Dorota S.

Dorota S. "Yo creo en mi y en
mi manera de decir
lo que pienso, Yo
...

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojtuś - nie mówię, że zawsze wszystko jest możliwe tylko rzeczywiście trzeba swoje marzenia umiejscowić w kontekście swoje życia, a przede wszystkim aby nikogo nie skrzywdzić czy zranić z naszych najbliższych, dlatego postuluje romantazm rozważny w tych sprawach. Sama wiem po sobie, że teraz tego marzenia nie zrealizuję, bo mam inne priorytety i zobowiązania.

Przykład Artura znanego mi jest budujący, ale tylko jako przykład jak sobie poradził w tamtym momencie swojego życia pogodzić marzenia z rzeczywistością, ale jest pewnie wiele szczegółów prywanych o których nie wiem, albo nie będę o tym pisać publicznie.

:)
Joanna Z.

Joanna Z.
www.facebook.com/Omo
lokko

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

romantyzm rozważny, bardzo mi sie to stwierdzenie podoba :)

Ja myslę, że metoda małych kroków jest bardzo romantycznie rozważna i tu zgadzam się z Magdą.
Joanna M.

Joanna M. Freelancer

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Joanna Z.:
Ja myslę, że metoda małych kroków jest bardzo romantycznie rozważna i tu zgadzam się z Magdą.

Ja także. :) Życzę powodzenia w podróży po Azji i - mam nadzieję - w realizacji choćby części podróżniczych planów Wojtka.

Narobiliście mi niezłego apetytu na te wojaże, a tymczasem muszę żyć czytaniem materiałów i robieniem projektów na studiach... ;) Ach, życie!

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciech B.:

OK. 1. Mój pracodawca niekoniecznie zgodzi się na taki krok.
2. Mam marzenie o wyjeździe, ale nie na rok, tylko na ok. 2 lata (choć niezwykle dużo zależałoby od hojności sponsorów, więc może i na krócej), a na taki okres tym bardziej pracodawca może nie dać "przerwy w karierze". 3. Rzecz w moim przypadku nie w tym, by rzucić pracę na czas jakiś, lecz w ogóle, a z podróżami bardziej związać swe życie, także to zawodowe. 4. Wierzę, że w wielu przypadkach, przy wierze, determinacji i "pomyślnych wiatrach" może się udać. 5. Wierzę jednak także, że nie zawsze pomyślne wiatry są (o czym niżej). 6. Nikomu niczego nie zazdroszczę, mogę co najwyżej marzyć, że też tak (albo inaczej) będę miał kiedyś i albo się uda to marzenie zrealizować, albo nie. 7. Mieszkania nie wynajmę, bo nie mam. 8. To co mógłbym ewentualnie sprzedać mogłoby pokryć zaledwie część kosztów podróży i to niewielką. Niewiele mam. 9. Kwestie finansowe stanowią u mnie problem, ale bynajmniej nie największy. 10. Dziewczyny nie wezmę ze sobą, ponieważ ona nie chce ze mną jechać, a w przypadku nieobecności dłuższej niż pół roku zastanawia się nawet nad zerwaniem związku. 11. Można oczywiście zerwać, tyle że na niej zależy mi tak samo, albo więcej, co na mych marzeniach. 12. Mam chorą matkę, która nigdy nie wiadomo jak się będzie czuła i która niestety może być już w swych ostatnich latach życia, choć codziennie modlę się, by tak nie było. 13. Matka dostaje tak śmieszną emeryturę, że co miesiąc oddaję przeszło 1/3 swego wynagrodzenia na koszty utrzymania (zaś z pozostałych 2/3 połowa idzie na spłaty kredytów i inne takie). Proszę teraz uczciwie powiedzieć, czy mogę zrealizować swe największe marzenia i czy zasada "dla chcącego nie ma nic trudnego" może mieć w moim przypadku zastosowanie, skoro co najmniej w połowie w grę wchodzi czynnik ludzki, uczucia, emocje, rodzina, etc. Jeśli dalej twierdzicie, że tak, to byłbym wdzięczny za choćby minimalne odchylenie klapek z mych oczu. Jeśli nie - to proszę nie mówić, że zawsze i wszystko jest możliwe.

