konto usunięte

Temat: T. Flasiński - o czym jest Czarodziej z krainy Oz?

CZARNOKSIĘŻNIK Z DOLAROWEGO GRODU
Tomasz Flasiński

W 1964 roku rozpoczął się jeden z najdziwniejszych sporów w nauce amerykańskiej, który na 30 lat zaangażował historyków, ekonomistów i literaturoznawców. Nie dotyczył książki naukowej, lecz... powieści dla dzieci – popularnego Czarnoksiężnika ze Szmaragdowego Grodu (The Wizard of Oz) Lymana Franka Bauma.

Echa sporów dotarły i na polski grunt. Prof. Wojciech Morawski w Kronice kryzysów gospodarczych stwierdził, że dzieło Bauma to powieść z kluczem, wyrażająca obawy obrońców srebra w sporze o tzw. bimetalizm (czyli system pieniężny, w którym środkiem płatniczym są dwa kruszce – złoto i srebro) w Stanach Zjednoczonych. Czy rzeczywiście?

Koniec XIX wieku zaznaczył się najpoważniejszymi napięciami społecznymi od czasów wojny secesyjnej. Zwiększenie wydajności rolnictwa, zagospodarowanie niemal wszystkich nadających się do uprawy ziem Dzikiego Zachodu oraz poprawa infrastruktury transportowej spowodowały spadek cen produktów rolnych w latach 1880 − 1900. Uderzyło to przede wszystkim w farmerów. Najbardziej poszkodowani byli ci, którzy wzięli kredyty na maszyny rolnicze bądź zakup ziemi. Nierentowność małych i średnich farm powodowała, że ich właściciele musieli się zapożyczać, często tracąc przez to dorobek życia. Poza bankami obiektem wrogości rolników stali się hurtowi nabywcy zboża, których oskarżano o zaniżanie cen, oraz przedsiębiorstwa transportowe żądające wysokich opłat za przewóz towarów.

Zubożenie farmerów pociągnęło za sobą pauperyzację mieszkańców małych miasteczek w okręgach wiejskich i rosnące dysproporcje między stanami przemysłowymi a rolniczymi. Mieszkańcy tych ostatnich utworzyli w latach osiemdziesiątych XIX stulecia dwie organizacje polityczne: Związek Południowy i Związek Północny. W 1892 roku połączyły się one w National People Party (Partię Narodowo-Ludową), która oprócz obrony interesów wsi sformułowała całościowy program przebudowy państwa.

Problemy mieli także przedsiębiorcy zagrożeni przez ustawy antymonopolowe oraz kryzys w przemyśle i handlu w roku 1893. Jego przyczyny to przede wszystkim przegrzanie koniunktury, czyli zainwestowanie zbyt dużych środków w przemysł (przez co produkcja nie mogła znaleźć zbytu), oraz spekulacja akcjami. Skutkiem kryzysu było zamknięcie ponad 500 banków i kilkunastu tysięcy fabryk oraz dwudziestoprocentowe bezrobocie. Coraz powszechniejsza stawała się nienawiść do wielkich korporacji, oskarżanych o zagrażające życiu i zdrowiu warunki pracy w przemyśle i brutalne tłumienie protestów. Zarzucano im też nieludzkie podejście do robotników.

