Marek
Piotrowski
Właściciel, Petersen
Consulting
Temat: Turcja - Eftalia Village
Eftalia Village to w mojej ocenie typowy turecki średniak z bardzo pojemnej (dla Turków) klasy 5*. W tej klasie mieszczą się zarówno takie średniaki jak EV jak i hotele wyraźnie wyższej klasy, w których za pobyt, musiałbym zapłacić dwa razy więcej. Jak na tę rzeczywiście okazyjną cenę, którą zapłaciłem (ukłony dla biura Grecos), to oferta zdecydowanie warta jest swojej ceny. Nota bene Grecos daje EV 4* co chyba wydaje się bardziej rzetelną oceną.Próba mojej subiektywnej recenzji:
1.Przeznaczenie. Hotel faktycznie, jak już powiedziano wcześniej na forach najbardziej przystosowany jest dla rodzin z dość małymi dziećmi (mniej więcej do 12 lat). Będzie się w nim nudzić młodzież i bezdzietne pary.
2.Wczasowicze. Jak na mój gust dominują Niemcy i Polacy. Rosjan dość mało i raczej niewidoczni. Jest trochę Turków, trochę angielskojęzycznych (Anglicy itp.), ale są nawet Czesi i Słowacy.
3.Położenie. Jak już powiedziano wcześniej na forach – zadupie. Hotel mieści się w Turkler pomiędzy Konakli i Avsallarem. Jest to niewątpliwy minus dla tych, którzy uwielbiają chodzić po sklepach, bazarach i chodnikach przyhotelowych. Z EV można się przespacerować w zasadzie tylko chodnikiem wzdłuż hałaśliwej dwupasmówki lub plażą. Niewątpliwy też minus dla entuzjastów dyskotek i nocnego życia, że po nocnych szaleństwach trzeba wracać taksówką do hotelu. Z kolei jest to mocny plus dla tych, którzy kochają ciszę i święty spokój w nocy (brak dyskotek i nocnego życia wokół hotelu). Dużym plusem jest położenie budynków mieszkalnych. Wszystkie mieszczą się od 100 do 300 metrów od dwupasmówki, dzięki czemu nie jest ona przesadnie uciążliwa (słychać ją trochę w nocy przy otwartych oknach). Widziałem sporo hoteli w okolicy z oknami wprost na dwupasmówkę, a to jest dopiero horror...
4.Budynki i teren. Doceniam fakt, że zamiast wielopiętrowego kolosa z windą EV składa się z (chyba) 10 dwupiętrowych budynków mieszkalnych na sporym terenie, otoczonych z obu stron czymś w rodzaju wyschniętej łąki. Dlatego można się tam czuć nieklaustrofobicznie…
5.Pokoje. Wynajęte przeze mnie 2+2 oznacza w gruncie rzeczy dość mały pokój. Jak go na początku zobaczyłem to nie mogłem uwierzyć że wejdą do niego jeszcze dwie „polówki”. Ale jak się okazało „Turek potrafi”. Plusem pokoju jest przede wszystkim biurko i regał na ciuchy, dzięki czemu wbrew pozorom miejsca w pokoju było sporo.
6.Sprzątanie pokoi. Odbywa się codziennie. Ścielenie łóżek, układanie ciuchów, sprzątanie łazienki i wymiana ręczników, zmywanie „odkrytej” części podłogi – bez zastrzeżeń. Niemniej kłaków kurzowych spod łóżek/polówek nikt nie wymiótł przez cały okres pobytu. Aha, na łabędzie z ręczników bym nie liczył.
7.Animacja. Dla dorosłych prawie nie istnieje (obijający się animatorzy i nudna, schematyczna oferta). Dla dzieci animacja sprowadza się do „przedszkola” i „kinderdisco” z dominacją języka niemieckiego. Triada co prawda wysiliła się na przysłanie jakiegoś Polaka, a potem dodatkowo Polki do wsparcia animacji i „kinderdisco” dla dzieci, ale dla Polaków to wciąż nuda. Animacje dla dorosłych nie były mi potrzebne, ale uważam, że dzieciakami mógłby się ktoś lepiej zająć.
8.Informacja „co-gdzie-kiedy”. Kiepsko. Od rezydentki o hotelu nic się nie dowiedziałem. Rozpiska w języku polskim, którą dostaliśmy w recepcji jest bardzo podstawowa. O pewnych rzeczach dowiadywaliśmy się niestety z dużym opóźnieniem. O tym np., że poczta (Ptt) jest obok hotelu dowiedzieliśmy się w dniu wyjazdu, po grubym przepłaceniu znaczków pocztowych.