Widzisz to jest tak,moze faktycznie na poczatek pozwol sobie na krotsze wojaze - moze moj przyklad bedzie dla Ciebie troche budujacy - ja 3 lata temu wyprowadzilam sie od rodzicow majac pensje pokrywajaca wysokosc raty kredytu na mieszkanie bo wlasnie zmienilam prace na mniej platna, do tego trzeba bylo jeszcze jakos zyc i pokrywac inne koszty - nie wspomne juz o kupieniu sobie butow czy innych takich - ale po roku sie okazalo ze wszystko sie zaczelo wyprostowywac i pojechalam na kilka wypraw o ktorych marzylam od dziecinstwa - fakt, czasem wymaga to wielu wyrzeczen - ale jest sporo mozliwosci - sama czasem sie zastanawiam nad tym, ze moze warto by bylo za jakis czas zorganizowac grupe i zamiast placic za wyprawe - zabierac na nia ludzi i wychodzic na tym co najmniej na zero - skoro masz takie doswiadczenia to moze sie nad tym zastanow - tu nie chodzi o zarabianie ale o zabranie kilku mniej doswiadczonych a ządnych przygod ludzikow za drobna oplata za "przewodnictwo", wiem ze to taki polsrodek ale takich pomyslow jest troche, inna rzecz - pracuje na uczelni wiec sie zastanawiam nad jakims kolkiem podrozniczym - moze wtedy jakiegos sponsora daloby sie zlapac - w zorganizowanej grupe razniej... rozejrzyj sie dookoloa, fakt - masz zobowiazania (my wlasnie wzielismy z mezem kredyt na dom), rodzine, prace - ja tez mam... i jakos sie podrozowanie udaje, czasem zamiast kilkutygodniowej wyprawy w himalaje musi nam wystarczyc weekend w Tatrach - ale pasja i motywacja pozwala na generowanie pomyslow - polecam Ci ksiazke Jacka Palkiewicza - "Sztuka Podrozowania" - tam za niecale 40 zl w przystepny sposob dowiesz sie co jest w podrozowaniu wazne, moje spostrzezenia pokrywaja sie z autorem w 100%
pozdrawiam, Pat

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Magda B:
...czy ktos to przerabial? jak wyglada powrot do rzeczywistosci? jak na dzuire w zyciorysie reaguja potencjalni pracodawcy?...
pracuje do konca roku, potem rok przerwy - podroz po azji ...

magda

dopiero niedawno znalazlam ten watek - powiem Ci tak, bylam w Azji 3 razy po kilka tygodni - jesli faktycznie zamierzasz tam spedzic kawal czasu to doswiadczenie jakie zdobedziesz i umiejetnosc radzenia sobie w nieprzewidywalnych sytuacjach sprawia, ze ze znalezieniem pracy (moze niekoniecznie tej najwspanialszej) nie bedziesz miala najwiekszego problemu, pisz tylko na biezaco co slychac i wklejaj zdjecia na blogu i obiecaj ze po powrocie zaprosisz wszystkich forumowiczow na pokaz slajdow ;)

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

jak na dzuire w zyciorysie reaguja potencjalni pracodawcy?...
Cześć,
u mnie wyszło na plus. Pomiomo tego, że zostawiłam fajną pracę nie miałam problemu ze znalezieniem fajniejszej.
Podróżując otwierasz swoją głowę, zdobywasz doświadczenie, szkolisz języki. Dla pracodawcy to też sygnał, że umiesz zaplanowac i zrealizować duzy projekt od a do z.
Powodzenia :-)))

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciech B.:> No a potem - właśnie - po powrocie do domu po roku, półtora czy dwóch - jak się odnaleźć, co robić, skąd brać kasę, gdzie się zaczepić? tego też nie wiem, bo firma raczej nie przyjęłaby mnie z powrotem, a zresztą nawet tego bym chyba nie chciał (chyba, że nie miałbym innego wyjścia).

Cześć, przede wszystkim gratuluje wspaniałej dziewczyny- mało która będzie czekała rok (nie-wiadomo-ile)na Twój powrót, mierząc się z pytaniami życzliwych typu- a moze on chciał cie zostawic i wymyslil pretekst itd.
przerabialam to, bo mialam na poczatku nie jechac razem z moim przyjacielem i nasluchalam sie co nieco.
Podróż podróżą ale czy będziesz miał do czego wracać to musisz przemysleć sam.. czasem są sprawy ważniejsze niż realizacja własnych planów.
Życzę mądrości i odwagi w podejmowaniu wyborów!
Maciej Cybulski

