Jacek Donda

Jacek Donda Senior Risk Analyst,
Sydney

Temat: Wizy do Australii

Magda, to poważny i jednocześnie ciekawy problem do rozwiązania. Mogłabyś jeszcze napisać jak z grubsza wygląda Twoja sytuacja punktowa - ile masz, a ile Ci brakuje i z czego wynika różnica pomiędzy punktacją poszczególnych agentów?

Pozdr.
J.
Magda R.

Magda R. Obserwuję, szukam

Temat: Wizy do Australii

Jacku,
na przykładzie dwóch:

LIVE in Australia - wg nich się kwalifikuję. Dostaję 50 pkt za zawód, 30 za wiek, 25 za język (native/advanced - ja jestem advanced zdecydowanie), 5 za doświadczenie zawodowe, znajomość polskiego jako community language - 5, i tzw. nomination, czyli studia w tym języku - 10. Łącznie daje mi to 125 pkt., podczas gdy wg nich tzw. pass mark to 100 pkt.

Migration Expert - wg nich się nie kwalifikuję. Dostaję nadal 50 pkt. za zawód, 30 za wiek, już tylko 15 za język (rozgraniczają competent za 15 pkt. i native za pewnie 25 pkt., ale native nie jestem), 5 pkt za doświadczenie zawodowe, 5 za znajomość polskiego jako community language. Łącznie wychodzi 105 pkt, podczas gdy wymagany próg to wg nich 120 pkt.

I teraz najciekawsze:
Wg oficjalnych informacji z immi.gov.au aktualne wartości pass mark (ilość punktów, od której dostajesz wizę independent skilled) to 120.
Jest jeszcze tzw. pool mark, wynoszący obecnie 100 pkt. Jeśli uzyskam ilość punktów między pool mark, a pass mark, wówczas moja aplikacja jest trzymana przez 2 lata na wypadek, gdyby wartość pass mark uległa obniżeniu. Mam także w tym przypadku szansę na REGIONALNĄ wizę independent skilled (czyli praca przez 2 lata poza dużymi miastami, w wyznaczonym regionie, i to tylko wtedy, jeśli będę desygnowana przez któryś z Aussie urzędów lub agend rządowych).

I co o tym myślicie? Komu wierzyć?
Jacek Donda

Jacek Donda Senior Risk Analyst,
Sydney

Temat: Wizy do Australii

Hmmm.... no właśnie tego sie obawiałem.
Nie wiem jak jest teraz, więc nie będę sie mądrzyć, ale już 5 lat temu, kiedy staraliśmy się z żoną o tę wizę to pass mark wynosił 115 albo 120 punktów. Także wtedy, o ile dobrze pamiętam, IELTS zdany na max dawał tylko 15 punktów.

Wygląda na to, że ktoś chce Cię naciągnąć, zresztą sama zauważyłaś, że „nawet” na stronach rządowych jest wymóg 120 punktów, tak więc jakim cudem jakiś agent mowi, że potrzeba tylko stu? No chyba, że miał na myśli wize regionalną? Ale to też wymagałoby gruntownego sprawdzenia.

Agenci migracyjni to tylko ludzie i nie są wolni od błędów i pokus, sam znam przypadek, gdy agent wmówił ponad 50-letnim osobom, że mają szansę na skilled independent i wysłał ich do Australii na wizę studencką. Wczoraj z kolei w tv pokazano Angielkę, która (za przyzwoleniem swojego agenta) wydłużyła sobie o 3 dni pobyt w Australii, co przy ponownej jej wizycie tutaj zaowocowało 3-letnim zakazem wjazdu.

Wiem, że to co Ci zaproponuję, pewnie Cię nie pocieszy, ale jeśli chcesz mogę Ci dać namiary na naszą agentkę, do której mamy absolutne zaufanie i która na pewno nie bedzie próbowała Cię naciągnąć. A jeśli uzna, że nie masz wymaganej ilości punktów, na pewno Ci to powie wprost.

Natomiast wracając do rozważanych przez Ciebie opcji:
>- zapisac sie na kurs angielskiego, wyjechac do Australii w >ciemno z zapasem gotowki na wizie studenckiej i szukac pracy w >zawodzie. Potem starac sie o wize juz stamtad.
>- zaczac studia w Australii (college albo university, kierunkowe) >i w miedzyczasie pracowac np. w knajpie - dopiero potem szukac
>pracy. Wiaze sie to jednak z tym, ze bede miala przerwe w >ciaglosci pracy zawodowej, co raczej nie jest superswietne.
>I trzecia opcja - wyjechac na wizie turystycznej, pochodzic na >rozmowy kwalifikacyjne i wowczas starac sie o wize pracownicza.

