konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Milena, przecież wiesz, że człowiek potrafi sobie sam zorganizować pracę :-). Jeśli ktoś radzi sobie tu, tam też ma szanse sobie poradzić. Tylko, żeby było jasne: mówię o racjonalnym, przemyślanym podejściu do sprawy, a nie mrzonkach pt. bo ja chcę uprawiać marchewkę na Marsie ;-)

A co do języka, Paweł napisał krótko i zwięźle: "To do roboty, siadaj i zaczynaj sie uczyc :-)". Jak się tu nauczysz, zaoszczędzisz czas. Ale można oczywiście na miejscu robić kursy językowe, a potem szukać pracy. A w ramach oszczędności nagromadzonych w złotówkach, moczyć w międzyczasie nogi w basenie ;-)
dzieki, masz Felicja jakies konkretne wskazowki, uwagi?

A w jakim celu chcesz zmienić miejsce zamieszkania? :-)

Polecam blog Magdy :-)

pozdrawiam :-)
FelicjaJoanna Felicja Bilska edytował(a) ten post dnia 26.10.09 o godzinie 14:08
Milena Gajewska

Milena Gajewska
www.freetimepassion.
wordpress.com

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Joanna Felicja Bilska:
Milena, przecież wiesz, że człowiek potrafi sobie sam zorganizować pracę :-). Jeśli ktoś radzi sobie tu, tam też ma szanse sobie poradzić. Tylko, żeby było jasne: mówię o racjonalnym, przemyślanym podejściu do sprawy, a nie mrzonkach pt. bo ja chcę uprawiać marchewkę na Marsie ;-)

A co do języka, Paweł napisał krótko i zwięźle: "To do roboty, siadaj i zaczynaj sie uczyc :-)". Jak się tu nauczysz, zaoszczędzisz czas. Ale można oczywiście na miejscu robić kursy językowe, a potem szukać pracy. A w ramach oszczędności nagromadzonych w złotówkach, moczyć w międzyczasie nogi w basenie ;-)
dzieki, masz Felicja jakies konkretne wskazowki, uwagi?

A w jakim celu chcesz zmienić miejsce zamieszkania? :-)

ucze sie, ucze, w podstawowych kwestiach sie dogadam i z kazdym dniem powinno byc lepiej :)
jasne, ze sobie poradzimy :] chodzilo mi bardziej o jakies konkrety, od kogos kto mial podobne doswiadczenia w podobnych krajach, typu czy praca jest zazwyczaj legalna czy nie, jak patrza na Ciebie jako potencjalnego pracownika, gdzie szukac pracodawcy (na ulicy, z ogloszen, bezposrednio aplikowac, moze juz z Polski?)
nie pisalam, ze chce zmienic miejsce zamieszkania, byloby to utopia w kontekscie kraju z ktorym nigdy nie bylam, natomiast jestem typem podroznika i mysle, ze przebywanie w egzotycznych krajach z miejscowymi predko mi sie nie znudzi, a jak wiadomo dodatkowa kasa z pracy (najlepiej w kontekscie zawodowym) pozwala realnie przedluzenie czasu pobytu w wiecznym lecie :))))

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Milena do przodu! :) Z tym hiszpanskim dasz rade. Jestem w Ameryce Pld szosty tydzien, a juz tak mi sie poprawil hiszpanski ze szok. Az trudno opisac jak szybko czlowiek robi postep. Przedwczoraj ogladalam niemiecki film z hiszpanskimi podpisami i skumalam go! Dodam, ze kompletnie nie znam niemieckiego. To chyba dowod na to, ze jezyk jest najmniejszym problemem.

Co do pracy, ja osobiscie wyszlam z zalozenia, ze nie po to rzucilam jedna prace, zeby zabierac sie w podrozy za inna, chocby lekka. Przyjelam zalozenie, ze wole dluzej i bardziej intensywnie oszczedzac przed wyjazdem, wlasnie po to, zeby potem nie martwic sie ze mi brakuje kasy i zeby nie musiec pracowac. Ci ktorych spotkalam w trasie i ktorzy pracowali zazwyczaj robili cos w stylu praca w hostelu w zamian za darmowy nocleg, uczenie angielskiego, praca w barze, statysta w filmie (popularna wsrod backpackersow w Indiach) itp. W Azji to prawie zawsze jest na czarno, bo to w koncu praca tylko na chwile. Jak chcesz sie dluzej zaczepic w jakiejs lepszej pracy to pewnie pozwolenie byloby konieczne, a z tym sie wiaza koszty, wiec nie wiem czy warto.

