Nie wiem jaka jest Pana sytuacja ale dzieci zawsze kiedyś z domu wychodzą i każda matka musi się z tym pogodzić !!!

A może na koniec warto pojechać na dwa dni do najbliższego lasu i trochę pomyśleć? albo zacząć od małych wypadów w nasze piękne krajobrazy - polecam np. Jurę Wieluńsko-Krakowską - i zastanowić się o co w tym wszyskim chodzi.
A.

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Arkadiusz Bednarek:
Wojciech B.:
Arkadiusz Bednarek:
I dwa słowa komentarza dla Wojtka.
Do podróżowania, moim zdaniem, potrzebne są:
a\ wola, b\ czas, c\ jakieś środki
najciekawsze jest to że jak masz b i c to i tak nie wystarcza. trzeba mieć a czyli WOLĘ, CHĘĆ itd.
U Ciebie niestety jej nie widzę. I coś się obawiam że możesz jej nie nabrać.

A.
Zapewniam Pana, że jest odwrotnie:
A) jest wręcz w nadmiarze (gdyby nie było, to nie musiałbym pisać o dylematach, jakie mam, bo bym ich nie miał), B) mogę wygospodarować, najgorzej w tej chwili jest z C). Ale jest coś jeszcze ważniejszego, D), czyli kwestie osobisto-rodzinne i ich rozwiązanie. A), B), a nawet C) to "pikuś" w porównaniu z D. A to dlatego, że w D) trzeba jeszcze liczyć się z uczuciami i opiniami innych ludzi. Wygospodarowanie chęci, czasu i pieniędzy może leżeć wyłącznie w mojej gestii i moich możliwościach. Reakcje innych, ich psychiczne, duchowe, a może i fizyczne samopoczucie w przypadku bardzo długiego wyjazdu nie jest już wyłącznie ode mnie zależne.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Wojtku,
niestety takie jest życie. Trzeba zapłacić. Paweł wcześniej powiedział, że albo rezygnujesz z dziewczyny albo padróży. I tak właśniej jest. A co będzie jeśli nie pojedzie Pan tzn. "nie zrezygnuje z dziewczyny" a potem, właśnie dlatego przez resztę życia będzie Pan miał do niej pretensje bo "dla niej zrezygnowałeś i nie wykorzystałeś swojej szansy". Tak źle i tak nie dobrze, co?

A inne pytanie jest takie. Dwie osoby w związku powinny się wspierać i rozumieć swoje pasje. Jak nie rozumie to może nie jest to ta właśnie osoba. A może Ona poprostu nie ma do Pana zaufania, że Pan po tych dwóch latach do niej wróci.
Dylematów jest wiele ale wszyskie odpowiedzi ma Pan a nie my!!!

Kwestia mamy to zupełnie inna sprawa. Nie wiem jaka jest Pana sytuacja ale dzieci zawsze kiedyś z domu wychodzą i każda matka musi się z tym pogodzić !!!

A może na koniec warto pojechać na dwa dni do najbliższego lasu i trochę pomyśleć? albo zacząć od małych wypadów w nasze piękne krajobrazy - polecam np. Jurę Wieluńsko-Krakowską - i zastanowić się o co w tym wszyskim chodzi.
A.


Panie Wojtku jeszcze jedno. Jak podjąć kontakt ze towarzystwem SELAM? To taki bliski mi kierunek !!!
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

podrozowac po swiecie zatrzymujac sie na dluzej w roznych ciekawych miejscach to marzenia wielu - w tym i moje. Moglbym sobie pozwolic na rezygnacje z pracy a i srodki by sie znalazly ale co z tego? Mam rodzine-zonke i dwojke malych szkrabow wiec na razie pozostanie to w sferze marzen i namiastka beda coroczne dwutygodniowe wypady na wakacje. Moze jak dzieci dorosna to zrealizuje te marzenia;-).
P.S. Mialem tez smialy pomysl przeprowadzenia sie na stale do Egiptu ale z uwagi na edukacje dzieci i ograniczone stale dochody musialem zrezygnowac;-(

pozdro
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Arkadiusz Bednarek:
Arkadiusz Bednarek:
Wojciech B.:
Arkadiusz Bednarek:
I dwa słowa komentarza dla Wojtka.
Do podróżowania, moim zdaniem, potrzebne są:
a\ wola, b\ czas, c\ jakieś środki
najciekawsze jest to że jak masz b i c to i tak nie wystarcza. trzeba mieć a czyli WOLĘ, CHĘĆ itd.
U Ciebie niestety jej nie widzę. I coś się obawiam że możesz jej nie nabrać.