WALUTOWE ZAWIŁOŚCI

Zarówno farmerzy, jak i robotnicy włączyli się aktywnie w spór o srebrne dolary. Do roku 1873 w USA obowiązywał bimetalizm, tzn. istniały srebrne i złote dolary. Od 1836 roku sztywna relacja wartości kruszców w monetach wynosiła 16 uncji srebra za jedną uncję złota. Ze względu na niedobór srebra na rynku ten system zlikwidowano i wprowadzono Gold Standard (oparcie dolara wyłącznie na złocie). Tymczasem odkryto nowe złoża srebra w Nevadzie. Kruszec ten stał się powszechnie dostępny i znacznie tańszy niż dotąd. Powrót do bimetalizmu oznaczałby zatem, że dolar srebrny, teoretycznie równy złotemu, w praktyce byłby wart znacznie mniej. Płacenie i regulowanie długów srebrnym dolarem byłoby zatem opłacalne. Spowodowałoby to inflację, a więc także wzrost cen na płody rolne, większą dostępność tanich kredytów − rzecz o dużym znaczeniu dla ludzi na dorobku (czyli rzutkich, a niezamożnych osadników pogranicza). Jeśli dodać do tego agitację potężnego lobby właścicieli kopalń srebra, stanie się jasne, dlaczego idea powrotu do bimetalizmu znalazła poparcie w Kongresie. Równie oczywiste były jednak wady tego pomysłu. Traciły na nim banki (zmuszone do przyjmowania gorszego pieniądza) i mieszkańcy miast (ich pensje stałyby się mniej warte) oraz pozbywający się złota skarb państwa. Zaufanie do dolara straciliby zagraniczni inwestorzy. Za srebrem opowiadała się zdecydowana większość demokratów, wielu republikanów, a także współpracująca z populistami farmerska partia „zielonych” (nazwana tak, gdyż chciała utrzymać w obiegu „greenbacki” – papierowe dolary wypuszczone w czasie wojny secesyjnej, które uległy błyskawicznej dewaluacji, z dobrym zresztą skutkiem dla zadłużonych rolników i fatalnym dla rynku).

W roku 1878, mimo weta prezydenta Hayesa, uchwalono Bland – Allison Act. Nakładał on na skarb państwa obowiązek kupowania co miesiąc po cenach rynkowych srebra o wartości 2 – 4 mln dolarów i wybijania z niego monet, które utrzymywały dawną relację wartości kruszców 16:1. Zwolennicy srebra nie poprzestali na tym. W 1890 roku przeforsowali Sherman Silver Purchase Act nakazujący comiesięczny zakup srebra o wartości 4,5 mln dolarów i płacenie zań tzw. certyfikatami (banknotami wymienialnymi na srebrny lub złoty bilon). Efekt − ktokolwiek miał srebro, sprzedawał je mennicy, po czym wymieniał certyfikaty na złoto. W ciągu trzech lat państwo utraciło prawie połowę zapasów tego kruszcu. Gdy w 1893 roku nadszedł kryzys, pogoń za złotem stała się powszechna. Przerażony prezydent Cleveland (demokrata i zwolennik ograniczania bimetalizmu) skłonił Kongres do uchylenia ustawy Shermana. W jednym z pism wydawanych w żyjącym z wydobycia srebra stanie Kolorado uznano, że była to największa zbrodnia przeciw narodowi amerykańskiemu i cywilizacji od stworzenia państwa.


PREZYDENCKIE GRY

Do decyzji prezydenta negatywnie odniosła się też część demokratów. Na konwencji wyborczej w 1896 roku nominatem partii w kolejnych wyborach został nie Cleveland, lecz radykalny zwolennik bicia srebrnego dolara bez ograniczeń William Jennings Bryan. Mało znany prawnik, ale zdolny orator, podbił serca demokratów mową oskarżającą finansistów wschodnich stanów o forsowanie Gold Standard kosztem zwykłych ludzi. Kończył ją płomiennym stwierdzeniem: nie założycie człowiekowi pracy korony cierniowej na skronie, nie przybijecie ludzkości do krzyża ze złota. Dało mu to nie tylko nominację demokratów, ale i wsparcie populistów, którzy zdążyli już wprowadzić do Kongresu kilkunastu przedstawicieli. Na konwencji republikanów też doszło do rozłamu: zagrożeni utratą wyborców delegaci górniczych stanów zachodnich założyli nową partię Srebrnych Republikanów, która poparła Bryana. Z kolei szeregi demokratów opuściła pewna liczba zwolenników Gold Standard, tworząc Narodową Partię Demokratyczną z własnym kandydatem na prezydenta. W ten sposób wybory prezydenckie stały się de facto wyborem między bimetalizmem a złotem.