Zycze powodzenia w realizacji marzen!!!

Magda
http://careerbreak.wordpress.com
Milena Gajewska

Milena Gajewska
www.freetimepassion.
wordpress.com

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Dzieki Magda za odpowiedz :)
tez sie jakos nie przejmuje tym hiszpanskim, bedzie ok!
madrze piszesz, ale ja prace chocby dorywcza traktuje troche jako droge do poznania ludzi, innego zycia, przestawienia rol, moze mi sie spodoba, a moze szybko wybije sobie to z glowy, zobaczymy
sledze bloga, trzymajcie sie tam dzielnie :) !!!
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Joanna Felicja Bilska:
Milena, przecież wiesz, że człowiek potrafi sobie sam zorganizować pracę :-). Jeśli ktoś radzi sobie tu, tam też ma szanse sobie poradzić. Tylko, żeby było jasne: mówię o racjonalnym, przemyślanym podejściu do sprawy, a nie mrzonkach pt. bo ja chcę uprawiać marchewkę na Marsie ;-)

Myślę, że w takiej na przykład Afryce (no, może z wyjątkiem RPA), to choćby się było najlepszym organizatorem pod słońcem, szanse na jakąkolwiek pracę dla białego są nikłe, wręcz zerowe, tym bardziej, że nawet wśród czarnych jest tak wysokie bezrobocie. Nie mówię tu o NGOsach, bo tam wprawdzie może (ale tylko może) jakąś pracę by się i dostało, ale raczej wolontaricaką, czyli bezpłatną, czyli nie wpływającą na podreperowanie budżetu.

Ponadto nie wiem doprawdy jak długo musiałbym pracować i jak intensywnie przed wyjazdem, żeby:

1) mieć pieniądze na wielomiesięczną, a może nawet wieloletnią, tułaczkę po świecie (lub jednym kontynencie)
2) mieć chociaż trochę pieniędzy na "restart" po powrocie
3) mieć pieniądze na spłatę wszystkich zobowiązań finansowych podczas podróży (im dłuższa podróż, tym większa kwota na spłatę zobowiązań) - w moim przypadku jest to spłata pożyczki w banku (9000 zł) oraz pomoc finansowa matce (600 zł miesięcznie).

Mnie na przykład wyszło, że aby mieć pieniądze na dwuletnią włóczęgę po Afryce (włączając to koszty zakwaterowania, wyżywienia, ew. leczenia, ew. napraw sprzętu, wiz, łapówek i bakszyszów, zakupu brakującego sprzętu etc. etc. etc.), pieniądze po powrocie i pieniądze na spłatę wspomnianych zobowiązań musiałbym zaoszczędzić od 70 do 100 tys. zł. Nawet przy mojej całkiem niezłej pensji nie jest to wykonalne w ciągu pół roku czy nawet roku (a z pewnych powodów - gdybym tylko mógł - wyjechałbym choćby jutro i przeraża mnie myśl o konieczności robienia tego co robię i bycia tu gdzie jestem jeszcze przez rok, dwa, trzy, pięć...). I żadne planowanie nie ma tu nic do rzeczy...

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojtku,
jeśliś przekonany na stowę, że pracy w Afryce nie dostaniesz (a co, tak na marginesie, z pracą zdalną?), wybierz region świata, gdzie szanse na takową będziesz miał. Przecież to oczywiste, że jadąc w świat z zamiarem zarabiania, trzeba rozeznać się w sytuacji, a nie rzucać z motyką na słońce.

Również nie umiem powiedzieć kto, ile i na co potrzebuje forsy ;-) Uważam natomiast, że jeśli ktoś naprawdę chce z Polski wyjechać, tak właśnie zrobi. I czy przygotowania zajmą 2 lata, czy pół roku, to bez znaczenia, o ile cel jest jasno wytyczony, a człowiek naprawdę pewny, że chce go zrealizować.

Fajnie byłoby mieć 100 tys. Z miejsca kupilibyśmy dom w Tajlandii :-)

Pozdrawiam :-)
Felicja
Andrzej O.

