Temat: kartry kredytowe/bankomaty
też uważam, że kuba jest bardzo droga. nawet w porównaniu z europą.
jeśli chodzi o kasę, ja akurat miałem ze sobą brytyjskie funty i bez problemów wymieniałem je w banku. nie doświadczyłemna własnej skórze zabaw z kartami, ale podobno bywają ciekawe. dla niedowiarków fragment z literatury kubańskiej:
"- (...) to jest karta kredytowa, mam prawo jej używać, dysponuję odpowiednim kontem (...)
Ekspedientka, zajęta przyjmowaniem innych rachunków, w pierwszej chwili nie zauważa karty. Na jej widok dostaje nerwowego ataku:
- Dziewczyny, popatrzcie, jak ten facet chce mi uprzykrzyć życie - mówi do koleżanek. - Będziesz musiał trochę zaczekać, skarbie. Na całej wyspie są tylko trzy maszyny, co sprawdzają karty kredytowe. Muszę zadzwonić przez telefon, w którym sklepie jest ta maszyna i posłać po nią. Słowo daję, ci turyści to straszne sknery, nigdy nie mają przy sobie pieniędzy!
Wszyscy troje stoją bez ruchu, nie mówiąc ani be, ani me, sztywni, zamienieni w lodowe bloki.
- Nie mówi pan po hiszpańsku?! - wrzeszczy sprzedawczyni, która jak wielu Kubanczyków, uważa cudzoziemców za głuchoniemych.
- Mówię, ale nigdy bym się nie spodziewał... - bełkoce Łan.
- Przygotuj się na niespodzianki, misiu. Można wiedzieć skąd jesteś? - pyta zalotnie.
- Miejscowy - odpowiada głosem cienkim jak poliestrowa nitka do szycia płaszczy przeciwdeszczowych.
- I jeszcze się nie przyzwyczaiłeś? - prowokuje, nieufna.
- Wyjechał na samym poczatku, nie wracał przez trzydzieści sześć lat, to dlatego... - szybko odpowiada Cuquita, chcąc uniknać nieporozumień, ale ekspedientka wchodzi jej w słowo:
- Uratowałeś się, ale miałeś farta, malutki! Chuchín, zadzwoń na centralę, zapytaj, czy naprawili już zjadacza kart. To jest ból, ta cholerna maszyna ciągle się psuje, wkładam kartę i od razu mi ją zjada, trzeba ja potem odcinać nożyczkami.
Szara twarz Łana pokrywa się wdzięcznymi, delikatnymi kropelkami potu. Mafioso powstrzymuje się od zmasakrowania ekspedientki, probuje się opanować, przeprasza i pyta gdzie jest łazienka. Po odpowiedzi "zapytaj na polu, słoneczko, ja tam nie wiem" wyrusza na poszukiwanie bezpiecznego schronienia, by móc działać. W toalecie odpina guziki jedwabnej koszuli. Skubiąc włosy na piersi, wymacuje sprzączkę szerokiego pasa przyklejonego do skóry. Wisi na nim kilka wypchanych torebek, z jednej z nich Łan wyciąga dwa tysiące dolarów, czyli zielonych. Wraca do szklanej lady:
- Chce zapłacić gotówką.
- Suchaj, zotko, chyba cię pokręciło. Bo wyobraź sobie, że waśnie posłałam po zjadacza kart. I co zrobię, jak mi go już wysłali? Nie, schowaj pieniądze, teraz to już musimy zaczekać. Chciałeś zapłacić stówami? Nie żartuj! Ty wiesz, ile bym czasu zmitrężyła na przepisanie numerów serii, z twoim paszportem, nazwiskiem i aresem? Bo kto mi udowodni, że nie płacisz fałszywymi?"
[Zoé Valdés, Oddałam Ci całe życie, wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 1999, s. 196-197]
powodzenia:-)
więcej o "mojej kubie" tu:
http://kolumber.pl/g/1005-Hawana...%20Niezwykle%20pię...Marcin Wisniewski edytował(a) ten post dnia 30.12.08 o godzinie 02:53