Piter Roland

Piter Roland Specjalista ds.
likwidacji szkód

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

Trasa w 17 dni: Hawana - Vinalez - Trinidad - Camaguey - Baracoa - Santiago de Cuba - Hawana. Podróż indywidualna: 2 osoby, 2 plecaki. Transport: Viazul (pozytywne wrażenia oprócz naciągania na napiwki przez bagażowych). Noclegi: Casa P. (spaliśmy nawet za 15 kuków - po negocjacjach). Oto moja bardzo subiektywna relacja. Hawana jest niesamowita w swojej różnorodności -zabytki zabytkami, ale nas ciągnęło do ludzi, do dzielnic dwie - trzy przecznice dalej od centrum turystycznego. Tam można było zobaczyć prawdziwą Kubę, niemalże zaglądając ludziom do mieszkań. Obraliśmy taktykę: pytamy się czy możemy wejść do mieszkań i zrobić kilka zdjęć, ludzie się nie spodziewali nic w zamian, ale wręczaliśmy im małe prezenty. Mieliśmy dużo lekarstw - dla nich nawet polopiryna jest na wagę złota. Bardzo cieszyli się również z pasztetów i mielonek, które nawieźliśmy z Polski :). Udało nam się też trafić na seans santerii w rodzinie murzyńskiej - pani szalała w rytm bebnów i z pewnością pod wpływem środków odurzających. Polecam też zobaczyć wille w Vedado i Miramar (myśmy zeszli na piechotę :) i mimo wszystko kabaret Tropicana (mi się nawet udało zatańczyć z piękną, długonogą tancerką). W Hawanie warto również wjechać na taras hotelu Ambos Mundos, by zobaczyć panoramę miasta i spróbować świetnej pinacolady. Ostatnią kolację na Kubie jedliśmy w paladarze La Guarida przy ul. Concoria No. 418 Centro Habana - budynku kolonialnym z pięknymi wnętrzami, w którym kręcono film Fresa y Chocolote. W hawańskich paladarach jest zazwyczajdosyć drogo (15-20 kuków za mały posiłek), ale bywają również tańsze prywatne restauracje. Dla chętnych polecam ranking paladarów http://cubaabsolutely.com. Ranking ten prowadzi również nasz konsul w Hawanie, z którym mieliśmy bardzo miły kontakt. W Vinalez właściwie jedyną atrakcją była jaskninia del Indio i "rejs statkiem podziemnym", jak to opisało jedno z biur turystycznych. No i jeszcze hotel na wzgórzu z basenem i Mojito za 2 kuki. Poza tym za dużo turystów! Trinidad - wspaniały, choć nie mogliśmy się opędzić od naganiaczy. Jedyny dzień, który spędziliśmy na plaży (Ancon), żeglując na katamaranie i nurkując w rafie koralowej. Jedyny też dzień kiedy padało - przez parę godzin spadło mnóstwo deszczu, radując tym błogosławieństwem mieszkańców. Byliśmy też na plantacji Inzaga taksówką, bo pociąg był zepsuty (oto cała Kuba - powiedziano nam). Na Plaza de Mayor poznaliśmy taczkarza Louisa, który pisze wiersze o takich dziwnych dla obcokrajowców miejscowościach jak Wejherowo, Dziwnów czy Puck. Mówił, że bardzo interesuje się problemami Europy Środkowej i Wschodniej i podróżuje do krajów tamże leżących w swojej wyobraźni (nazwy znajduje na mapach). Byliśmy tak zachwyceni, że daliśmy mu sandały i koszulkę Polski. Proszę pozdrowić poetę Louisa, jeśli ktoś go kiedyś spotka na uliczkach Trinidadu! W Trinidadzie można spokojnie zostać tydzień - jest mnóstwo parków przyrody dosłownie "rzut beretem". Camaguey nie polecam - po tak sławionych wąskich "antypirackich" uliczkach mkną pojazdy zmotoryzowane, co czyni spacer mało przyjemnym. Jednak parę miejsc jest ciekawych np. Plaza San Juan de Dios i restauracja z kuchnią kreolską Campania de Toledo. Południe Kuby podobało nam się najbardziej z 2 powodów - od Trinidadu spotykaliśmy o wiele mniej turystów, a także krajobraz ciekawszy, bardziej tropikalny. W Baracoi również możnaby spędzić tydzień zwiedzając okoliczne parki narodowe i pomniki przyrody. My skusiliśmy się na Park de Humboldta i nie żałowaliśmy - udało się nam podróżować nie autobusem a autentyczną 60-letnią terenówką Willy. W Baracoi 2 rzeczy godne polecenia - pijalnia przepysznej czekolady oraz restauracja El Colonial, gdzie można zjeść niedrogi (6-8 kuków), bardzo dobry obiad. I tu napiszę, że mi najbardziej z drinków smakowało piwo Bucaniero :). Do Santiago wjechaliśmy pod wieczór, więc chodzenie, podczas zachodzu słońca, po uliczkach ułożonych na kilku wzgórzach zrobiło na nas wielkie wrażenie. Poza tym tylko tam widzieliśmy, tak opisywaną w przewodnikach, spontaniczną muzykę i taniec na ulicy (bo normalnie za pieniądze). Tu moja opinia na temat kupowania cygar - w Santiago są tańsze niż w Hawanie (ale Cohiba i tak potwornie droga) i według naszego doświadczenia jedyne pewne źródło to sklepy przy fabrykach cygar w dużych miastach (Hawana, Santiago, nie wiem jak pozostałe). Kupiliśmy cygara zarówno w hotelu w Hawanie jak i od pracownika fabryki w Baracoi i uwierzcie mi, nie dało się tego palić. To tyle w dużym skrócie. Wracaliśmy do domu naminowani wrażeniami, ale też zniecierpliwieni, bowiem zostawiliśmy w Polsce pod opieką dziadków, naszą 9-miesięczna córeczkę. Na Kubę, na pewno jednak już inną niż dzisiaj, kiedyś wrócimy razem z nią. Oczywiście służę radą i informacją w razie potrzeby.Piter Roland edytował(a) ten post dnia 17.04.11 o godzinie 18:12

konto usunięte

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

zazdroszcze:(((
dzięki za fajną relację :) ja chcę więcej ;P
Ewa M.