Andrzej O. Haters gonna hate,
ainters gonna aint

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Maciek Adamczak:
Nie muszę rezygnować z pracy, bo podróżowanie, to moja praca :)

http://BestSailing.eu
a to całkiem fajne podróżowanie bo się chyba na morzu wiele nie wydaje, więc na spłatę zobowiązań po powrocie można uzbierać :) (chyba że się coś na alimenty pozbiera)
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Joanna Felicja Bilska:
Wojtku,
jeśliś przekonany na stowę, że pracy w Afryce nie dostaniesz (a co, tak na marginesie, z pracą zdalną?), wybierz region świata, gdzie szanse na takową będziesz miał. Przecież to oczywiste, że jadąc w świat z zamiarem zarabiania, trzeba rozeznać się w sytuacji, a nie rzucać z motyką na słońce.
Problem polega na tym, że ja nie wybieram regionu świata pod kątem pracy i z nastawieniem zarabiania. Mój cel wyjazdu (zamierzony czy wymarzony) jest zupełnie inny. I musi być to Afryka...

Również nie umiem powiedzieć kto, ile i na co potrzebuje forsy ;-) Uważam natomiast, że jeśli ktoś naprawdę chce z Polski wyjechać, tak właśnie zrobi. I czy przygotowania zajmą 2 lata, czy pół roku, to bez znaczenia, o ile cel jest jasno wytyczony, a człowiek naprawdę pewny, że chce go zrealizować.
Tylko nie bierze Pani pod uwagę, że - z powodów, o których nie będę tu teraz pisał - nie mogę wyjechać DOPIERO za dwa lata (lub jeszcze później).

Fajnie byłoby mieć 100 tys. Z miejsca kupilibyśmy dom w Tajlandii :-)
Jeśli ktoś chce kupić dom w Tajlandii i jeśli można kupić tam dom za taką kwotę - ok. Nie jest to jednak moim celem. I z tego co wiem, rozmawiając z ludźmi, którzy byli w afryce przez jakiś tam określony czas, to gdyby przedłużyć ich pobyt do dwóch lat kwoty nie wyszłyby wiele mniejsze. Może nie 100 tys., ale 70...

Pozdrawiam :-)
Felicja
Pozdrawiam

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

witam,

ja w sumie nie zrezygnowalam z pracy dla podrózowania tylko zrezygnowalam, zeby przeprowadzic sié do Brisbane w Australii. Ta przeprwadzka nadal trwa- od 1.wrzesnia podrózujemy po róznych kontynentach i jest swietnie!Nie mamy nagranej pracy w Brisbane ani nic,ale wierzé ze cos sié znajdzie. Podróze to cos wspanialego,cos dla czego mozna zrezygnowac z pracy calkiem szybko...moim zdaniem!
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Karolina Figurska:
witam,

ja w sumie nie zrezygnowalam z pracy dla podrózowania tylko zrezygnowalam, zeby przeprowadzic sié do Brisbane w Australii. Ta przeprwadzka nadal trwa- od 1.wrzesnia podrózujemy po róznych kontynentach i jest swietnie!Nie mamy nagranej pracy w Brisbane ani nic,ale wierzé ze cos sié znajdzie. Podróze to cos wspanialego,cos dla czego mozna zrezygnowac z pracy calkiem szybko...moim zdaniem!
Można. Ale tylko wówczas kiedy nie ma się w Polsce żadnych zobowiązań finansowych lub kiedy w jakiś sposób (oszczędności, wygrana, darowizna, sponsoring etc. etc. etc.) uzyskało się tyle pieniędzy, aby owe zobowiązania spłacić i jeszcze mieć na podróż, i jeszcze choć trochę na okres po powrocie. Wtedy zgadzam się, że można wyjechać nieomal z dnia na dzień. Aha, no i jeszcze jak nie ma się także dylematów związanych z pozostawieniem najbliższych, w tym chorej matki i dziewczyny, która kompletnie nie rozumie takich marzeń, potrzeb czy planów, jak wielomiesięczne czy wieloletnie podróże.

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Nikt nie powiedzial, ze zycie jest latwe. Rzeczywistosc jest czasami brutalna i nie zawsze robi sie to, co sie chce robic, czasami trzeba wybrac jedna rzecz kosztem drugiej.

Jezeli dziewczyna Cie nie rozumie i nie akceptuje dlugich podrozy to albo rezygnujesz z podrozy albo z dziewczyny.
Jezeli masz jakies zobowiazania finansowe to albo regulujesz je np sprzedajac mieszkanie albo samochod, bo wazniejsze jest dla Ciebie ruszenie w swiat niz dobra materialne, albo nie da sie ich uregulowac i wtedy plany podrozy odchodza na dalszy plan.
Jezeli masz chora matke to albo jest ona dla Ciebie wazniejsza od podrozy i zostajesz w domu, albo decydujesz sie wyjechac pomimo np. wyrzutow sumienia.