A.
Zapewniam Pana, że jest odwrotnie:
A) jest wręcz w nadmiarze (gdyby nie było, to nie musiałbym pisać o dylematach, jakie mam, bo bym ich nie miał), B) mogę wygospodarować, najgorzej w tej chwili jest z C). Ale jest coś jeszcze ważniejszego, D), czyli kwestie osobisto-rodzinne i ich rozwiązanie. A), B), a nawet C) to "pikuś" w porównaniu z D. A to dlatego, że w D) trzeba jeszcze liczyć się z uczuciami i opiniami innych ludzi. Wygospodarowanie chęci, czasu i pieniędzy może leżeć wyłącznie w mojej gestii i moich możliwościach. Reakcje innych, ich psychiczne, duchowe, a może i fizyczne samopoczucie w przypadku bardzo długiego wyjazdu nie jest już wyłącznie ode mnie zależne.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Wojtku,
niestety takie jest życie. Trzeba zapłacić. Paweł wcześniej powiedział, że albo rezygnujesz z dziewczyny albo padróży. I tak właśniej jest. A co będzie jeśli nie pojedzie Pan tzn. "nie zrezygnuje z dziewczyny" a potem, właśnie dlatego przez resztę życia będzie Pan miał do niej pretensje bo "dla niej zrezygnowałeś i nie wykorzystałeś swojej szansy". Tak źle i tak nie dobrze, co?

A inne pytanie jest takie. Dwie osoby w związku powinny się wspierać i rozumieć swoje pasje. Jak nie rozumie to może nie jest to ta właśnie osoba. A może Ona poprostu nie ma do Pana zaufania, że Pan po tych dwóch latach do niej wróci.
Dylematów jest wiele ale wszyskie odpowiedzi ma Pan a nie my!!!

Kwestia mamy to zupełnie inna sprawa. Nie wiem jaka jest Pana sytuacja ale dzieci zawsze kiedyś z domu wychodzą i każda matka musi się z tym pogodzić !!!

A może na koniec warto pojechać na dwa dni do najbliższego lasu i trochę pomyśleć? albo zacząć od małych wypadów w nasze piękne krajobrazy - polecam np. Jurę Wieluńsko-Krakowską - i zastanowić się o co w tym wszyskim chodzi.
A.


Panie Wojtku jeszcze jedno. Jak podjąć kontakt ze towarzystwem SELAM? To taki bliski mi kierunek !!!
A na to akurat pytanie znam odpowiedź świetnie! ;-))))) Dam Panu znać na priva.

Pozdrawiam

WB
Małgorzata Ś.

Małgorzata Ś.
www.freetimepassion.
wordpress.com

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Widząc, że jeden z ciekawszych wątków na tej grupie ostatnio stracił swoją popularność, chciałam go trochę reanimować, jako że od Nowego Roku dołączam do grupy osób, które postanowiły zrobić sobie przerwę w karierze i trochę popodróżować;)

Muszę się przyznać, że nie mogę się doczekać, mimo iż spotykam się z różnymi skrajnymi reakcjami przedstawiając swoje plany.
Niemniej jednak już zapraszam do czytania bloga, na którym będzie relacja z półrocznej wyprawy do Ameryki Środkowej:

http://freetimepassion.wordpress.com/Małgorzata Ślusarczyk edytował(a) ten post dnia 07.12.09 o godzinie 22:24

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Małgorzata Ślusarczyk:
Widząc, że jeden z ciekawszych wątków na tej grupie ostatnio stracił swoją popularność, chciałam go trochę reanimować, jako że od Nowego Roku dołączam do grupy osób, które postanowiły zrobić sobie przerwę w karierze i trochę popodróżować;)

Muszę się przyznać, że nie mogę się doczekać, mimo iż spotykam się z różnymi skrajnymi reakcjami przedstawiając swoje plany.
Niemniej jednak już zapraszam do czytania bloga, na którym będzie relacja z półrocznej wyprawy do Ameryki Środkowej:

http://freetimepassion.wordpress.com/Małgorzata Ślusarczyk edytował(a) ten post dnia 07.12.09 o godzinie 22:24


Gratuluję decyzji! Myślę, że nie będziesz żałować (jeszcze nie spotkałam nikogo, kto żałowałby takiej decyzji). A na bloga będę zaglądać.

Pozdrawiam z Sucre w Boliwii
Magda
http://careerbreak.wordpress.com
Małgorzata Ś.

Małgorzata Ś.
www.freetimepassion.
wordpress.com

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Żałować na pewno nie będę, boję się raczej, że mogę się za bardzo przyzwyczaić do dobrego i będzie ciężko wrócić do pracy przy biurku;)
Magda Biskup:
Małgorzata Ślusarczyk:
Widząc, że jeden z ciekawszych wątków na tej grupie ostatnio stracił swoją popularność, chciałam go trochę reanimować, jako że od Nowego Roku dołączam do grupy osób, które postanowiły zrobić sobie przerwę w karierze i trochę popodróżować;)

Muszę się przyznać, że nie mogę się doczekać, mimo iż spotykam się z różnymi skrajnymi reakcjami przedstawiając swoje plany.
Niemniej jednak już zapraszam do czytania bloga, na którym będzie relacja z półrocznej wyprawy do Ameryki Środkowej:

http://freetimepassion.wordpress.com/Małgorzata Ślusarczyk edytował(a) ten post dnia 07.12.09 o godzinie 22:24


Gratuluję decyzji! Myślę, że nie będziesz żałować (jeszcze nie spotkałam nikogo, kto żałowałby takiej decyzji). A na bloga będę zaglądać.