Za tym ostatnim optował republikański nominat, weteran wojny secesyjnej William McKinley, który był przekonany, że inflacja spowodowana przez bimetalizm zniszczy gospodarkę. Pogląd ten podzielały elity biznesu USA. Dzięki ich wsparciu Mark Hanna, energiczny menedżer kampanii McKinleya, zebrał na nią ogromne środki – pięć razy większe niż demokraci. Pozwoliło mu to na dynamiczną promocję swego kandydata w mediach. Niemający

takich pieniędzy Bryan obrał inną taktykę. Wykorzystując swój talent oratorski, przemierzył koleją niemal całe Stany, przemawiając na wiecach do wyborców. W ciągu 100 dni wygłosił 500 mów. Pod względem nowatorstwa metod i atmosfery kampania roku 1896 przypominała tę z roku 2008.

Wybory wygrał McKinley. Jednak o ile w kolegium elektorskim uzyskał znaczącą większość (271 wobec 176 głosów na Bryana), o tyle wśród wyborców jego przewaga wyniosła tylko 0,5 mln głosów na ok. 14 mln głosujących. Szalę na rzecz McKinleya przeważyli robotnicy Wschodniego Wybrzeża, których retoryka Bryana nie przekonała, a także imigranci skuszeni hasłem porozumienia ponad etnicznymi podziałami. Hasło Bryana: 16 do 1 (uncji srebra do uncji złota) dało mu jednak olbrzymią większość wśród farmerów i w wielu innych środowiskach. On też jako nominat demokratów i populistów stanął przeciw McKinleyowi w kampanii wyborczej cztery lata później. Krótko przed jej początkiem prezydent przeforsował Gold Standard Act opierający system monetarny USA na złocie. Oprócz obalenia tej ustawy ważnym wątkiem kampanii Bryana była krytyka „imperializmu” McKinleya, który zdecydował o aneksji Filipin (wbrew woli ich mieszkańców, których USA wsparły wcześniej przeciw Hiszpanom). Jednak i tym razem wybory wygrał McKinley. Do klęski Bryana przyczyniła się zapewne poprawa sytuacji gospodarczej, która przekonała wiele osób do Gold Standard, a także umiejętne odwołanie się republikanów do patriotycznych nastrojów rozbudzonych wojną z Hiszpanią. McKinley wygrał ze znacznie większą przewagą niż cztery lata wcześniej. Populiści wkrótce zniknęli z Kongresu, a bimetalizm odłożono do lamusa.

CZARNOKSIĘŻNIK I JEGO INTERPRETACJE

Kilka miesięcy przed tymi wyborami, w połowie 1900 roku, na rynku ukazała się nowa książka „The Wizard of Oz Lymana” Franka Bauma, popularnego autora powieści dla dzieci. Była to historia dziewczynki z Kansas porwanej przez trąbę powietrzną do magicznej krainy. Książka stała się bestsellerem i doczekała 13 dalszych tomów. Jednym z powodów sukcesu był zapewne fakt, że pełne amerykańskich realiów dzieło było bliższe krajowemu odbiorcy niż tłumaczenia baśni europejskich. Ale czy owe realia nie miały głębszego znaczenia?

W 1964 roku Henry M. Littlefield opublikował głośny artykuł „The Wizard of Oz parabolą programu populistów”. Zdaniem Littlefielda autor „Czarnoksiężnika” był zwolennikiem Bryana w wyborach z lat 1896 i 1900, a jego powieść to alegoria opisująca ówczesne problemy USA.