Itd.

Wszytsko jest kwestia priorytetow.

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pawel Bee:
Nikt nie powiedzial, ze zycie jest latwe. Rzeczywistosc jest czasami brutalna i nie zawsze robi sie to, co sie chce robic, czasami trzeba wybrac jedna rzecz kosztem drugiej.

Jezeli dziewczyna Cie nie rozumie i nie akceptuje dlugich podrozy to albo rezygnujesz z podrozy albo z dziewczyny.
Jezeli masz jakies zobowiazania finansowe to albo regulujesz je np sprzedajac mieszkanie albo samochod, bo wazniejsze jest dla Ciebie ruszenie w swiat niz dobra materialne, albo nie da sie ich uregulowac i wtedy plany podrozy odchodza na dalszy plan.
Jezeli masz chora matke to albo jest ona dla Ciebie wazniejsza od podrozy i zostajesz w domu, albo decydujesz sie wyjechac pomimo np. wyrzutow sumienia.

Itd.

Wszytsko jest kwestia priorytetow.

Ojoj, widzę że ciekawa dyskusja zaczyna się robić coraz gęściejsza. I jak mam łyżkę dziegciu to tej beczki miodu!!!

Dobrze mówi Paweł - wszystko jest kwestią priorytetów i tak jak pisze Joanna wszystko można zorganizować i ze wszystkim sobie dać radę.

Narzekania Wojtka brzmią, mimo wielu racji, jednak wprost ŻAŁOŚNIE. Chłopie nie masz wyjścia - na coś się trzeba zdecydować !!!! Chcesz jechać to jedź i nie myśl o przeszkodach. Przeszkody zawsze się pojawią. Zawsze można wziąć kredyt i uciec ;-)

W całej historii o podróżowaniu trzeba mieć jednak świadomość pewnych spraw. Pewnie zaraz posypią się gromy na mnie jednak powiem to co poniżej:
1. nie wiem czy Justyna przeczyta jeszcze ten wpis ale znając branżę, w której pracuje zarówno Ona jak i ja, to zgoda na bezpłatny 4-miesięczny urlop dziś nie wróży niestety najlepiej. Co oznacza po prostu potencjalne kłopoty z pracą po powrocie.
Wierzę jednak w jej podróż i mówię: NIE REZYGNUJ !!! Niech romantyczna dusza z Viadriny (także moja Alma Mater) zażyje nowych doświadczeń.

Wniosek: Na pewno warto rozważyć za i przeciw. Przykład Wojtka pokazuje jak dużo wątpliwości może się pojawić.

2. Niestety moje doświadczenia (zarówno podróżnicze jak i doświadczenia jako pracodawcy) dowodzą tezy, iż mimo że podróże kształcą to nie dają one żadnych prawie przewag w życiu zawodowym !!!! Mówię oczywiście o przedstawianym w tej dyskusji tzw. włóczeniu się. Wierzcie mi proszę, że z punktu widzenia pracodawcy niczego co byłoby przydatne się w tym czasie nie uczycie. Oczywiście jest język lub języki, jest inne spojrzenie na człowieka, który potrafił poradzić sobie w różnych trudnych sytuacjach, miał inicjatywę itd. Robi to wrażenie jednak tylko na początku kariery zawodowej. Potem najważniejsze są własne konkretne dokonania i osiągnięcia, doświadczenie, przepracowany czas itd. Wiem, że burzę idylliczny obraz jednak tak to jest.

Bardzo dawno na tym blogu napisałem: „długa podróż na początku dorosłego życia jest świetnym doświadczeniem ale w dłuższej perspektywie brak stabilizacji jest raczej destrukcyjny niż budujący”. I tego wciąż się trzymam. Nie wierzcie, że po powrocie z Filipin, Fidżi czy Australii tylko z tego powodu, że tam byliście nagle wszystkie drzwi będą dla Was otwarte. To już nie ten czas.
Wniosek: Patrzcie na wszystko realnie i nie liczcie na cuda.

3. Podróżowanie to nie koniecznie wyjazd na Antypody – to także bliska i dalsza okolica. Ile osób było pod Piramidami albo na Pampie a nie było w Górach Opawskich czy Świętokrzyskich nie mówiąc już o tak egzotycznych miejscach jak Góry Sokole czy tzw. Góry Pieprzowe - cudze chwalicie swego nie znacie.