Maciej Cybulski Magik od WordPressa,
secjalista SEO

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Temat mnie wciągnął i tak czytam od samego początku o Waszych dokonaniach, marzeniach i planach...
I tak się zastanawiam... obecnie jestem bezrobotny... ale chyba to nie problem jak ma się dobre pomysły.
Z jednej strony to mam "z głowy" problem zostawienia pracy. Z drugiej... no fundusze trzeba jakoś zdobyć. Ale może to naiwne jednak podchodzę do sprawy jak Disney... nie mam kasy ale pomysł i życzliwych ludzi którzy coś w tym pomyśle widzą a oni pomysł na zaproszenie do mojego pomysłu tych co mają pieniądze. Oni chcą na nim zarobić, ja chcę pojechać... :)
Byłem miesiąc na Syberii... wyprawa na zaćmienie Słońca. Z buriem podróży ale tak właściwie to trekingowa wycieczka w sumie miało się wrażenie (po organizacji) że biuro podróży niewiele miało z tym wspólnego. Doświadczenie.... no cóż. Inny świat, inne spojrzenie na Polskę i na ludzi... przypomina mi sie stwierdzenie Kapuścińskiego... Syberia zmienia ludzi. Tak jest w moim przypadku. Zaraziłem się klimatem podróży (tu chcę doróżnić podróżującego od turysty...)Nasza wyprawa była czymś pośrednim pomiędzy wyprawą a wycieczką. No przynajmniej dla mnie taka była i dla osób które podeszły do tego w sposób podobny do mnie. (Mówiąc krótko biuro podróży się nie popisało wiec trzeba było pomagać pilotowi na bieżąco załatwiać wszlekie sprawy organizacyjne na miejscu...)
Po miesiącu jednak z wycieczki robi się coś innego... zaczyna się czuć że jest to coś wyjątkowego.
Wróciliśmy... jedni zadowoleni inni zawiedzeni. A ja z głową pełną pomysłów i... zadałem na GL jakiś czas temu pytanie na realizację pomysłu. Jak tego dokonać by (z)realizować marzenia nie mając kasy. I trafiłem na życzliwych ludzi i zaineresowanych moim powodzeniem.
Teraz zaczęliśmy realizację projektu.
Pierwsza przymiarka do wyprawy (szumnie nazywam to wyprawą... ale dla mnie to jest coś takiego gdyż od początku do końca nie korzystam z pośredników no chyba że w tych miejscach w których nie ma innego rozwiązania - mam tu na myśli ograniczenia prawne dotyczace samodzielnego podróżowania po kraju). Celowo pomijam gdzie chcę pojechać żeby nie zapeszyć. Ale to co chce powiedzieć przede wszystkim to... nie dać umrzeć marzeniom... a raczej je podsycać... i konsekwnetnie realizować i stosować właściwe środki automotywacji... programować swoją podświadomość na sukces...
Tak przynajmniej ja podchodziłem do wyprawy na Syberię... wtedy 6000zł to dla mnie był majątek...przy prawie 0 dochodach. Udało mi się zrealizować to ze sporym rozmachem. Szukałem i trafiłem na właściwych ludzi, którzy zaryzykowali zainwestowanie we mnie.
Tym razem wszystko o własnych siłach, grupka znacznie mniejsza, kraj znacnzie bardziej egoztyczny, pieniądze wielokrotnie większe... no i świadomość terminu... nieprzekraczalnego terminu kiedy muszę się zjawić w tej czasoprzestrzeni...
Podoba mi się podejście Cejrowskiego, ale on już ma łatwiej, on swoje podróze realizuje mając już "medialne" nazwisko, markę... Jaka jest zatem szansa dla nas?

Po powrocie z Syberii koleżanka która była ze mną i wróciła bardzo zawiedziona stwierdziła że dla mnie to nie była żadna trudna sprawa... miałem sponsora... A dla niej to był rok oszczędzania... Nic bardziej mylnego. Czasem miałem wrażenie że wolałbym iść do pracy odpękać swoje 8h i z tego co zarobię odłożyć na wycieczkę... Ale co w tym kreatywnego? co rozwija nasze myślenie i marzenia? Żeby podrózować trzeba przede wszystkim mentalnie czuć sprawę. Inaczej zawsze będą to tylko wycieczki z roszczeniowym podejściem do organizujących.... Nie sztuka pojechać za swoje cieżko zaoszczędzone pieniądze. Natomiast wydaje mi się że sztuką jest pojechać za pieniądze sponsora... choć tak narpawdę to nikt nikomu nic za darmo nie daje i te pieniądze sponsora też są "zarobione". Czyli najważniejsze są w sumie 3 rzeczy.
1. pasja - marzenia
2. cel i pomysł na realizację pasji
3. konsekwnecja, żelazna konsekwnecja w realizacji planu.

