Temat: kto byl w Mongolii?
A ja wróciłam z Mongolii zaledwie tydzień temu i jestem zachwycona! W 4-osobowym teamie pojechaliśmy na 1,5 miesięczną wyprawę przez Ukrainę, Rosję (tranzyt z przystankiem nad Bajkałem) i Mongolię. Przejechaliśmy łącznie 21 tys.km. W podróży dzielnie "towarzyszył" nam Land Rover. Cała nasza wyprawa kosztowała ledwo 2 razy więcej niż 5-dniowa - zorganizowana przez biuro w Ułan Bator - wycieczka na pustynię Gobi :) Nie wyobrażam sobie więc jechać inaczej niż na własną rękę. Objechaliśmy pn-wsch, wsch część Mongolii kierując się na pd na pustynię Gobi, dalej w stronę stolicy, a z niej na pd-zach przez Ałtaj Mongolski i dalej na pn w kierunku Krainy Wielkich Jezior. Każda strona Mongolii jest inna - dotyczy to zarówno krajobrazów, jak również samych ludzi, ich kultury i zwyczajów. Ile by się w Mongolii nie było zawsze można powiedzieć, że czasu było za mało...
Ceny są faktycznie niskie, choć paliwo niewiele tańsze od naszego. My nocowaliśmy w namiocie nad rzekami i jeziorami, których tam nie brakuje. Jedyne płatne dla nas noclegi to Ghana Guest House w Ułan Bator za 5$/doba. To również jedyne miejsce, w którym skorzystaliśmy z ciepłego prysznica. Niemal codziennie kąpaliśmy się w krystalicznie czystych wodach rzek i jezior. Na pustyni Gobi wbrew pozorom jest mnóstwo studni, z których braliśmy równie czystą wodę do baniaków, ale też zażywaliśmy kąpieli "z wiadra" :D
Mongołowie faktycznie są bardzo gościnni i zapraszają do jurty. Jednak miejsca w środku nie ma wiele, więc nie chcieliśmy robić "kłopotu". Za to nie gardziliśmy porannymi wizytami pasterzy na koniach przy naszym namiocie, które kończyły się poczęstunkiem w postaci kumysu (ichni alkohol), kożucha, sera, czy też mongolskiej herbaty.
Byliśmy tam cały sierpień i pół września. Na pn w dzień jest ciepło, ale w nocy i nad ranem temperatura spada do kilku stopni, więc przydają się czapki i rękawiczki. Na pd jest ciepło zarówno w dzień, jak i w nocy. Niewielki deszcz padał zaledwie kilka razy i to zwykle w nocy. W górach na niektórych szczytach cały rok leży śnieg, co daje niesamowity kontrast z pobliskimi pięknie zielonymi stokami.
Jeżeli chodzi o ludność, na pn mieszka naród Buriacki (zwykle w drewnianych domkach), na zachodzie Kazachowie, a na wsch widać już po rysach, że urodą ludzie bliżsi są Chińczykom. W stolicy można dogadać się po rosyjsku, po angielsku, a nawet po polsku. Jednak po za nią ludzie rzadko posługują się j.rosyjskim.
W Mongolii można wynająć konie - te są bardzo łagodne, ale zaprzyjaźniając się z mieszkańcami jurt można też pojeździć na ich konikach za darmo. Trzeba tylko uważać, żeby nie trafić na te ujeżdżane, bo są wyjątkowo narowiste, czego osobiście doświadczyłam :)
Kuchnia mongolska jest dość monotonna. Głównym produktem jest baranina, która dodaje się niemal do każdej potrawy, do każdej zupy. Nawet do herbaty dodaje się tłuszcz, a do tego mleko, cukier i odrobinę soli. Drugim podstawowym produktem jest mleko, z którego wyrabia się sery, które potem się suszy oraz kożuch (coś w rodzaju naszego masła). Mongołowie praktycznie nie jedzą warzyw ani owoców. Zdarza się w menu dziki szczypiorek mocno solony, cebula, jagody leśne, z których robią pyszne dżemy. Warto mieć ze sobą swój sprzęt do gotowania (uwaga: w Mongolii nie nabijecie butli gazowej, nie kupicie węgla do grilla, brak też drzewa na ognisko), choć w każdej małej wsi znajdzie się miejsce z barem.
Warto zabrać ze sobą trochę prezentów (W rodzinach jest sporo dzieci). Jedna z kobiet bardzo ucieszyła się, jak dostała polską przyprawę do mięsa :) Mongołowie chętnie się fotografują i równie chętnie oglądają zdjęcia.
Na koniec powiem, że do Mongolii nie jedzie się zwiedzać, w typowym tego słowa znaczeniu. Tam się jedzie poznawać ludzi, ich kulturę, wchłaniać czyste powietrze i podziwiać tamtejsze krajobrazy. Gorąco polecam, póki McDonald tam nie dotrze :)
Monika Bielecka edytował(a) ten post dnia 24.09.09 o godzinie 16:16