Wniosek: podróżujemy dla siebie nawet nie daleko i na krótko a nie po to żeby się przed innymi pochwalić. Nie na tym rzecz polega aby przerzucać się nowymi coraz bardziej egzotycznymi miejscami, które właśnie zostały zaliczone.

A.
Justyna M.

Justyna M. Ambient Travels -
podróże
zaprojektowane
specjalnie dla C...

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...


W całej historii o podróżowaniu trzeba mieć jednak świadomość pewnych spraw. Pewnie zaraz posypią się gromy na mnie jednak powiem to co poniżej:
1. nie wiem czy Justyna przeczyta jeszcze ten wpis ale znając branżę, w której pracuje zarówno Ona jak i ja, to zgoda na bezpłatny 4-miesięczny urlop dziś nie wróży niestety najlepiej. Co oznacza po prostu potencjalne kłopoty z pracą po powrocie.
Wierzę jednak w jej podróż i mówię: NIE REZYGNUJ !!! Niech romantyczna dusza z Viadriny (także moja Alma Mater) zażyje nowych doświadczeń.
Justyna przeczytała :) i pewnie, że może być różnie z pracą po powrocie, ale jestem dobrej myśli. A jak mnie przerzucą do innej komórki to najwyżej sie zwolnię :) Trzeba ryzykować a praca zawsze jakaś się znajdzie :)
Pozdrawiam kolegę :)

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

hej,
Moim zdaniem -decyzja świetna, świadcząca o dużej odwadze i chęci przeżycia czegoś...poza codziennoscia.
Nie każdego na taką stać- bo jak wyżej.. tyle rzeczy nas trzyma na miejscu.. tyle "ale" się mnoży...
Ku pokrzepieniu Justyny- znam osobę, która wyjechała na pół roku w taką podróż... a w podróży zastał ja kryzys- obecnie powrocila i nadal pracuje w tej samej firmie- wiec widac mozna..
SERDECZNIE POZDRAWIAM I TRZYMAM KCIUKI
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pawel Bee:
Nikt nie powiedzial, ze zycie jest latwe. Rzeczywistosc jest czasami brutalna i nie zawsze robi sie to, co sie chce robic, czasami trzeba wybrac jedna rzecz kosztem drugiej.

Jezeli dziewczyna Cie nie rozumie i nie akceptuje dlugich podrozy to albo rezygnujesz z podrozy albo z dziewczyny.
Jezeli masz jakies zobowiazania finansowe to albo regulujesz je np sprzedajac mieszkanie albo samochod, bo wazniejsze jest dla Ciebie ruszenie w swiat niz dobra materialne, albo nie da sie ich uregulowac i wtedy plany podrozy odchodza na dalszy plan.
Jezeli masz chora matke to albo jest ona dla Ciebie wazniejsza od podrozy i zostajesz w domu, albo decydujesz sie wyjechac pomimo np. wyrzutow sumienia.

Itd.

Wszytsko jest kwestia priorytetow.
He he, tyle to i ja wiem. I oczywiście wiem też, że istnieją jedynie dwie możliwości: albo jadę, albo nie jadę (odsuwając na chwilę kwestie finansowe).

Tylko że moim zdaniem wybór pomiędzy podróżą a dziewczyną, podróżą a matką etc. jest możliwy tylko wówczas, gdy chociaż jedno chociaż minimalnie przeważa. Nie wiem, czy to jest narzekanie i żalenie się, czy też nie, dla mnie jest to po prostu stwierdzenie faktu bez żadnych pozytywnych czy negatywnych konotacji, a stwierdzam, że nie jestem w stanie zdecydować, gdyż każda z tych "opcji" jest mi zbyt droga oraz gdyż w każdym przypadku czynię krzywdę komuś: matce, dziewczynie lub sobie. Nie wiem, jak można wybrać na przykład pomiędzy dziewczyną (która, choć nie rozumie moich pasji, kocha mnie i pokazuje to całą swą postawą i działaniem), którą kocham a podróżą i przygodą, którą też kocham. Nie wiem, jakich kryteriów użyć, by zdecydować, której miłości mam się pozbawić.

Podobnie jest z matką (tylko tu bardziej w grę wchodzi fakt, że jest poważnie chora). Co do pieniędzy, to... nie każdy ma samochód lub mieszkanie do sprzedania. Książek i płyt nie sprzedam, bo zbyt je sobie cenię (a niektóre z nich zbyt ciężko zdobyłem), nie mówiąc już o tym, że cena za nie stanowi zaledwie ułamek kosztów podróży. A poza tym nic innego do sprzedania nie mam. Zarabiać dodatkowo nie mogę, bo już w normalnej pracy "robię bokami".