A zatem droga wybrukowana żółtą kostką, której okolica bywa przyjemna, lecz nieraz jest też mroczna i straszna, to droga oparcia się na złocie. Nie doprowadziła ona Dorotki do zamierzonego celu, lecz naraziła na wiele niebezpieczeństw. Prawdziwym rozwiązaniem jej problemów okazały się Srebrne Trzewiczki, tak jak srebrny dolar, bity w nieograniczonych ilościach, rozwiązałby problemy farmerów. Poszczególni bohaterowie książki symbolizują różne grupy społeczne. Zła Czarownica ze Wschodu, która od wielu lat trzymała Manczkinów w niewoli, zmuszając ich, by dla niej pracowali − to kapitaliści Wschodniego Wybrzeża. Pozbawiony rozumu Strach na Wróble to typowy farmer środkowych i zachodnich stanów, odważny i wytrzymały, ale naiwny. Blaszany Drwal, który przez wytężoną pracę stracił serce (a i ciało), symbolizuje robotników tracących zdrowie w fabrykach. Tchórzliwy Lew, silny i zdolny do przerażającego ryku, to William J. Bryan we własnej osobie. W Szmaragdowym Grodzie – Waszyngtonie – oczekuje ich Czarnoksiężnik, w istocie mały staruszek niezdolny do dokonania czegokolwiek, wmawiający ludziom, że spełni ich marzenia. Można go utożsamić z każdym prezydentem tamtych czasów (zapewne najbardziej z niezdecydowanym Groverem Clevelandem) lub uznać za personifikację władzy ukrywającej swą niezdolność do zaspokojenia oczekiwań obywateli. Wysłani przez niego przeciw Złej Czarownicy z Zachodu bohaterowie walczą ze Skrzydlatymi Małpami, zmuszonymi przez czary do służenia posiadaczowi Złotej Czapki (nawiązanie do Indian, których byt zniszczyła amerykańska żądza pieniądza). Przypomnijmy, że właśnie odkrycie złota na ziemiach Indian doprowadziło do wyrugowania ich stamtąd.

Littlefield uznał, że te analogie i odniesienia są zdecydowanie zbyt konsekwentne, by były przypadkowe. Pogląd ten wsparli inni badacze. Już w 1971 roku Richard Jensen w studium o środkowych i zachodnich stanach USA pod koniec XIX wieku rozbudował tę interpretację. Pies Dorotki Toto wziął według niego imię od słowa „teetotaler”, tzn. zwolennik abstynencji. Aktywny wówczas ruch prohibicyjny, do którego należał sam Bryan, długo był podporą populistów. Jensen zasugerował też, że Oz może stanowić skrót od słowa „ounce” (uncja), co nawiązuje do sloganu 16 do 1. Nie przeszkodził mu w tym fakt, że Baum konsekwentnie podawał inną inspirację tej nazwy (litery O – Z wypisane na segregatorze).

Myśl Littlefielda rozwinął nowojorski profesor ekonomii Hugh Rockoff, który w 1990 roku opublikował w prestiżowym „Journal of Political Economy” artykuł „Wizard of Oz jako alegoria systemu pieniężnego”. Wyjaśniono m.in. znaczenie sceny, w której Tchórzliwy Lew bezskutecznie próbuje zrobić swoimi pazurami wrażenie na Blaszanym Drwalu, a ten wcale się go nie boi, bo jest cały z metalu. Ma to być aluzja do faktu, że w kampanii 1896 roku Bryan równie bezskutecznie próbował przekonać do siebie robotników. W jednej z późniejszych scen Lew zasypia na polu trujących maków, uśpiony ich zapachem. Tu z kolei idzie o retorykę antyimperialistyczną (maki i opium kojarzą się z Chinami, gdzie USA od dawna działały na rzecz swoich interesów), która w pewnym momencie zaczęła w wystąpieniach Bryana dominować nad kwestią srebrnego dolara. Na ratunek Lwu przychodzi Królowa Myszy i jej liczni poddani – symbol maluczkich zajmujących się rzeczami bardziej przyziemnymi niż wielka polityka.

Dotarłszy do Szmaragdowego Grodu, bohaterowie muszą założyć specjalne okulary, by – jak głosi oficjalna propaganda – nie oślepnąć od blasku szmaragdów. W rzeczywistości to właśnie za sprawą zielonych szkieł mieszkańcy sądzą, że miasto jest szmaragdowe. Innymi słowy, finansiści Waszyngtonu zmuszają tych, którymi rządzą, do patrzenia na świat przez pryzmat pieniądza. Zła Czarownica ze Wschodu to Grover Cleveland, natomiast z Zachodu – William McKinley. Ta ostatnia trzyma w niewoli lud Winków, których kolorem jest żółty. Dla Rockoffa to słabo zawoalowane odniesienie do odmowy uznania niepodległości Filipin (walczący z USA powstańcy powołali Republikę Filipin, która nie znalazła międzynarodowego uznania). W samym Czarnoksiężniku Rockoff dopatrzył się wspomnianego już Marka Hanny, który potrafił świetnie zbudować wokół siebie wizerunek „zwykłego człowieka” zatroskanego problemami innych, ale w praktyce niespełniającego obietnic wyborczych. Autor zauważył też, że Zła Czarownica z Zachodu posłużyła się Skrzydlatymi Małpami, by wygnać Oza ze swoich domen, a Hanna pochodził właśnie z Zachodu.