Ewa M. Manager ds.
Eksportu, SONKO Sp.
z o. o.

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

czy moglibyście umieścić więcej informacji organizacyjnych? Skąd lecieliście i jakimi liniami ? Ile kosztował przelot? Czy wszystko organizowaliście już przed wyjazdem czy noclegów szukaliście na miejscu? Z góry dziękuje za odpowiedź bo bardzo chciałabym poleciec na Kubę ale niestety bilety które znajduję sa koszmarnie drogie.
Piter Roland

Piter Roland Specjalista ds.
likwidacji szkód

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

Lecieliśmy Aeroflotem z Warszawy przez Moskwę (8 h na lotnisku, z powrotem tylko 2 h) za 2400 zł w dwie strony. 2 pierwsze noclegi mieliśmy zarezerwowane w Hawanie, reszta z polecenia czyli jak to bywa na Kubie. Najlepszy czas na podróż wg mnie to luty-marzec-kwiecień, jak kupisz bilet 2-3 miesiące wcześniej to zapłacić ok. 2400 zł.
Ciekawą, ludzką historię przeżyliśmy w Santiago de Cuba - zdecydowanie najbardziej barwnym mieście, w którym byliśmy. Na jednym z placów ludzie tańczyli spontanicznie wręcz kipiąc seksem przy dzikiej kubańskiej muzyce. W kilku miejscach m.in. Casa de Trova grały zespoły muzyczne wiadome rytmy. Klimat świetny, muzyczka, piwko, fajeczka, a tu pewna Kubanka zaprasza mnie do tańca. Uzyskawszy zezwolenie żony zacząłem nieporadnie pląsać z wyraźnie zadowoloną i łupiącą okiem do koleżanki dziewczyną. Po tańcach wypatrzyłem sobie bębenistę, który "napiżdżał" na bębenkach, że jako jedyny z zespołu nie ma czapki bądź kapelusza. A ja miałem właśnie czapkę z orzełkiem na daszku specjalnie na prezent więc myślę dam mu. No i dałem, po występie gość się przysiadł, kupiliśmy płytę zespołu i zostaliśmy zaproszeni na jutro na kolejną imprę. Następnego dnia przyszliśmy, a gościu w koszulce reprezentacji Niemiec. No tak - w końcu muzyka łączy kultury i narody - myślę. W każdym razie rum się lał strumieniami (taki dla Kubańczyków czyli za zupełne grosze, ale dobry), tańce i swawole, już się zdążyliśmy zaprzyjaźnić z kubańskim kolegą. No ale na końcu wielki zawód, bo na odchodne facet prosi nas o 3 kuki. Mówię, że nie mam, bo nie miałem, a on przez 15 min. nas prosi, opowiada niestworzone historie, że nie ma na powrót do domu itp. że jest wybitnym profesorem perkusji i że umie grać na wszystkim, a na końcu zszedł do 1 kuka. Tyle akurat miałem, ale było to na tak żenujące przedstawienie, że go zignorowałem. Taki przykład co komuna potrafi zrobić z ludzi.Piter Roland edytował(a) ten post dnia 06.05.11 o godzinie 20:43
Anna C.

Anna C.
http://cuba.miamor.p
l

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

A nie przyszło Ci do głowy, że może naprawdę nie miał i tylko dlatego Cię poprosił, że po dwóch dniach też uznał Cię za "przyjaciela" i tylko dlatego miał odwagę Cię o to poprosić? Oni też mają swoją godność. Nie twierdzę, że nie ma naciągaczy, bo są, ale dlaczego od razu uważasz, że opowiadał niestworzone historie, że był profesorem muzyki, skoro wcześniej chwaliłeś jego talent? Czy wiesz, że Ci ludzie czasem grają za darmo licząc na to, co zostawią turyści, czasem dostają od lokalu 3-5 CUC do podziału na grupę? A turyści nie dają, bo wydaje im się, że to atrakcja lokalu i że są przez nie opłacani. Podobnie jest z kelnerami, którym tacy jak Ty nie zostawiają napiwków, bo widzą na rachunku wliczone 10% za obsługę i wydaje im się, że to pójdzie dla kelnera, a to tylko podatek, który idzie prosto do kieszeni fidela...
Piter Roland

Piter Roland Specjalista ds.
likwidacji szkód

Temat: Wróciliśmy - Kuba faktycznie piękna - relacja

Przyszło mi do głowy, ale już miałem negatywne nastawienie do Kubańczyków wyciągających kasę. Po prostu mieliśmy zasadę, że odmawiamy, a rozdawaliśmy prezenty w postaci leków i gadżetów.

Następna dyskusja:

Relacja: Guardalavaca (Club...




Wyślij zaproszenie do