Dodać też muszę, że w moim przypadku nie chodzi tylko i po prostu o wyjazd, ale o pewne cele charytatywno-informacyjne, czyli pewną "misję", co wiąże się z o wiele większą ilością przygotowań, niż w przypadku po prostu wyjazdu, a zatem czasu jest jeszcze mniej.

Przypuszczam także, że duża część podróżników (choć może nie wszyscy) ma jakieś wsparcie, jeśli nie materialne, to może moralne, ze strony rodziny, przyjaciół, kolegów. Ja go nie mam, więc zdany jestem wyłącznie na siebie w każdej kwestii, w całej organizacji, w poszukiwaniu sponsorów i patronów, w znajdowaniu sprzętu i kasy, ustalaniu trasy i planów, załatwianiu formalności, etc., etc. No i w rozwiązywaniu nierozwiązywalnych dylematów...

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

@ Paweł, a opcja trzecia to próba wypracowania kompromisu :-). Najtrudniejsza, bo wymaga spojrzenia na drugą stronę i uszanowania potrzeb zupełnie odmiennych, czasem wydających się nie do zrozumienia. Ale z drugiej strony, na co komu partner o identycznych potrzebach? Wtedy zamiast ludka, lepiej (i taniej) kupić sobie lustro ;-)
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Arkadiusz Bednarek:

Ojoj, widzę że ciekawa dyskusja zaczyna się robić coraz gęściejsza. I jak mam łyżkę dziegciu to tej beczki miodu!!!

Dobrze mówi Paweł - wszystko jest kwestią priorytetów i tak jak pisze Joanna wszystko można zorganizować i ze wszystkim sobie dać radę.
Nie do końca się zgodzę, ale pomińmy to teraz.

Narzekania Wojtka brzmią, mimo wielu racji, jednak wprost ŻAŁOŚNIE. Chłopie nie masz wyjścia - na coś się trzeba zdecydować !!!! Chcesz jechać to jedź i nie myśl o przeszkodach. Przeszkody zawsze się pojawią. Zawsze można wziąć kredyt i uciec ;-)
Pieniądze (lub raczej ich brak) - choć są przeszkodą, to ani nie największą, ani nie najważniejszą. Natomiast namawianie mnie do tego, bym nie myślał o innych "przeszkodach" jest mniej więcej mówieniem: "chłopie, chcesz jechać, to miej w dupie swoją dziewczynę i jej uczucia, miej w dupie swoją matkę i jej chorobę". To raz. A dwa, to jestem zwolennikiem poglądu, że - owszem - większość rzeczy można brać na żywioł, ale pewna doza rozsądku, umiaru i chłodnego myślenia też jest potrzebna. Otóż bez żadnego zaplecza i przygotowania w życiu nie wyjechałbym nigdzie, nawet na dwa miesiące czy miesiąc, nawet w Europie. Można szaleć, ale wiedząc, że rezultatem tego szaleństwa nie będzie (na przykład) moje bezrobocie po powrocie albo głodująca matka (bo nie będę w stanie dołożyć do jej śmiesznie małej emerytury). Bardzo bym chciał postanowić, że gdzieś sobie pojadę, a następnie jutro - czy choćby po paru miesiącach - już jechać. Życie byłoby fajne. Ale życie takie nie jest.

W całej historii o podróżowaniu trzeba mieć jednak świadomość pewnych spraw. Pewnie zaraz posypią się gromy na mnie jednak powiem to co poniżej:
1. nie wiem czy Justyna przeczyta jeszcze ten wpis ale znając branżę, w której pracuje zarówno Ona jak i ja, to zgoda na bezpłatny 4-miesięczny urlop dziś nie wróży niestety najlepiej. Co oznacza po prostu potencjalne kłopoty z pracą po powrocie.
To akurat niekoniecznie, w mojej firmie jest możliwość wzięcia tzw. sabbatical do jednego roku (dla mnie to i tak pewnie za krótko, ale to już zupełnie inna sprawa) i wcale nie oznacza to zwolnienia.
Wierzę jednak w jej podróż i mówię: NIE REZYGNUJ !!! Niech romantyczna dusza z Viadriny (także moja Alma Mater) zażyje nowych doświadczeń.

Wniosek: Na pewno warto rozważyć za i przeciw. Przykład Wojtka pokazuje jak dużo wątpliwości może się pojawić.