Jeśli moje marzenie wypali... a tylko w sumie takie rozwiązanie zakładam to... z pewnością Wam o tym opowiem:)
Narazie jako bezrobotny nie szukam pracy (zacznę szukać po dopracowaniu wyprawy) ... raczej opracowuję szczegóły planu jak zeralizować moje marzenie, nie mam problemu z pracą:)
Daniel Numan

Daniel Numan Webmaster,
Greenpeace

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Hanna Ż.:
Przez rok po Azji? Jasne.

Pani Hanno - wspolczuje takiego podejscia do zycia :) Jak ktos ma odwage i mozliwosc podrozowania - to niech to robi jak najdluzej poki ma sily, zdrowie i checi. Podrozowanie po swiecie to jedna z najwspanialszych rzeczy jaka mozna robic w zyciu. W podrozy kazdy dzien jest zupelnie inny, zaskakuje inaczej, nigdy nie wiesz co czeka Cie za kolejnym zakretem. Oczywiscie jesli Pani Hanna podrozuje tylko z biurami turystycznymi, ktore oferuja nudne wylegiwanie sie na plazy przez 14 dni... to tak... to jest strata czasu! Jak podroze to tylko na wlasna reke!

Pani Magdo - POWODZENIA! Wystarczy pewnosc siebie, brak oczekiwan i pozytywne myslenie bo wszystko toczy sie zawsze TAK JAK POWINNO. Moze za rok i ja tak zrobie :)Daniel Numan edytował(a) ten post dnia 29.11.08 o godzinie 10:06
Jacek Kopa

Jacek Kopa Cierpliwość-spokój,
że kiedyś się
stanie...

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Magdo, rewelacyjny pomysł, życzę powodzenia w podróży...
Marek K.

Marek K. IT-Administrator

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Hanna Ż.:
Rozumiem, że na tym forum powinnam napisać: "Wow!!! Rok w Azji! Zajebiście! Ja też chcę!"
Forum służy wymianie opinii, a nie klaskaniu :)
Podróże kształcą

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Zrezygnowałem i na miesiąc wyjechałem, do Tybetu. Czy żałuje? napewno nie. Wyprawa była ekstremalna.
Polecem. I pamiętajcie jak nie spróbujecie to nie będziecie wiedzieć jak smakuje.
Darewicz Dada

Darewicz Dada Wolny strzelec

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Witam,
W chwili obecnej jestem w podrozy po azji od 2 miesiecy. Przed wyjazdem nie tyle co rzucilem prace, tylko zamknalem firme, natomiast dziewczyna zostawila prace :).
Sprawa z podrozowaniem jest niesamowita. Cala masa ludzi poprostu nie potrafi przestac i sa w podrozy od 5-10 lat :). Odnosnie finansow nie jest to niesamowicie droga sprawa, w chwili obecnej wydajemu okolo 30zl dziennie na osobe (nie wliczajac biletow na transport i kosztow wiz), spimy w pokojach zazwyczaj wielosobowych i zawsze w hostelach ktore bukujemy przez internet dzien dwa dni przed przyjazdem.
Pamietam ze jak bylem maly ogladalem w tv program o maluzenstwie ktore bylo juz w podeszlym wieku na emeryturze. Przejechali generalnie caly swiat na pytanie o pieniadze odpowiedzili zeby za podrozowanie w nieznane sie nie braly osoby ktore maja problem ze zdobyciem pieniedzy poniewaz po drodze czasami naparawde mozna spotkac ogromne problemy duzo wieksze niz zdobycie pieniedzy w polsce...
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pani Aniu,

Można oczywiście patrzeć na to i z takiej perspektywy, która nie jest ani gorsza, ani lepsza od mojego punktu widzenia. A mój punkt widzenia jest taki:

Tak się składa - jak już o tym wcześniej pisałem, że zależy mi na mej partnerce, a na pewno na tyle, by sto siedemdziesiąt sześć razy pomyśleć, czy miałbym i chciałbym ją (potencjalnie) tracić, by zrealizować marzenie i pasję swego życia. I wychodzi mi na to, że nie. A jednak...