Pozdrawiam z Sucre w Boliwii
Magda
http://careerbreak.wordpress.com
Agnieszka Małysa - Botrous

Agnieszka Małysa - Botrous Kompleksowy serwis
i obsługa IT / Sklep
i serwis rowerowy

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Witam serdecznie ja jestem właśnie po takiej przerwie w karierze, którą wykorzystałam na podróże, zabawę rozwiniecie swoich pasji oraz realizację marzeń. Trwało to prawie 2 lata było rewelacyjnie i nigdy nie będe żałować swojej decyzji - być może w tym czasie osiągnęłabym inne rzeczy czy materialne czy zawodowe - ale nie oddałabym tego cudownego czasu za nic w świecie i polecam taką przerwę każdemu. Ja sobie ją zafundowałam po 10 latach pracy...;)
Małgorzata Ś.

Małgorzata Ś.
www.freetimepassion.
wordpress.com

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Ooo, to odważnie 2 lata po 10 latach pracy - podziwiam! Czy to była podróż dookoła świata?
A jak wyglądał powrót do rzeczywistości, szybko udało Ci się odnaleźć spowrotem? Sama przerwa i w ogóle wszystko co się robi, widzi, uczy w trakcie tego czasu, musi zmieniać człowieka, a już na pewno jego podejście do wielu rzeczy.
Agnieszka Małysa - Botrous:
Witam serdecznie ja jestem właśnie po takiej przerwie w karierze, którą wykorzystałam na podróże, zabawę rozwiniecie swoich pasji oraz realizację marzeń. Trwało to prawie 2 lata było rewelacyjnie i nigdy nie będe żałować swojej decyzji - być może w tym czasie osiągnęłabym inne rzeczy czy materialne czy zawodowe - ale nie oddałabym tego cudownego czasu za nic w świecie i polecam taką przerwę każdemu. Ja sobie ją zafundowałam po 10 latach pracy...;)
Agnieszka Małysa - Botrous

Agnieszka Małysa - Botrous Kompleksowy serwis
i obsługa IT / Sklep
i serwis rowerowy

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pod koniec wakacji w końcu miałam czas na założenie rodziny więc powrót był spokojny i zrównoważony. Okazało się, że nic nie starciłam jako pracownik natomiast zdobyłam doświadczenie, którego nie da porównac się z innym. Zjeździłam troche świata, oddałam się pasji - zrobiłam kilka kursów nurkowania, pomieszkałam kilka miesięcy w innej kulturze żeby nabrać dystansu do naszej rzeczywistości, móc docenić pewne sprawy, których wcześniej nie zauważałam, zobaczyłam, że ludzie potrafią żyć tak bardzo inaczej niż my - i jeszcze czują się z tym dobrze;). Poza tym ilość przygód, niespodziewanych dla mnie sytuacji poznanych ludzi na drodze przeszedł moje oczekiwania... Każdy powinien mieć sposobność zafundować sobie taką przygodę. I cieszę się że zrobiłam ja teraz jako osoba dojrzała - pewnie jako 20 latka zupełnie inaczej widziałabym wszystko - teraz mogłam to przeżyć bardziej...

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Małgorzata Ślusarczyk:
Żałować na pewno nie będę, boję się raczej, że mogę się za bardzo przyzwyczaić do dobrego i będzie ciężko wrócić do pracy przy biurku;)


Z obawy przed tym samym założyłam ten wątek prawie 2 lata temu (2 lata a wątek nada aktywny. To chyba jakiś rekord :) )
Powiem Ci, że strach przed tym co będzie "po" minął, gdy tylko wyruszyłam w drogę. Już ponad 11 miesięcy za nami, jeszcze jakieś 3 przed nami, czyli powrót do reala już niedługo. Ale mimo to jakoś zupełnie nie porafię się stresować przyszłością :) Musi być dobrze - innej opcji nie ma :) Poza tym szkoda czasu na martwienie się na zapas. Trzeba ten czas wykorzystać najlepiej jak się da. W końcu przede mną jeszcze pewnie ze 30 lat pracy :)

Pozdrawiam
Magda
http://careerbreak.wordpress.com

Następna dyskusja:

Rezygnuje z pracy zeby podr...




Wyślij zaproszenie do