Temat: Santa Lucia i Camaguey, krótka relacja
Z przyjemnością wrzucam trochę fotek. Więcej zdjęć pojawi się za jakiś czas w moim albumie Flicker
Wieś Tararaco koło Santa Lucia - z wizytą u Braulio i poczęstunku orzechami kokosowymi.
Prawie codziennie wypożyczaliśmy z hotelu rowery i odwiedzaliśmy niedaleko położone wsie. Chociaż ogólnie były biedne, ludzie byli bardzo mili i często zapraszali nas do swoich domów. Między innymi w wiosce Tararaco spotkaliśmy Braulio, byłego nauczyciela angielskiego, który właśnie kończył budowę swojej prywatnej, nowej restauracji, którą zamierzał otworzyć w drugiej połowie grudnia 2013 r. Również poprzednio w tej samej wiosce prowadził małą budkę, gdzie sprzedawał produkty zdrowotne i soki. Odwiedziliśmy go kilkakrotnie i spędziliśmy parę godzin na rozmowach. Był on bardzo ciekawym i miłym człowiekiem, niezmiernie obeznanym na temat ziół, roślin leczniczych, zdrowego odżywiania, walki z rakiem (którego u siebie sam pokonał) i odchudzania — nawet pomagał jednemu Kanadyjczykowi radykalnie zrzucić prawie 50 kg wagi, przygotowując dla niego specjalne, alkalizujące soki, które miał zamiar serwować w swojej restauracji (o nazwie „Organic”). Zresztą poczęstował nas takim sokiem i był on znakomity! Pomimo że jego przedsięwzięcie posiadało pełne poparcie rządu, musiał zmagać się z wieloma problemami natury biurokratycznej, jak też z pracownikami nie posiadającymi odpowiedniej motywacji, treningiem załogi restauracji w posługiwaniem się językiem angielskim i właściwych manierach, jak też z ciągłymi brakami materiałów budowy i wszystkich innych rzeczy. I jeszcze jedna ciekawostka: powiedział, że wywodzi się etnicznie od rdzennych mieszkańców Kuby, Indian Taino — istotnie posiadał bardzo oryginalne rysy twarzy.
Wieś Tararaco koło Santa Lucia. Budka, w której Braulio sprzedawał swoje naturalne soki.
Hotel Club Amigo Caracol, Santa Lucia. Widok z naszego okna. Większość czasu dość mocno wiało, ale z powodu ogromnej rafy koralowej, znajdującej się parę kilometrów od brzegu (jak nam mówiono, jest to druga co do wielkości rafa koralowa na świecie), fale na plaży prawie zawsze były niewielkie i bez problemu można było pływać. Również w ośrodku przebywało prawie 60 surfingowców z prowincji Quebec, uprawiającymi kitesurfing i na lepszą pogodę trafić nie mogli — codziennie można było zobaczyć kilkadziesiąt żagli/latawcy, niektóre (za) blisko plaży, inne parę kilometrów od brzegu, koło rafy.
Koło hotelu Club Amigo Caracol, Santa Lucia
Na plaży hotelowej regularnie spacerowało wiele Kubańczyków, zagadując turystów i starając się im sprzedać rzeźby, naszyjniki, czapki, muszle, rozgwiazdy lub też oferowali w pośredniczeniu załatwienia obiadu z homerów w prywatnych domach kubańskich czy też zorganizowaniu wycieczek dorożkami. Catherine kupiła bardzo oryginalny naszyjnik od starszego Kubańczyka, posiadającego dość ciekawy tatuaż Che Guevara, którego zdjęcie natychmiast zrobiłem.
Ośrodek Club Amigo Caracol w Santa Lucia. Przed jadalnią można było doliczyć się 13 kotów, które cierpliwie czekały, aż otrzymają coś do zjedzenia od turystów.
Rafa koralowa parę kilometrów od plaży Playa Santa Lucia.
Ponieważ nurkowanie z rurką z plaży było nieciekawe, wybraliśmy się na zorganizowaną wycieczkę katamaranem do pobliskiej rafy koralowej. Rzeczywiście, widoki były piękne (te zdjęcia, zrobione tanim aparatem na film, są ogólnie kiepskiej jakości) i trochę żałuję, że nie zdecydowałem się na nurkowanie z butlą. Może następnym razem....