2. Niestety moje doświadczenia (zarówno podróżnicze jak i doświadczenia jako pracodawcy) dowodzą tezy, iż mimo że podróże kształcą to nie dają one żadnych prawie przewag w życiu zawodowym !!!! Mówię oczywiście o przedstawianym w tej dyskusji tzw. włóczeniu się. Wierzcie mi proszę, że z punktu widzenia pracodawcy niczego co byłoby przydatne się w tym czasie nie uczycie. Oczywiście jest język lub języki, jest inne spojrzenie na człowieka, który potrafił poradzić sobie w różnych trudnych sytuacjach, miał inicjatywę itd. Robi to wrażenie jednak tylko na początku kariery zawodowej. Potem najważniejsze są własne konkretne dokonania i osiągnięcia, doświadczenie, przepracowany czas itd. Wiem, że burzę idylliczny obraz jednak tak to jest.
Tu z kolei powiem tak: wszystko zależy, co chce się robić i jak pracować. Myślę, że najcięższe są początki po powrocie, bo wówczas trzeba mieć JAKIEŚ pieniądze na przeżycie. Ale być może można napisać książkę z podróży i byc może ją wydać i być może ktoś ją nawet kupi i przeczyta... I być może można zostać dla siebie "pracodawcą". I być może można wieść inne życie, niż biurowe (jakiekolwiek biuro by to nie było i czymkolwiek firma by się nie zajmowała). I może jestem naiwny, głupi, sentymentalny, dziecinny i przesadnie optymistyczny albo ślepy, ale Pawlikowska, Cejrowski, ale także Halik, Attenborough, ale także mniej niewtajemniczonym znani, tacy jak David Hatcher Childress czy Ivan mackerle albo Ryaan Manser (możecie wyguglować, jak nie znacie) też od czegoś zaczynali, a przecież nie mają/mieli nad sobą raczej "pracodawców"... Nie w normalnym i potocznym tego słowa znaczeniu, w każdym razie... Jeśli moja podróż ma miec jakiś cel (oprócz charytatywnego i poznawczego), to może nim być traktowanie jej jako kolejnego szczebelka do takiej niezależności. I TO byłoby szczęście.

Bardzo dawno na tym blogu napisałem: „długa podróż na początku dorosłego życia jest świetnym doświadczeniem ale w dłuższej perspektywie brak stabilizacji jest raczej destrukcyjny niż budujący”. I tego wciąż się trzymam. Nie wierzcie, że po powrocie z Filipin, Fidżi czy Australii tylko z tego powodu, że tam byliście nagle wszystkie drzwi będą dla Was otwarte. To już nie ten czas.
Wniosek: Patrzcie na wszystko realnie i nie liczcie na cuda.

3. Podróżowanie to nie koniecznie wyjazd na Antypody – to także bliska i dalsza okolica. Ile osób było pod Piramidami albo na Pampie a nie było w Górach Opawskich czy Świętokrzyskich nie mówiąc już o tak egzotycznych miejscach jak Góry Sokole czy tzw. Góry Pieprzowe - cudze chwalicie swego nie znacie.
Tu się zgadzam. :-)

Wniosek: podróżujemy dla siebie nawet nie daleko i na krótko a nie po to żeby się przed innymi pochwalić. Nie na tym rzecz polega aby przerzucać się nowymi coraz bardziej egzotycznymi miejscami, które właśnie zostały zaliczone.

A.

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciech B.:

Głową muru nie przebijesz. Zatem albo kupisz sobie kilof, albo poczekasz aż ktoś mur rozwali, albo wyjmujesz cegiegła po cegiełce, albo przestajesz się zajmować murem i zmieniasz kierunek działań.

Pozdrawiam i życzę spełnienia marzeń :-)

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Widze, ze Wojtek po raz kolejny sie uaktywnil;) Juz raz w tym watku Wojtek swoja sytuacje przedstawial i dostal kilka odpowiedzi, ale widze, ze nadal szuka sposobu na swoja sytuacje.

Jesli chodzi o pytanie na temat kasy i jak dlugo trzeba pracowac zeby ja odlozyc to ja mam odpowiedz - nam zajeto to dokladnie 17 miesiecy. Dwie osoby pracujace na pelen etat. W tym czasie nazbieralismy na 14 miesiecy podrozy po Azji i Ameryce Poludniowej i na przynajmniej 6 miesiecy zycia po podrozy. Zarabialismy ta kase w Australii i to na pewno zrobilo roznice, bo tam sie w koncu duzo lepiej zarabia. Z tym, ze jesli komus na serio zalezy na realizacji marzenia o podrozy, to wyjazd za granice, do kraju gdzie lepiej mozna zarobic, wlasnie po to, zeby na taka podroz odlozyc, nie bedzie problemem. To oszczedzanie wymagalo duzego wysilku, trzeba bylo splacic troche dlugow, zmienic przyzwyczajenia itp, ale sie udalo.