To z tych do wykonania na miejscu, zdecydowanie odrzuciłbym pierwszą i trzecią.

Pierwszą, bo nauka angielskiego tutaj nie ma żadnego sensu z punktu widzenia starania się o pracę, wizę etc. To tylko strata czasu i pieniędzy. Jakikolwiek kierunkowy college byłby lepszym rozwiązaniem.

Trzecią, bo oczywiście szczęście jest bardzo ważne w życiu, a wiara czyni cuda, ale nie można całego przedsięwzięcia opierać tylko na szczęściu i wierze. O ile nie masz konkretnego fachu w ręku (technik, inżynier, fryzjerka, pielęgniarka etc.), Twoje szanse na znalezienie pracy w ten sposób podczas pobytu na wizie turysycznej są znikome.

Druga opcja, choć oczywiście kosztowniejsza niż pierwsza, ma sens i tę przewagę, że chodząc tu do szkoły nie tylko nabijasz sobie brakujące punkty na wizę; pokazujesz pracodawcom, że chcesz się rozwijac w zawodzie i związać z tym krajem, ale także przy okazji zdobywasz kierunkową wiedzę i kontakty. Praca w knajpie i przerwa zawodowa dotyka większość nowych imigrantów i przy umiejętnym podejściu daje się zamienić z wady w atut lub przynajmniej zneutralizować.
W międzyczasie pozostaje Ci atakowanie potencjalnych pracodawców - sponsorów jeszcze będąc w Polsce, pomimo że skuteczność takich działań jest mocno ograniczona, to na pewno pozwoli Ci to rozeznać się w ich potrzebach oraz swoich możliwościach i ograniczeniach.

J.

konto usunięte

Temat: Wizy do Australii

Jacek Donda:
Hmmm.... no właśnie tego sie obawiałem.
Nie wiem jak jest teraz, więc nie będę sie mądrzyć, ale już 5 lat temu, kiedy staraliśmy się z żoną o tę wizę to pass mark wynosił 115 albo 120 punktów. Także wtedy, o ile dobrze pamiętam, IELTS zdany na max dawał tylko 15 punktów.

Wygląda na to, że ktoś chce Cię naciągnąć, zresztą sama zauważyłaś, że „nawet” na stronach rządowych jest wymóg 120 punktów, tak więc jakim cudem jakiś agent mowi, że potrzeba tylko stu? No chyba, że miał na myśli wize regionalną? Ale to też wymagałoby gruntownego sprawdzenia.

Agenci migracyjni to tylko ludzie i nie są wolni od błędów i pokus, sam znam przypadek, gdy agent wmówił ponad 50-letnim osobom, że mają szansę na skilled independent i wysłał ich do Australii na wizę studencką. Wczoraj z kolei w tv pokazano Angielkę, która (za przyzwoleniem swojego agenta) wydłużyła sobie o 3 dni pobyt w Australii, co przy ponownej jej wizycie tutaj zaowocowało 3-letnim zakazem wjazdu.

Wiem, że to co Ci zaproponuję, pewnie Cię nie pocieszy, ale jeśli chcesz mogę Ci dać namiary na naszą agentkę, do której mamy absolutne zaufanie i która na pewno nie bedzie próbowała Cię naciągnąć. A jeśli uzna, że nie masz wymaganej ilości punktów, na pewno Ci to powie wprost.

Natomiast wracając do rozważanych przez Ciebie opcji:
>- zapisac sie na kurs angielskiego, wyjechac do Australii w >ciemno z zapasem gotowki na wizie studenckiej i szukac pracy w >zawodzie. Potem starac sie o wize juz stamtad.
>- zaczac studia w Australii (college albo university, kierunkowe) >i w miedzyczasie pracowac np. w knajpie - dopiero potem szukac
>pracy. Wiaze sie to jednak z tym, ze bede miala przerwe w >ciaglosci pracy zawodowej, co raczej nie jest superswietne.
>I trzecia opcja - wyjechac na wizie turystycznej, pochodzic na >rozmowy kwalifikacyjne i wowczas starac sie o wize pracownicza.

To z tych do wykonania na miejscu, zdecydowanie odrzuciłbym pierwszą i trzecią.