9.Plaża. Tzw. „piasek” jest ziemisty i brudzący nogi (jak chyba na większości tureckiego wybrzeża). Na granicy plaży i wody jest ok. 1-2 metry kamieni. W samej wodzie nie ma kamieni. Jest całkiem przyjemna, gładka, miękka powierzchnia, po której chodzi się z przyjemnością. Po kilku metrach woda jest do pasa (dość szybko spada w dół – uwaga na dzieci), a potem już spokojniej leci dalej. Przy spokojnym morzu pływa się całkiem fajnie. Przejrzystość wody dość średnia…
10.Baseny. W szczycie sporo w nich ludzi, ale nie określiłbym tego „zapchaniem”. Woda mocno chlorowana. Może dlatego stroje kąpielowe po dwóch dniach robią się zielone, co nie daje się z nich spłukać. Brak większych problemów z leżakami. Bywają dni, gdy nawet po południu można znaleźć wolny leżak, a bywa czasem, że wszystkie są „zaręcznikowane”. W każdym razie między 8 a 10 nigdy nie było problemów ze znalezieniem wolnego leżaka. Zjeżdżalnie bardzo fajne, choć oczywiście mogłoby być ich więcej (są hotele lepiej wyposażone). Uwaga – powierzchnia wokół basenów, pod leżakami i w ich okolicy w ogóle nie jest sprzątana (rzucony śmieć potrafił leżeć przez tydzień, a rozlana cola potrafiła się kleić do klapków przez parę dni). Parasole przy „zjeżdżalniowym” basenie są dość zdewastowane…
11.Jedzenie. Niewątpliwie nie jest to oferta dla mięsożerców. Jeżeli przyjedzie tu amator szyneczki z polędwiczką i baleronikiem, kurczaczka pieczonego i goloneczki, kotlecików schabowych i karkóweczki to niewątpliwie będzie rozczarowany. Jeżeli natomiast przyjedzie tu entuzjasta różnych form bakłażana, dyni, kabaka i cukini, papryki faszerowanej ryżem, papryki zapiekanej z pomidorem i cebulą, zapiekanych ziemniaków, krokietów, arbuzów z melonami, szatkowanych surówek z sosami do wyboru, oliwek, ostrych papryczek to najprawdopodobniej będzie ukontentowany. Oczywiście po paru dniach proponowane dania powszednieją i robią się ciut monotonne (potraw dużo, ale zmian w nich niewiele). A skoro już ktoś bez mięsa żyć nie potrafi to zachęcam do szukania mięsa w Osmanli Restaurant (kebab na lunch) lub w restauracji głównej na grilach (kolacja). Nota bene kolacja o jedyny posiłek, kiedy rzeczywiście robi się tłok w restauracji (kolejki itp.). Uwaga – Czystość naczyń czasem nieidealna, a w barze przy głębszym basenie (tzw. Osmanli Restaurant) wręcz skandaliczna. Mycie w zmywarce posklejanych majonezem naczyń daje w efekcie brudne wymajonezowane naczynia.
12.Napoje. Po pierwsze woda mineralna w pokoju, po drugie (i najważniejsze dla mnie) cola/sprite/fanta przez cały dzień od 10tej rano w nieogranicznej ilości. Alkohole (jak się można domyśleć) – także bez ograniczeń (wbrew obiegowej opinii „Bazooka” przed „Zemstą Sułtana” i tak nie chroni). Soki niestety trzeba dokupić (pierwszy sklep pozahotelowy – szukać w kierunku zachodnim na osiedlu).
13.Obsługa. Generalnie znudzona pracą i wczasowiczami (zdarzają się wyjątki potwierdzające tę regułę - zwłaszcza niektórzy kelnerzy w restauracji i sprzątaczki). Rzadko silą się na uśmiech, ale nie można powiedzieć żeby byli jacyś burkowaci. Można się dogadać w jakimkolwiek języku (najłatwiej niemiecki, ewentualnie angielski), a jak się nie da – to na migi. Recepcja dość niechętnie reaguje na uwagi (pretensje) wczasowiczów, ale chętnie rozmawia. Dodam, że czasem obsługa wykazuje się nadmiarem formalizmu. Np. skoro parasole mogą być otwarte do 18tej to tak ma być i już. Otwieranie parasola po tej godzinie wywołuje stanowczą reakcję obsługi. Np. Próba skorzystania z restauracji 5 minut po terminie lub otrzymania lodów 5 minut po terminie jest niemożliwa. Np. skoro wziąłem na herbatę szklankę to jest OK. Ale jeżeli wziąłem dodatkowo filiżankę i włożyłem w nią szklankę żeby nie poparzyć palców, to już zostałem poinstruowany po turecku, że „sorry” ale „nie należy tak robić”. Oczywiście to nie złośliwość. Oni po prostu wykonują swoje obowiązki. Tak im kazano.
PODSUMOWANIE – jak ktoś marzy o „dopracowaniu szczegółów” to zdecydowanie odradzam EV. A jak ktoś chce po prostu wypocząć z dzieciakami za nieprzesadzone pieniądze to polecam EV. My wracamy zadowoleni :)