Temat: Destynacja: Smoleńsk, czyli "fascynacja śmiercią"?
Proszę Państwa, przyznam, że przyglądam się tej dyskusji i nie potrafię zrozumieć, w czym tak naprawdę tkwi problem. Pan Kamil rozpoczął ciekawą dyskusję na temat aktualny. Nie deprecjonuje żadnej z form turystyki, nie szufladkuje, po prostu pyta o zdanie na temat komercyjnego wykorzystania tragedii smoleńskiej (i ogólnie każdej innej tragedii). Nie bądźmy naiwni, oferty biur podróży, nowe oferty, dotyczące Smoleńska, nigdy by się nie pojawiły, gdyby nie to, co się wydarzyło. Ciągle zastanawiam się, dlaczego ludzie tam jadą, dlaczego te miejsca cieszą się takim zainteresowaniem. O ile wyjazdy do Katynia można podpiąć pod lekcje historii, te do obozów koncentracyjnych również obarczyć funkcją edukacyjną, to Smoleńsk już niekoniecznie. Tam ludzie niczego się nie nauczą, tam ludzie jadą nie tylko, żeby się pomodlić, oddać hołd, ale by zobaczyć to, co widzieli w telewizji, na własne oczy. Obawiam się, że wielu skorzysta z ofert biur podróży z czystej ciekawości. Bo chcą tam być, zobaczyć, zrobić zdjęcia, a może dotknąć drzewa, czy zabrać ze sobą do domu jakiś fragment samolotu (w końcu i o takich przypadkach media donoszą).
Nie powinno się mówić, że turystyka, to turystyka, są w końcu jej różne formy. Dobrze, że zajęto się nią również od strony psychologicznej. Oczywiście, że każdy ma pewnie jakieś swoje prywatne motywy wycieczki do Oświęcimia, czy innego miejsca, ale nie uogólniajmy, że ma to cel kulturopoznawczy, historiopoznawczy. Wielu jedzie tam właśnie z czystej ciekawości w kontekście zainteresowania śmiercią i ludzkim cierpieniem, a jeśli tak to należy do zaklasyfikować do tanatoturystyki, bo przecież nie jadą tam wypocząć. Ba, wiele miejsc nigdy nie stałoby się turystycznymi destynacjami, gdyby nie fakt, że wydarzyło się tam nieszczęście.
Pamięć o zmarłych można pielęgnować na wiele sposobów, niekoniecznie niezbędne jest pojechanie z biurem podróży na wycieczkę do Smoleńska.
Poza tym wydaje mi się, że nie jest w dobrym zwyczaju sprowadzanie dyskusji do komentarzy ad personam. O co macie państwo pretensje? O to, że zjawisko istnieje? No przecież istnieje. O to, że jest taka, a nie inna definicja? No przecież nie można za każdym razem wymyślać definicji na własny użytek. O to, że Pan Kamil stworzył temat? Wydaje mi się, że na tym portalu jest o wiele więcej nachalnej, bezpośredniej reklamy, a każdy wypowiada się i dyskutuje po części dlatego, że chce się zaprezentować i… co zadziwiające, zdyskredytować rozmówcę.
I jeszcze zastanowiła mnie ostatnia wypowiedź pana Mateusza Klimka. To nie miejsce i czas i nie temat na takie dyskusje, ale jeśli travel expertem nie może nazwać się osoba, która jest absolwentem dobrej uczelni i kierunku turystycznego, ma duże doświadczenie w branży, prowadzi serwis turystyczny i pisze jako ekspert do pisma turystycznego (nie wspominam o WP, bo wkładanie wszystkich artykułów do jednego worka i wszystkich autorów jest nie do przyjęcia), to kto?