Pierwszą, bo nauka angielskiego tutaj nie ma żadnego sensu z punktu widzenia starania się o pracę, wizę etc. To tylko strata czasu i pieniędzy. Jakikolwiek kierunkowy college byłby lepszym rozwiązaniem.

Trzecią, bo oczywiście szczęście jest bardzo ważne w życiu, a wiara czyni cuda, ale nie można całego przedsięwzięcia opierać tylko na szczęściu i wierze. O ile nie masz konkretnego fachu w ręku (technik, inżynier, fryzjerka, pielęgniarka etc.), Twoje szanse na znalezienie pracy w ten sposób podczas pobytu na wizie turysycznej są znikome.

Druga opcja, choć oczywiście kosztowniejsza niż pierwsza, ma sens i tę przewagę, że chodząc tu do szkoły nie tylko nabijasz sobie brakujące punkty na wizę; pokazujesz pracodawcom, że chcesz się rozwijac w zawodzie i związać z tym krajem, ale także przy okazji zdobywasz kierunkową wiedzę i kontakty. Praca w knajpie i przerwa zawodowa dotyka większość nowych imigrantów i przy umiejętnym podejściu daje się zamienić z wady w atut lub przynajmniej zneutralizować.
W międzyczasie pozostaje Ci atakowanie potencjalnych pracodawców - sponsorów jeszcze będąc w Polsce, pomimo że skuteczność takich działań jest mocno ograniczona, to na pewno pozwoli Ci to rozeznać się w ich potrzebach oraz swoich możliwościach i ograniczeniach.

J.

dorzuce moze od siebie ze wyjezdzajac na wize studencka nie zawsze jestes skazana na prace w pubie. jesli uda ci sie znalezc szkole, ktora prowadzi zajecia po poludniu, to mysle ze jest szansa na jakas fajna prace w biurze.
Magda R.

Magda R. Obserwuję, szukam

Temat: Wizy do Australii

Bardzo dziękuję za poradę, na pewno przyda się, Jacku, namiar na Twoją agentkę.
Z ciekawości zapytam - czy naprawdę proces oczekiwania na wizę independent skilled, wliczając czas weryfikacji, wynosi 6-9 miesięcy?

PS Magda, przy okazji - bardzo fajny artykuł o Sydney w przedostatnich Podróżach :)
Jacek Donda

Jacek Donda Senior Risk Analyst,
Sydney

Temat: Wizy do Australii

Namiar Ci wyślę na priva, a co do samego czasu załatwiania i oczekiwania na wizę, to w naszym przypadku zajęło to:

- ok 8 m-cy - IELTS plus zebranie i przetłumaczenie wszystkich dokumentów wraz ze złożeniem aplikacji.

- kolejne 7 m-cy oczekwania na decyzję.

J.
Łukasz Wieczorek

Łukasz Wieczorek Międzynarodowy
trener biznesu,
mentor, coach,
mówca, kons...

Temat: Wizy do Australii

Matko i córko.
Ileż ja bezsennych nocy spędziłem na myśleniu o emigracji do Australii. Przeczytałem wtedy (jakieś 5 lat temu) wszystko co było dostępne i dotyczyło takiego kroku. Mysleliśmy o Adelaidzie :) choć ponoć to straszna dziura jak się potem dowiedziałem... W punktach mieścilismy się razem z żoną, ale ostatecznie to co nas powstrzymało, to wizja zaczynania wszystkiego od nowa.
Tutaj mamy ugruntowaną pozycję społeczną, dość wysoki poziom życia i wszystko ok, można rzeczy materialne wywieźć w kontenerze i nie martwić się o pewne dobra, ale najistotniejsza jest praca...
Jakoś przerażała mnie koniecność budowania sobie życia, konieczności pójścia jeszcze na 2 lata na uczelnię, pracy przez jakiś czas za darmo na zasadzie budowania sieci kontaktów i referencji, a wiadomo że australijczykowi łatwiej zadzwonić za róg, niż czekać do środka nocy i telefonować do Polski...
Uczelnia, choćby najlepsza w Polsce, a SGH z Warszawy raczej jest rozpoznawalne tu i ówdzie też zapewne nic by im nie powiedziała.
Decyzję podjelismy wtedy z zonką taką, że możemy wyjechać, ale jeżeli miałbym mieć znalezioną tam pracę, jeszcze przed naszym potencjalnym wyjazdem.
Proces więc byłby taki, że zatrudniam się w Polsce w międzynarodowej firmie i po kilku latach próbuję się przesunąć na antypody. Jak na razie nic z tego nie wyszło, rozwijałem się swoim torem i nadal jak sprawdzam punkty, to się łapię - mimo wzrostu progu ze 115 na 120.
Oczywiście apię si teoretycznie, bo pytanie jak rzeczywiście wygląda taka weryfikacja zawodu - w moim przypadku Sales and Marketing Manager ? :)
Za niego mam 60 punktów, a jeszcze jest wiek 25 punktów, język angielski (zakładam max 25 pkt (7 pkt. i więcej z każdej części testu)), język polski (5 punktów), doświadczenie zawodowe (10 punktów), żona również na liście zawodów (5 punktów) i pewnie kilka punktów moznaby podbić za brane ze sobą pieniądze (chyba 1 pkt za każde 100 tys $ australijskich) :)
Razem 130 punktów bez liczenia pieniędzy, więc możnaby zejść na języku do tych 15 punktów - jakby cuś nie poszło, a przyznam, że nie znam tego testu i nie wiem jak się ma do FCE, CAE czy LCCI III...