Mam "znajomego" (daję to w cudzysłów, bo znajomość opiera się na korespondencji e-mailowej) z RPA, który prawdopodobnie jako pierwszy człowiek na świecie objechał rowerem całą Afrykę (i to całą, to znaczy nawet 100 metrów nie pokonał innym środkiem lokomocji, rzecz jasna z wyjątkiem przepraw przez wodę, a jak nawet pokonał, to potem wracał w dokładnie to samo miejsce, z którego rozpoczynał dalsze pedałowanie). Wyczyn ten zajął mu dwa lata, dwa miesiące i dwa tygodnie (choć planował to na rok). Wiem - i od niego, i z książki, którą napisał - że ma dziewczynę, i to kobietę dość mocno stąpającą po ziemi (prawniczkę). Spodziewać by się można było, że po tak długiej nieobecności (oczywiście kilka razy się spotykali, raz on wracał do RPA, raz ona leciała do któregoś z krajów, gdzie był on) mogłaby mieć dość i rozstać się z nim. Albo, w najlepszym razie, powiedzieć mu, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwoliła mu na coś takiego, no i że w ogóle czas się ustatkować i takie tam. Kiedy piszę te słowa, człowiek ów - znów prawdopodobnie jako pierwszy na świecie - opływa kajakiem wokół Madagaskaru. Z korespondencji z nim wiem, że ma tę samą dziewczynę. I wyjaśnił mi, że wprawdzie ona nie podziela jego pasji (dlatego z nim nie jeździ), ale rozumie, jak ważne jest to dla niego nie tylko w sensie wyczynu, ale też jako największa lekcja w życiu.

Dalej, jest sobie taki Czech, niejaki Ivan Mackerle. Ten z kolei przez ostatnie 40 lat jeździ w poszukiwaniu czegoś, co dla wielu jest jakimś szaleństwem, mrzonką czy dziecinadą, czyli szuka zwierząt "kryptozoologicznych" na całym świecie, a więc takich, które istnieją w opowieściach miejscowych, ale nie według oficjalnej nauki. Był w niedostępnych stepach i pustyniach Mongolii albo w bezkresnej rosyjskiej tajdze, w gęstwinie brazylijskiej dżungli i w różnych innych miejscach. Wprawdzie jego ekspedycje nie trwają lata, a jedynie za każdym razem po kilka tygodni, ale za to z kolei żona, z którą żyje od ok. 40 lat, mogłaby go za każdym razem rugać za wydawanie pieniędzy i trwonienie czasu na "totalne głupoty", zamiast zajmowanie się nią i domem. Nie wiem, czy to robi, czy nie, ale na pewno jest z nim już tyle lat, pomimo, że on to robi... Gdzieś "przy okazji" "dorobili się" nawet syna (już obecnie dorosłego)...

Jeszcze inny człowiek, Polak (pewnie niektórym jego nazwisko będzie znane), jako pierwszy na świecie przemierzył na rowerze Canning Stock Route w Australii. Fakt, całość trwała 33 dni, a nie wiele tygodni, miesięcy, czy lat, ale za to Canning Stock Route pochłonęła życie nawet tych, co wybierali się tam samochodem terenowym, jeśli tylko na przykład zabrakło paliwa - to skrajnie niegościnne i mordercze środowisko, upalne i wrogie piekło na ziemi. Więc żona mogłaby mu tego zakazać, powiedzieć, że odejdzie etc. Ale skądinąd wiem, że tak nie jest.

Oczywiście nie sądzę, że panie z powyższych przykładów (a można by takie przykłady jeszcze mnożyć) były/są szczególnie zachwycone tym, co robią ich brzydsze połowy. Jednak pozostają ich dziewczynami, narzeczonymi, żonami.

I tak sobie czasem myślę, że bardziej, niż niesamowitych podróży i przeżyć, które starczają na wiele długich wieczornych opowieści, bardziej może "zazdroszczę" im (to niezbyt fortunne słowo, dlatego w cudzysłowie) tego właśnie... Poczucia, że mają zielone (albo chociaż żółte, ale nie czerwone) światło od swoich połowic... Z o ileż większą radością i zaangażowaniem można wtedy przygotowywać się do małej lub wielkiej wyprawy...

Pozdrawiam serdecznie
Anna Maciąg Walczak:
Wojciech B.:> No a potem - właśnie - po powrocie do domu po roku, półtora czy dwóch - jak się odnaleźć, co robić, skąd brać kasę, gdzie się zaczepić? tego też nie wiem, bo firma raczej nie przyjęłaby mnie z powrotem, a zresztą nawet tego bym chyba nie chciał (chyba, że nie miałbym innego wyjścia).