Inna sprawa to kwestia priorytetow. Jesli komus na czyms bardzo zalezy to znajdzie wyjscie z sytuacji. I tu pojawia sie inna kwestia - kompromis. Jesli nie mozesz wyjechac teraz na dlugo do Afryki, to moze mozesz zrobic cos innego? Wyjechac na 3 miesiace a nie na 2 lata? Zaczac intensywnie oszczedzac i w miedzyczasie czekac na poprawe sytuacji? Pracowac nad przekonaniem dziewczyny? Po prostu trzeba tak uksztaltowac rzeczywistosc zeby nam zaczela bardzij sprzyjac. Czy Ty myslisz, ze jak tak po prostu pewnego dnia stwierdzilam, ze rzucam wszystko i wyjezdzam? To byl dlugi proces, trzeba bylo zwalczyc obawy, stereotypy itp. Ale sie udalo. 3 lata temu wydawalo mi sie, ze taki wyjazd to jest cos czego ja nigdy nie osiagne, ale sie udalo.

Tak wiec Wojtku, mysle ze masz dwie opcje. Albo uwierzysz, ze przy pewnym wysilku (nie mowie, ze malym) mozesz osiagniac swoj cel, i sie bedziesz tego trzymal, albo stwierdzisz, ze to jest nie do zrobienia i zapomnisz o planach. Tu na tym forum juz wszystkie rady dostales. Nie ma co dalej szukac zlotej recepty na Twoje problemy. Albo sam je rozwiarzesz, albo z nimi zostaniesz. Wszysko w twoich rekach.

Pozdrawiam
Magda
http://careerbreak.wordpress.com

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Arkadiusz Bednarek:
2. Niestety moje doświadczenia (zarówno podróżnicze jak i doświadczenia jako pracodawcy) dowodzą tezy, iż mimo że podróże kształcą to nie dają one żadnych prawie przewag w życiu zawodowym !!!! Mówię oczywiście o przedstawianym w tej dyskusji tzw. włóczeniu się. Wierzcie mi proszę, że z punktu widzenia pracodawcy niczego co byłoby przydatne się w tym czasie nie uczycie. Oczywiście jest język lub języki, jest inne spojrzenie na człowieka, który potrafił poradzić sobie w różnych trudnych sytuacjach, miał inicjatywę itd. Robi to wrażenie jednak tylko na początku kariery zawodowej. Potem najważniejsze są własne konkretne dokonania i osiągnięcia, doświadczenie, przepracowany czas itd. Wiem, że burzę idylliczny obraz jednak tak to jest.

Bardzo dawno na tym blogu napisałem: „długa podróż na początku dorosłego życia jest świetnym doświadczeniem ale w dłuższej perspektywie brak stabilizacji jest raczej destrukcyjny niż budujący”. I tego wciąż się trzymam. Nie wierzcie, że po powrocie z Filipin, Fidżi czy Australii tylko z tego powodu, że tam byliście nagle wszystkie drzwi będą dla Was otwarte. To już nie ten czas.
Wniosek: Patrzcie na wszystko realnie i nie liczcie na cuda.

O jednym zapominasz - nie kazda osoba chodzaca po tej ziemi marzy o tzw. kareirze. Sa tacy, ktorzy nie potrzebuja wysokich stanowisk, kosmicznych zarobkow, wladzy i garnitura. Sa tacy, dla ktorych praca jest tylko zarabianiem pieniedzy na szczesliwe zycie, a nie celem samym w sobie.
Wyjezdzajac nigdy nie myslalam, ze po powrocie beda sie o mnie pracodwacy zabijac. I z tych ludzi, ktorych w podrozy spotykam nikt nie ma takiego podejscia. Z mojego doswiadczenia wynika, ze ogromna wiekszosc ludzi podrozuje, bo po prostu takie mieli marzenia, a nie dlatego, ze licza na awans po powrocie.
Dluga podroz jest wlasnie tym - dluga podroza, a nie niczym innym.

Pozdrawiam
MagdaMagda Biskup edytował(a) ten post dnia 29.10.09 o godzinie 17:07

Następna dyskusja:

Rezygnuje z pracy zeby podr...




Wyślij zaproszenie do