JAK BYŁO NAPRAWDĘ

Tezom Littlefielda, które w latach osiemdziesiątych stały się niemal obowiązujące, miażdżący cios zadał Michael Hearn, biograf Bauma i redaktor krytycznego wydania „Czarnoksiężnika”. Zadał sobie trud sprawdzenia poglądów politycznych autora. Dotychczasowe biografie poświęcały tej sprawie zaledwie kilka zdań, sugerując, że autor był zwolennikiem demokratów i Bryana.

Urodzony w 1856 roku Lyman Frank Baum w 1888 roku zamieszkał z żoną w Południowej Dakocie, gdzie prowadził sklep. Jakiś czas później nabył lokalną gazetę republikańską „Aberdeen Saturday Pioneer”. Na jej łamach krytykował nieudolność demokratycznych władz stanowych. Pismo odznaczało się liberalnymi poglądami społecznymi, propagując tolerancję, równouprawnienie religii oraz idee sufrażystek. To jednak nie czyni jego wydawcy demokratą. Po klęsce finansowej „Pioneera” Baum przeniósł się z żoną do Chicago, gdzie przez kilka lat pracował jako reporter w gazecie „Evening Post”. W 1896 roku, podczas kampanii wyborczej, opublikował tam wiersz rysujący świetlaną przyszłość czekającą USA pod rządami McKinleya:

„Na świecie znowu nas docenią,

Wiedząc, że mocny mamy pieniądz […]

Gdy rola zbiór obfity da,

Nie trzeba będzie szukać na

Gwałt kupca, chociaż cena zła,

I ani niedźwiedź, ani byk

Nie sprawi, że zysk nagle znikł;

Nie będą strachem kupców budzić

Bzdurne tyrady .”

(Niedźwiedź i byk to symbole graczy giełdowych grających odpowiednio na zniżkę lub zwyżkę kursów – tu ceny srebra).

Autora trudno nazwać zwolennikiem Bryana. Owszem, na początku XX wieku „Czarnoksiężnik” otrzymał łatkę dzieła politycznie zaangażowanego, ale odpowiedzialny był za to wystawiony w 1902 roku na Broadwayu musical będący luźną adaptacją książki. Znalazło się w nim rzeczywiście sporo dowcipów i aluzji politycznych skierowanych do dorosłych, krytykujących McKinleya i jego administrację. Większość tych aluzji była jednak dziełem adaptatorów, a Baum zgodził się na przeróbki pod presją kontraktu. Zawsze też, gdy pytano go o ukryte znaczenia powieści, odpowiadał, że „Czarnoksiężnik” powstał dla dostarczenia radości dzieciom i dochodów mojej rodzinie. Trudno o jaśniejszy wykład intencji. Okazało się też, że Baumowi trudno przypisać wmawiane mu przez Littlefielda współczucie dla Indian. W latach 1890 i 1891 publikował artykuły popierające masakrę Siuksów w Wounded Knee. Zdaniem Bauma jedyne wyjście mogące zapewnić bezpieczeństwo białym osadnikom to wybicie Indian do nogi.

Ustalenia Hearna i historyka Davida Parkera zostały spopularyzowane dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Od tego czasu z opracowań naukowych zniknęła teza, że „Czarnoksiężnik” to alegoryczne przedstawienie problemów USA. Nie oznacza to, że opowieść pozbawiona jest specyficznej amerykańskości. Świat, w którym żyje Dorotka, to realistycznie oddane USA z końca XIX wieku, a i sama dziewczynka różni się bardzo od bohaterek europejskich baśni. W trzecim tomie cyklu o krainie Oz mówi o sobie: „Płynie we mnie krew lepsza niż królewska. Pochodzę z Kansas!”