Cześć, przede wszystkim gratuluje wspaniałej dziewczyny- mało która będzie czekała rok (nie-wiadomo-ile)na Twój powrót, mierząc się z pytaniami życzliwych typu- a moze on chciał cie zostawic i wymyslil pretekst itd.
przerabialam to, bo mialam na poczatku nie jechac razem z moim przyjacielem i nasluchalam sie co nieco.
Podróż podróżą ale czy będziesz miał do czego wracać to musisz przemysleć sam.. czasem są sprawy ważniejsze niż realizacja własnych planów.
Życzę mądrości i odwagi w podejmowaniu wyborów!
Ewa A.

Ewa A. art director, V&P

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Wojciechu
Przeczytalam sobie co napisales o podrozniku przemierzajacym czarny lad na rowerze.
Wlasnie pracujemy nad pewnycm projektem zwiazanym z konkursem podrozniczym i szukalam ludzi odkrywcow, podroznikow odkrywajacych inne swiaty
Wiedziales o Kazimierzu Nowaku i jego samotnej rowerowej wyprawie przez afryke
w latach trzydziestych? Na dodatek facet byl z Poznania :)
I tez zrezygnowal z pracy zeby podrozowac!!!

Goraco polecam wszystkim artykuly.
http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,82269,4245011.html
http://www.kolosy.pl/nowak.phpEwa A. edytował(a) ten post dnia 04.12.08 o godzinie 21:34
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Panie Macieju, przede wszystkim gratuluję spełnionych marzeń i wiem, że będzie ich jeszcze więcej.

Cóż, mogę powiedzieć tylko, że w moim przypadku nie ma życzliwych ludzi i muszę się z całą sprawą i moim pomysłem (a obecnie już dwoma) borykać sam, począwszy od decyzji czy w ogóle jechać (vide - powyższa dyskusja), a skończywszy na tym, skąd znaleźć pieniądze, czas, jaką trasę ustalić, co w czasie tej wyprawy robić (nie chciałbym, żeby to było po prostu "tylko" jakieś przemieszczanie się jakimś środkiem lokomocji).

Nie ma życzliwych ludzi z dwóch powodów: 1) ci nieliczni, którym mówię, co zamierzam, są albo obojętni, albo wręcz odnoszą się do planu i marzenia sceptycznie lub wrogo, a większość i z jednych, i z drugich i tak nie ma na przykład pieniędzy, żeby mnie wspomóc. 2) ci, którzy być może wyciągnęliby pomocną i życzliwą dłoń, w znakomitej większości nie wiedzą nic o tym, co zamierzam - ani wśród rodziny, ani wśród przyjaciół i znajomych, ani wśród koleżanek/kolegów/szefów, ani na tym forum. Nie mówię o swoim planie (a w każdym razie nie w szczegółach) z kilku powodów. Po pierwsze nie chcę rozpowiadać wszem i wobec o czymś, co może się odbyć lub może się nie odbyć. Po drugie chcę zostawić sobie pewien zakres oryginalności swych projektów. Kiedy po raz pierwszy wpadłem na pomysł, miałem nadzieję, że zrealizuję go jako pierwszy. Potem okazało się, że inni (naturalnie nic o moich planach nie wiedząc) już to zrobili lub są w trakcie robienia. Początkowo był to dla mnie cios, potem się z niego otrząsnąłem (choć nie do końca i może dlatego nie daje mi ten mój plan już tak wielkiej radości i szczęścia jak wcześniej) i uznałem, że może nie będę pierwszy, ani nawet piąty (wczoraj przeczytałem, że inny człowiek zrobił dokładnie to - w sensie przemierzonej trasy - co sobie zamierzałem, tylko jest na razie w połowie swego przedsięwzięcia), siódmy, czy dwudziesty pierwszy, ale za to że będzie to moja podróż, niby podobna trasą, ale być może oryginalna w inny sposób. Na razie chcę, by tak pozostało, choć i tak teraz boję się, że choć nikomu o tym nie powiem, to za miesiąc lub pół roku przeczytam o tym, że ktoś wpadł na identyczny pomysł...

