Temat: Backpackers-owe biura podróży a podróz na własna rękę
Katarzyna Falkowska-Warchoł: z uśmiechem - to w końcu przygoda. W sytacji, gdy coś nie wychodzi w trakcie zorganizowanego wyjazdu, jest wściekły na biuro, które go zabrało - stąd biura muszą taką wyprawę przygotować znacznie staranniej, żeby się nie narazić klientom. A że w praktyce różnie to bywa...
Pół biedy jeśli chodzi o niezrealizowanie programu - gorzej jeśli ignorancja i niewiedza organizatora stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo i zdrowie uczestników wyjazdu. Są miejsca, w których pogoda może spłatać niezłego figla i, organizując wyjazd dla zgoła przypadkowej grupy trzeba starać się zminimalizować potencjalne ryzyko - na przykład planując wyjazd o takiej, a nie innej porze roku, a nie dostosowując jego termin do sezonu wakacyjnego... (ja popełniłem ten błąd raz i naprawdę miałem wyjątkowe szczęście, bo grupa (głównie kobiety) musiała iść cały dzień przez dżunglę w wodzie po kolana lub pół uda, a nie po szyję (a takie sytuacje się zdarzają). Pomijam kwestię przepisów, ale generalnie jeśli wyjazd odbywa się w miejscu o wyjątkowo dużym ryzyku np. malarii, to trzeba o tym poinformować uczestników, nawet kosztem ryzyka rezygnacji niektórych z nich...
W listopadzie zeszłego roku znalazłem na stronie jednego z biur aspirujących do bycia najbardziej ekskluzywnym na naszym rynku, opis wyjazdu do "Papui Zachodniej" - program roił się od błędów rzeczowych, które można było zweryfikować z nawet mało dokładną mapą, opisy etnograficzne były wzięte z księżyca, zdjęcia ilustrujące wyjazd nie miały nic wspólnego z rejonem, w którym odbywała się większa część programu. Kwiatki w stylu spływ w dół rzeki (mimo, że płynęło się pod górę), czy też plan przejścia na piechotę w ciągu jednego dnia dystansu, którego pokonanie zajmuje miejscowym dwa dni... DO tego duża grupa - do tego stopnia duża, że uczestników trekkingu, było więcej niż ludzi w odwiedzanych przez nich obozowiskach (nazwanych w programie wioskami)... I tak dalej, i tak dalej... Do tego terminy zahaczające o porę deszczową (przy dużych opadach i zalanej wodą dżungli program nie do zrealizowania zgodnie z harmonogramem)...
Napisałem do biura "recenzję" tego wyjazdu, zaznaczyłem wszystkie błędy w programie, napisałem o potencjalnych ryzykach i niebezpieczeństwach, poddając w wątpliwość kwalifikacje i doświadczenie osób odpowiedzialnych za realizację programu (brak zdjęć z rejonu, tylko i wyłącznie utwierdził mnie w przekonaniu, że nikt z biura tam nie był, zwłaszcza że te zdjęcia mogłyby stanowić podstawę kampanii marketingowej wyjazdu)...
Dostałem odpowiedź, że... mam szczęście, że napisałem prywatnie i nie przedstawiłem zarzutów publicznie, bo spotkalibyśmy się w sądzie, że jestem arogantem i impertynentem... Zarzuty co do poważnych nieścisłości w programie zostały określone mianem tu cytuję "szczegółów zupełnie nieistotnych z punktu widzenia osoby, która na Papui nigdy wcześniej nie była." i tyle jeśli chodzi o etykę zawodową....
Marku - zgadzam się, że w grupach zoorgranizowanych jest zawsze ryzyko, że trafi się ktoś kto rozbije wyjazd. Ja organizując wyjazdy staram się dowiedzieć jak najwięcej o ludziach, którzy się zgłaszają, to pozwala przygotować się na potencjalne konflikty, które, jak wiem z doświadczenia autorytet i charyzma przewodnika są w stanie skutecznie buforować w całkiem sporym zakresie. Tu wychodzi paradoksalny plus wyjazdów zoorganizowanych - przewodnik jest zawsze na innej pozycji i oczko wyżej od uczestników. Łatwiej jest wtedy dojść do konsensusu i rozwiązać problem, niż na przykład jadąc na równych zasadach z grupą przyjaciół.
A co do płci - z doświadczenia powiem szczerze, że na ogół są to rozczarowania facetami i mocno pozytywne zaskoczenia w przypadku kobiet. Oczywiście tu wychodzi moja nieco szowinistyczna perspektywa oceny ;) Mam wrażenie, że w sytuacjach krytycznych, zdecydowanie mocniejsze i bardziej wytrzymałe psychicznie (nie mówię o wytrzymałości fizycznej, bo to zupełnie inny rodzaj predyspozycji) oraz bardziej zdyscyplinowane i skłonne do podejmowania racjonalnych działań okazują się kobiety - ale to moje subiektywne wrażenie...