Sobiesław
P.
Mój profesjonalny
opis dostępny na
życzenie :).
Temat: Nocne spacery po Marrakeszu
jeśli chodzi o jeżdżenie po Maroku, okazało się prostsze niż się nam wydawało. 3/4 kraju zjeździliśmy wzdłuż i wszerz prywatnymi autobudami. W Marakeszu na dworcu sa kasy i spokojnie możesz wcześniej kupić bilet, jak nie, to po prostu trzeba przyjść na dworzec i naganiacze na pewno cię wyłowią i "zagnają" do swojego autobusu :). Bilety kupuje się u konduktora (nie kierowcy), z reguły są parę dirhamów droższe niż w kasie - naganiacz musi z czegoś żyć :). Płaci się też za bagaż, ale trzeba miło i stanowczo się targować, żeby się nie dać skroić.niespecjalnie warto brać wałówkę na drogę, bo podczas postojów autobusu będzie czas na zakup przekąski bądź koli czy berber whiskey. Ale generalnie nie ma się co bać i "świrować" - w autobusach nie spotkało nas nic niesympatycznego, a wprost przeciwnie - w pierwszych dniach pobytu w M. jak jeszcze nie wiedzieliśmy jak się zachowywać, kierowcy, konduktorzy czy współpasażerowie byli z reguły pomocni.
Jeśli idzie o Marakesz nocą, to ja jakoś nie widzę powodu, żeby szukać pecha w ciemnych zaulkach Medyny. Plac to skupisko ludzi, i tam poza nagabywaniem sprzedawców może i trudno o niemiłe wydarzenia, ale jak mniej więcej o 22.00 weszliśmy w Medynę, to od razu trafiliśmy na jakąś bijatyke miejscowych, i jak zobaczyłem półnagiego kolesia, który wpadł do zakładu fryzjerskiego i za chwilę wybiegł z niego z brzytwą w dłoni, to stwierdziłm, że może jednak lepiej się ewakuować i nie szukac przygód. Jak to wyżej napisano, nie trzeba jechać do Maroka, żeby zostać pobitym czy okradzionym, takie rzeczy zdarzają się co dzień w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu. Ale akurat Marakesz nie wydał się mi jakoś specjalnie przyjaznym miejscem. To odczucie osobiste, a nie niepodważalna opinia, ale po Fezie czy Essaouirze łazilismy rzeczywiście do póxna w nocy i czuliśmy się świetnie. W Marakeszu tak miło nam nie było.