Temat: Koncert Plastic People tuż przy granicy z Polską
Ogólnie koncert na kolana nie powalił ale był na dobrym profesjonalnym poziomie. Ze starej ekipy grało troje " plastikowych dziadków" i dwójka młodszych spadochroniarzy. Z tej dwójki , grająca na basie Eva dała się zauważyć ale naszym zdaniem ( pisząc naszym mam na myśli mnie i kilku kolesi z lat szkolnych oraz nasze uwagi po sporej ilości piwa w oparach dymu z marihuany, którą czeska publika spalała legalnie, w ilościach hurtowych)grała zbyt nowocześnie nie zawsze przystając do reszty ekipy. Ponadto żałowaliśmy, że zabrakło Brabenca etatowego saksofonisty Plastikowych Ludzi. Koncert, który umownie podzielilismy na trzy części oceniamy : Pierwsza tercja grana bez wyrazu na dobrym poziomie artystycznym ( brzmieniowo mozna było dosłyszeć się Jetro Thul, Budgie i Jimiego Paega z Led Zeppelin); tercja druga - przegrupowanie stylistyczne, ciekawe improwizacje; tercja trzecia - najlepsza jazz-rockowa ze wskazaniem na rock. Owszem słychać było Mahavishnu ale gęby z podziwu nam się rozwarły. Jutro zamieszczę zdjęcia.