Ponadto co najmniej jeden z moich dwóch pomysłów jest z podobnej półki, co wyprawy wspomnianego w moim poniższym poście do Pani Ani Ivana Mackerle, choć akurat nie dotyczy kryptozoologii (no, może do pewnego stopnia), a więc jest dla mnie rzeczą niemal oczywistą, że pozyskanie środków będzie graniczyło z cudem i nie mam co liczyć na "pomocną dłoń" i "wyciągniętą rękę". Nikt nie zechce sponsorować "wariata". Dlatego także nie chcę o tym mówić na forach podróżniczych, a z doświadczenia (także członkostwa w jednej z organizacji) wiem, że ludzie na takie "zwariowane" projekty złamanego szeląga nie dadzą: ani super-bogaci, ani instytucje, ani firmy czy inni sponsorzy, ani nawet ci, co grosza mają mniej, ale się tematem interesują... Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że podczas wyprawy, którą z perspektywy czasu nazywam "rekonesansową" udało mi się przynajmniej w pewnym stopniu przekonać, że to, co zamierzam wcale nie jest tak do końca mrzonką... No i teraz muszę jakoś spróbować coś z tym zrobić, ale na pewno nie mogę mówić o szczegółach...

Tak więc w moim przypadku powodzenie lub nie któregokolwiek z projektów uzależnione jest od tego, czy w ogóle zdołam znaleźć z jakiegokolwiek źródła jakiekolwiek środki finansowe...

Przy niemal zerowych zarobkach 6000 zł! Fiu fiu! gratuluję i szczery, niekłamany szacunek mam dla Pana! To kilkatysięczne - a na pewno kilkasetkrotne - przebicie! Gdybym mógł mieć takie przebicie finansowe, czyli pozyskać takie kwoty, przy swoich zarobkach, to mógłbym zrealizować oba projekty i jeździć przez dwa albo trzy lata! ;-))))

Pozdrawiam serdecznie
Maciej "Merlin" Cybulski:
Temat mnie wciągnął i tak czytam od samego początku o Waszych dokonaniach, marzeniach i planach...
I tak się zastanawiam... obecnie jestem bezrobotny... ale chyba to nie problem jak ma się dobre pomysły.
Z jednej strony to mam "z głowy" problem zostawienia pracy. Z drugiej... no fundusze trzeba jakoś zdobyć. Ale może to naiwne jednak podchodzę do sprawy jak Disney... nie mam kasy ale pomysł i życzliwych ludzi którzy coś w tym pomyśle widzą a oni pomysł na zaproszenie do mojego pomysłu tych co mają pieniądze. Oni chcą na nim zarobić, ja chcę pojechać... :)
Byłem miesiąc na Syberii... wyprawa na zaćmienie Słońca. Z buriem podróży ale tak właściwie to trekingowa wycieczka w sumie miało się wrażenie (po organizacji) że biuro podróży niewiele miało z tym wspólnego. Doświadczenie.... no cóż. Inny świat, inne spojrzenie na Polskę i na ludzi... przypomina mi sie stwierdzenie Kapuścińskiego... Syberia zmienia ludzi. Tak jest w moim przypadku. Zaraziłem się klimatem podróży (tu chcę doróżnić podróżującego od turysty...)Nasza wyprawa była czymś pośrednim pomiędzy wyprawą a wycieczką. No przynajmniej dla mnie taka była i dla osób które podeszły do tego w sposób podobny do mnie. (Mówiąc krótko biuro podróży się nie popisało wiec trzeba było pomagać pilotowi na bieżąco załatwiać wszlekie sprawy organizacyjne na miejscu...)
Po miesiącu jednak z wycieczki robi się coś innego... zaczyna się czuć że jest to coś wyjątkowego.
Wróciliśmy... jedni zadowoleni inni zawiedzeni. A ja z głową pełną pomysłów i... zadałem na GL jakiś czas temu pytanie na realizację pomysłu. Jak tego dokonać by (z)realizować marzenia nie mając kasy. I trafiłem na życzliwych ludzi i zaineresowanych moim powodzeniem.
Teraz zaczęliśmy realizację projektu.
Pierwsza przymiarka do wyprawy (szumnie nazywam to wyprawą... ale dla mnie to jest coś takiego gdyż od początku do końca nie korzystam z pośredników no chyba że w tych miejscach w których nie ma innego rozwiązania - mam tu na myśli ograniczenia prawne dotyczace samodzielnego podróżowania po kraju). Celowo pomijam gdzie chcę pojechać żeby nie zapeszyć. Ale to co chce powiedzieć przede wszystkim to... nie dać umrzeć marzeniom... a raczej je podsycać... i konsekwnetnie realizować i stosować właściwe środki automotywacji... programować swoją podświadomość na sukces...
Tak przynajmniej ja podchodziłem do wyprawy na Syberię... wtedy 6000zł to dla mnie był majątek...przy prawie 0 dochodach. Udało mi się zrealizować to ze sporym rozmachem. Szukałem i trafiłem na właściwych ludzi, którzy zaryzykowali zainwestowanie we mnie.
Tym razem wszystko o własnych siłach, grupka znacznie mniejsza, kraj znacnzie bardziej egoztyczny, pieniądze wielokrotnie większe... no i świadomość terminu... nieprzekraczalnego terminu kiedy muszę się zjawić w tej czasoprzestrzeni...
Podoba mi się podejście Cejrowskiego, ale on już ma łatwiej, on swoje podróze realizuje mając już "medialne" nazwisko, markę... Jaka jest zatem szansa dla nas?

