Marta M.

Marta M. owładnięta pisaniem
dziennikarka /
fotoreporter / PR /
dr...

Temat: Po Polsce rowerem... z psem uwieszonym u nogawki

Ręce, nogi, biust... dosłownie wszystko mi opada.

Podróżując po Polsce na rowerze człowiek jest wiecznie narażony na wściekłe ujadanie jakiś kundli. Leci taki za rowerem, gryzie opony i łapie zębiskami za nogawki. Jeśli to mały berbeć, to pół biedy. Ale często są to potężne psiska, żądne krwi, bez właściciela (albo też z właścicielem ignorantem). Nie mówiąc już o tym, że na przykład w lesie można się natknąć na całe watahy takich zdziczałych kundli. Jak się przed nimi bronicie?
Szymon N.

Szymon N. Sieciorozwijacz

Temat: Po Polsce rowerem... z psem uwieszonym u nogawki

Marta Putkowska:
Podróżując po Polsce na rowerze człowiek jest wiecznie narażony na wściekłe ujadanie jakiś kundli. Leci taki za rowerem, gryzie opony i łapie zębiskami za nogawki. Jeśli to mały berbeć, to pół biedy. Ale często są to potężne psiska, żądne krwi, bez właściciela (albo też z właścicielem ignorantem). Nie mówiąc już o tym, że na przykład w lesie można się natknąć na całe watahy takich zdziczałych kundli. Jak się przed nimi bronicie?

Kiedyś - petardami. Małymi, jak zapałki, i tak też odpalanymi,
o specjalnie przygotowaną kierownicę, trzymanymi w sakwie
na kierownicy albo w kieszeni. Proste, skuteczne.

Oczywiście nie w kierunku psa rzucanymi, a gdziekolwiek wokół.
Pamietam, że kiedyś wjeżdżając do każdej wsi miałem między
palcami przygotowaną 'broń'...

Nigdy żaden z psiaków nie ucierpiał. W przeciwieństwie do sakw :/

Szy.Szymon N. edytował(a) ten post dnia 27.01.09 o godzinie 16:08
Szymon Narożniak

Szymon Narożniak Właściciel,
PolskieKrajobrazy.pl

Temat: Po Polsce rowerem... z psem uwieszonym u nogawki

No cóż :-) wielka racja z tymi kundliskami. W moim przypadku zawsze wystarczało zatrzymanie się i próba sięgnięcia po kamień... nie żebym miał faktycznie w te zdziczałe psiska czymkolwiek rzucać, ale samo wyrażenie intencji zwykle pomagało.
Robert K.

Robert K. mgr inż. elektryk

Temat: Po Polsce rowerem... z psem uwieszonym u nogawki

A ja kiedyś miałem na kierownicy ... dziecięcego pingwina, który po ściśnięciu wydawał dźwięki, jak dziecięcych zabawek. Dźwięk po prostu był taki, że kundle były zaskoczone i mogłem spokojnie się oddalić :-)



Wyślij zaproszenie do