Temat: Maroko - jesień 2009
Robert S.:
Kiedys zrobilem dlugi opis, jak tam jest. Moze wyguglales?
http://salsolo.republika.pl/MAROKO/maroko.html
Generalnie: wchodzi sie gdy jest snieg, wchodzi sie banalnie prosto, nigdy nie jestes sam bo zawsze ktos przed toba i za toba wlazi.
Nigdy zadnego sportu nie uprawialem, od 20 lat pale paczke papierosow dziennie. Wstalem od biurka, nalozylem plecak i wszedlem na Toubkal. Nie wymiekaj, nie zastanawiaj sie. Spakuj chinskie zupki w plecak, wode do popitki, kilka batonikow i w droge. I raki od Berbera pozycz w Imlil. Jest super bezpiecznie, choc ponoc ktos spadl - musial byc bardzo zdolny.
Nie wiem jak tam jest we wrzesniu, bylem w marcu. Popatrz na fotki z linku powyzej, bedziesz wiedzial, jak sie ubrac.
Szkoda, ze nie mozna tak samo na Kilimandzaro wejsc, w samotnosci obcujac z gora.
Robert, jak wchodziłeś na 5800m npm w okolicach równika, to możesz wstać od biurka i wejść na Toubkal, bo to już dla Ciebie lajcik. Ale ludzie różnie reagują na wysokość (zwłaszcza że w Afryce inaczej się ją odczuwa), więc lepiej trochę rozsądku zachować. Lepiej 1 noc spędzić w schronisku na 3000m npm, żeby się z wysokoscią oswoić - zwłaszcza że zaraz po wyjsciu ze schroniska pierwsze 400 m w pionie jest mocno wyczerpujące (szczególnie kiedy planujesz powrót do Imlil tego samego dnia, czyli wyruszasz jeszcze po ciemku). Raki i czekan można w schronisku wypożyczyć - po co tachać je z dołu, kiedy nie wiadomo, czy w ogóle będą potrzebne (napewno nie we wrześniu). A'propos - w Mouflonie (schronisku marokańskim) atmosfera jest luźniejsza niż we francuskim i Berberowie witają Cię tekstem: "Herbata? - Za darmo". Kiedy jest śnieg na górze wejście i zejście jest prostsze, bo nie męczysz się z osypującym się piargiem i kolana w drodze powrotnej nie wysiadają (zamiast tego masz sympatyczny tyłkozjazd do samego schroniska) - wtedy spokojnie można tego samego dnia wracać do Imlil. Trasa jest dobrze oznakowana i generalnie to ceprostrada, ale zdarzają się dni, kiedy sypnie śniegiem (skądś się przecież bierze :), a wtedy wchodzisz w chmurze, czyli mgle gęstej jak mleko - dobrze mieć wtedy wstukaną trasę w GPS albo przewodnika wynająć - tuż przed samym szczytem idziesz trawersem po dość stromym zboczu, które w pewnym momencie urywa się przepaścią (tylko tam można zlecieć, jak ktoś się ześlizgnie na śniegu i nie wyhamuje czekanem).
Pytania odnośnie Toubkala najlepiej kierować do Szymka Ciapały (który ten wątek zresztą założył), bo po pierwsze jest fachowcem (licencjonowanym przewodnikiem górskim), po drugie zorganizował już kilka wypraw w Atlasie (Toubkal na rozgrzewkę i 5 dni trekkingu wokół M'Gouna z wejściem na szczyt - M'Goun to drugi co do wysokości szczyt w Maroku, znacznie ciekawszy, dziewicze tereny, zero turystów, noclegi w berberyskich namiotach i graty na mułach. Swoją drogą Szymek pewnie będzie organizował kolejna wyprawę jesienią, a że z nim byłam na Toubkalu, to mogę spokojnie polecić - każdy idzie w swoim tempie, nikt nikogo nie pogania ani nie integruje na siłę, poza tym jeżdżą z nim fajni ludzie - tacy co to już trekowali w Nepalu, zdobywali Kili czy wulkany w Meksyku. Ale jeżeli ktoś chce zupełnie sam na Toubkal, to nie ma przeciwskazań, tyle że na tej trasie i tak sam nie będzie (zwłaszcza w weekendy :). Pozdrawiam