Temat: Zostałem okradziony(a) w podróży - opowiedz ku przestrodze!
To i ja wrzucam coś co jakiś czas temu umieściłem na innym forum:
"W marcu 2008 roku byłem na 1,5 miesięcznej wyprawie w Ekwadorze/Galapagos. Trzeciego dnia podróży zostałem okradziony z dokumentów, karty kredytowej, większej części gotówki + jeszcze kilku innych wartościowych rzeczy. Sytuacja dość dramatyczna bo nie mówiłem po hiszpańsku a jednocześnie byłem tam zupełnie sam.
Rzecz miała miejsce w Quito, stolicy EKW. Policja nijak mi nie pomogła ponieważ na dwóch posterunkach nie znalazł się ani jeden funkcjonariusz mówiący po angielsku. Kiedy chcieli zawieźć mnie na trzeci odpuściłem bo to strata czasu (to oczywiście bardziej moja wina niż ich - to ja byłem gościem który nie zna ich języka:).
Konsulat polski w Quito nie pomógł w żaden sposób. Ludzie odbierający telefony nie mowili ani po polsku ani po angielsku. Żeby w ogóle się dogadać musiałem znaleźć na ulicy osobę, która służyła jako tłumacz (co w Ekwadorze nie jest łatwe). Dowiedziałem się, że konsul jest w rozjazdach i mogę się zgłosić dopiero za ponad tydzień. Nikogo nie obchodziło, że jestem po drugiej stronie ziemi bez pieniędzy, bez dokumentów i generalnie równie dobrze mogę iść zaraz pod most...:)
Jak sobie poradzić (przynajmniej w Ameryce Łacińskiej)? Zamiast się rozpisywać podam kilka rad:
1. Nawet jeśli jedziesz w ciemno i spontanicznie (tak jak ja) - zarezerwuj z Polski hotel/hostel/camping przynajmniej na pierwsze dwie noce. Upewnij się, że właściciele mówią po angielsku (czy w innym języku jaki znasz), pogadaj z nimi jeszcze przed wyjazdem, złap kontakt. Kiedy nie miałem już pomysłu co zrobić wróciłem po prostu do hostelu, który wynajmowalem przez dwa pierwsze dni. Gdyby nie jego właściciele prawdopodobnie nie poradziłbym sobie. Pozwolili mi zostać dwie kolejne noce bez płacenia, do czasu aż wszystko sobie ustawiłem i sytuację ogarnąłem - udzielili mi również wszystkich możliwych informacji.
2. Przede wszystkim pierwszym zakupem przy dużych wyprawach powinien być telefon w lokalnej sieci. Dzięki temu, że kupiem go pierwszego dnia mogłem spokojnie zablokować kartę kredytową, dzwonić do hostelu i do rodziny (rozmowa z najbliższymi naprawdę pomaga w takich sytuacjach)czy nawet do nieszczęsnego konsulatu - kto wie może gdyby konsul by na miejscu sytuacja potoczyłaby się inaczej:).
3. W przypadku Ameryki Łacińskiej, nie tylko Ekwadoru zresztą, najlepszym sposobem doraźnym gdy stracimy np. całą gotówkę jest skorzystanie z usług Western Union. Firma ma oddziały w najmniejszych dziurach i miasteczkach. W dużych miastach po kilkanaście biur. Po prostu ktoś z rodziny może przelać bardzo szybko pieniądze, które potem w Polsce oddamy (przelew jest do odbioru nawet w 40 minut!). W Am. Łac. jest to niezwykle popularny sposób przekazywania pieniędzy w związku ze średnio rozwiniętą bankowością.
4. Nie zapominajmy o ubezpieczeniu na sprzęt jaki ze soba mamy. Można odzyskać po powrocie pieniądze za niemal wszystkie skradzione przedmioty.
No i najważniejsze - nawet mimo kradzieży nie można negatywnie nastawiać się do miejscowych. Złodzieje są wszędzie i to, że ktoś nas okradł nie oznacza, że cały naród to złodzieje. W czasie kolejnych tygodni przekonalem się wielokrotnie, że mieszkańcy Ekwadoru (każda grupa etniczna bez wyjątku) są niezwyke pomocni, przyjaźni i serdeczni. Trzeba szukać u nich pomocy, nie bać się o nią poprosić (nawet łamaną hiszpańszczyzną jak robiłem to ja)."