Po powrocie z Syberii koleżanka która była ze mną i wróciła bardzo zawiedziona stwierdziła że dla mnie to nie była żadna trudna sprawa... miałem sponsora... A dla niej to był rok oszczędzania... Nic bardziej mylnego. Czasem miałem wrażenie że wolałbym iść do pracy odpękać swoje 8h i z tego co zarobię odłożyć na wycieczkę... Ale co w tym kreatywnego? co rozwija nasze myślenie i marzenia? Żeby podrózować trzeba przede wszystkim mentalnie czuć sprawę. Inaczej zawsze będą to tylko wycieczki z roszczeniowym podejściem do organizujących.... Nie sztuka pojechać za swoje cieżko zaoszczędzone pieniądze. Natomiast wydaje mi się że sztuką jest pojechać za pieniądze sponsora... choć tak narpawdę to nikt nikomu nic za darmo nie daje i te pieniądze sponsora też są "zarobione". Czyli najważniejsze są w sumie 3 rzeczy.
1. pasja - marzenia
2. cel i pomysł na realizację pasji
3. konsekwnecja, żelazna konsekwnecja w realizacji planu.

Jeśli moje marzenie wypali... a tylko w sumie takie rozwiązanie zakładam to... z pewnością Wam o tym opowiem:)
Narazie jako bezrobotny nie szukam pracy (zacznę szukać po dopracowaniu wyprawy) ... raczej opracowuję szczegóły planu jak zeralizować moje marzenie, nie mam problemu z pracą:)
Wojciech B.

Wojciech B. Wolny, szukający

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

Pani Ewo, nie tylko słyszałem, ale czytałem jego książkę, no i obowiązkowo byłem przy tablicy w Poznaniu, upamiętniającej jego wyczyn. :-)))

A czy mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej na temat tego konkursu podróżniczego - tu, na forum, lub na priv?

Dziękuję i pozdrawiam
Ewa A.:
Wojciechu
Przeczytalam sobie co napisales o podrozniku przemierzajacym czarny lad na rowerze.
Wlasnie pracujemy nad pewnycm projektem zwiazanym z konkursem podrozniczym i szukalam ludzi odkrywcow, podroznikow odkrywajacych inne swiaty
Wiedziales o Kazimierzu Nowaku i jego samotnej rowerowej wyprawie przez afryke
w latach trzydziestych? Na dodatek facet byl z Poznania :)
I tez zrezygnowal z pracy zeby podrozowac!!!

Goraco polecam wszystkim artykuly.
http://turystyka.gazeta.pl/Turystyka/1,82269,4245011.html
http://www.kolosy.pl/nowak.phpEwa A. edytował(a) ten post dnia 04.12.08 o godzinie 21:34
Michal Jasienski

Michal Jasienski projektant HVAC

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

a ja jestem gotowy rzucic wszystko.. kariere, szeroko pojeta, dom, najblizszych. przepakowac(nie spakowac) plecak i ruszyc znowu... byle dalej, byle prosciej, byle z miejscowymi... in to the wild!!! plan juz taki byl, realizowany, ale moja rodzina znalazla sposob przebiegly by mnie sprowadzic... no coz... do dwoch razy sztuka

konto usunięte

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

no to widzę, że jest nas więcej... jest sobota, 10 rano a ja siedzę w pracy i czuję, że zaraz mnie rozszarpie od środka... nic tylko plecak i przed siebie...Anna Moller edytował(a) ten post dnia 06.12.08 o godzinie 10:16
Paweł B.

Paweł B. czarodziej -
przemysł, usługi

Temat: Rezygnuje z pracy zeby podrozowac...

zmierzam ku temy, by pojsc w wasze wielkie slady; przemierzac piekny swiat; poznawac ludzi, nature i siebie.
Dziekuje Wam za inspiracje.

Następna dyskusja:

Rezygnuje z pracy zeby podr...




Wyślij zaproszenie do