Camaguey. Rowery stanowią często środek transportu dla całej rodziny!
Camaguey, popularna 'bici taxi', nawet niezły środek transportu, ale nigdy z niego nie korzystaliśmy, preferując używać tym razem własne nogi (pomimo ogromnej ilości ofert od raczej bezrobotnych właścicieli tych pojazdów).
Camaguey, jedna z wąskich uliczek
Camaguey nocą w okolicach naszej casa particular. Właścicielka casa powiedziała, abyśmy w nocy nie brali ze sobą aparatu, bo różnie bywa.
Lata temu po wąskich uliczkach Camaguey jeździły tramwaje i podobno przy skrętach prawie-że ocierały się o budynki i trzeba było bardzo na nie uważać. Do dzisiaj pozostało sporo szyn. Również widać naszego małego Fiata 126p!
Camaguey, w drodze do Katedry na niedzielną poranną mszę
Camaguey, uliczny sprzedawca kwiatów
Camaguey. Takie cuda są nadal bardzo popularne na Kubie
Camaguey, kupowanie bananów. Ceny są w walucie 'kubańskiej', tzn. 'Moneda National', ale można bez problemu płacić wymienialnym peso... ;)
Camaguey
Camaguey - kręte uliczki
Camaguey, kręte uliczki, z którego to miasto słynie. Nigdy nie wiedziałem, gdzie się znajdujemy i dokąd idziemy, ale zawsze trafialiśmy do celu dzięki pomocy mieszkańców miasta, przywykłych do pytań od zagubionych turystów.
Camaguey, gra w domino
Camaguey i charakterystyczna 'tinajon'
Camagueuy. To bodajże jest czeski motocykl. Na ulicach często się widzi ludzi reperujących antyczne samochody i motory. Przypomina mi to PRL lat siedemdziesiątych, gdzie szczególnie w soboty i niedziele można było na ulicach zobaczyć samochody z otwartymi maskami, a koło nich (lub pod nimi) grupki ludzi, reperujących je lub dających dobre rady.
Camaguey, kręta uliczka
Camaguey. Na jednym z placów podszedł do nasz głuchoniemy facet i wyciągnął listę, na której były nazwy różnych krajów. Po wskazaniu, że jesteśmy z Kanady, zajrzał do małego segregatora dokumentów, gdzie z alfabetycznego katalogu wyciągnął tą oto karteczkę w języku angielskim! Zrobiło to nas duże wrażenie - rzeczywiście, zorganizowany człowiek! Następnego dnia natknął się na nas w restauracji i uważając nas za swoich dobrych znajomych, wskazywał na przemian na żołądek i usta, dając nam do zrozumienia, że jest głodny — a robił to tak komicznie, że przypominał francuskiego aktora Louis de Funes! Wreszcie otrzymał jakąś drobną zapomogę i poszedł gnębić innych turystów.
Camaguey
Moje ulubione piwo Bucanero!
Przy kubańskiej kawce
Para w Camaguey
Camaguey, uliczny sprzedawca
Camaguey, uliczny sprzedawca. Kupiliśmy od niego kilka owoców, płacąc mydełkami, gumą do żucia i golarkami, z czego bardzo był zadowolony.
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Sporo osób trudni się łowieniem ryb, ale nikt nie posiada łódek, jedynie łowią harpunami i sieciami. Ogólnie ludzie byli bardzo przyjemni, zapraszali nas do swoich domów i częstowali pomarańczami. Akurat był odpływ i mogliśmy iść po 'plaży' utworzonej ze skamieniałych korali i pokrytej kościami ‘tortugas’, zębami barakud i sporymi muszelkami, nawet udało mi się znaleźć podkowę! Gdy był przypływ, woda dochodziła do werand/przedsionków ich domów.
Wieś La Boca koło Santa Lucia
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Powrót rybaka po zarzuceniu sieci
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Dziewczynka z niezmiernie dziwnie wyglądającym pieskiem
Mieszkaniec wsi La Boca koło Santa Lucia
Wieś La Boca koło Santa Lucia
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Na kolację wystarczy!
Wieś Tararaco koło Santa Lucia,. niezmiernie fotogeniczna rodzina kubańska
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Fidel wiecznie żywy!
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Charakterystyczna twarz Che to bardzo popularny motyw propagandowy.
Wieś La Boca koło Santa Lucia. Che jest wszędzie...