Teraz byłoby trudniej z 2-letnim brzdącem...
Myślę jednak, że jeżeli ktoś zaproponowałby mi pracę w Oz lub Kiwilandii nie wahałbym się długo mimo wszystko. Marzenia trzeba spełniać :)Łukasz Wieczorek edytował(a) ten post dnia 06.05.08 o godzinie 13:57
Jacek Donda

Jacek Donda Senior Risk Analyst,
Sydney

Temat: Wizy do Australii

Egzamin IELTS jest bardzo podobny do TOEFL’a i przy odrobinie wcześniejszego przygotowania, jak najbardziej do zdania z maksymalną ilością punktów już w pierwszym podejściu. Tak na marginesie, to chyba sobie przeliczę swoje punkty za język, bo cały czas mam w głowie, że max to było 15 lub 20, a nie 25 o których tu ciągle słyszę.

Jeśli chodzi o weryfikację kwalfikacji zawodowych, to z reguły dokonuje tego lokalna organizacja branżowa - w przypadku ubiegania się o pukty na Sales and Marketing Managera, byłby to AIM (Australian Institute of Management), do którego wysyła się wypełnioną aplikację wraz z opisem stanowisk (min 5 lat), zakresem obowiązków i schematami organizacyjnym. O ile pamiętam, minimalnie musiał to być drugi lub trzeci poziom w hierarchi (licząc od CEO) plus powinno się mieć ze dwa poziomy pod sobą.

A co do zaczynania od zera, to już zupełnie inna historia. Ja zawsze miałem/mam przed oczami Skazanych na Shawshank - wiadomą rurę i to co czekało po jej przebyciu.

Swoją drogą to jak tak patrzę w przeszłość, rozmawiam ze znajomymi i czytam Wasze wypowiedzi to myślę, że emigracja tutaj to taki trochę Catch 22. Większości z Tych, którzy bardzo chcą wyemigrować to się nie udaje z powodu niewystarczającej liczby punktów, a jak już je w pocie czoła po latach zdobędą to nie bardzo chcą/mogą to zrobić, bo nagle spostrzegają że mają za dużo do stracenia.
J.

PS. 1 pkt za każde $100K? To ciekawe, nie wiedziałem o tym.
Magda R.

Magda R. Obserwuję, szukam

Temat: Wizy do Australii

U mnie to mrzonki, firma jest międzynarodowa, ale przesunięcie - w praktyce nierealne.
Dlatego próbuję innymi kanałami (ale kanał ;) )

Łukasz Wieczorek:
Proces więc byłby taki, że zatrudniam się w Polsce w międzynarodowej firmie i po kilku latach próbuję się przesunąć na antypody. Jak na razie nic z tego nie wyszło,
Łukasz Wieczorek

Łukasz Wieczorek Międzynarodowy
trener biznesu,
mentor, coach,
mówca, kons...

Temat: Wizy do Australii

Magda, a mona wiedzieć jakimi ? :)
Magda R.

Magda R. Obserwuję, szukam

Temat: Wizy do Australii

Hmmm właśnie powyżej opisanymi, czyli full oficjal i niezależnie ;)
Łukasz Wieczorek:
Magda, a mona wiedzieć jakimi ? :)



Wyślij zaproszenie do