Temat: Czy kosciol we wszystko naprawde sie wtraca czy tylko...
Odpowiedź na to pytanie jest, w gruncie rzeczy, dość prosta.
Wykreowanie schematu myślowego, że Kościół, wypowiadając się w jakiejkolwiek sprawie, od razu wpieprza się we wszystko, było jednym z pierwszych kroków środowisk, które chciały zająć opiniotwórcze miejsce Kościoła i uzyskać choć część wpływów, jakimi ten dysponuje.
Żeby zniszczyć wpływ Kościoła na ludzi, należało zaszczepić tym ludziom przekonanie, że Kościół ogranicza ich, ich wolność, ich prawo do decydowania o sobie, ich kreatywność, ich świat uczuć etc. - z jednoczesnym przekonywaniem, że coś, co wg Kościoła jest złe, tak naprawdę wcale złe nie jest. Kiedy to się już udało zrobić, łatwo było już wkurzyć ludzi tym, że Kościół zabrania tego, co jest złe tylko wg niego - a więc jakim prawem ogranicza ludziom podejmowanie decyzji? Kiedy zrobiono już i to - dało się wmówić ludziom, że Kościół wpieprza się we wszystko i chce o wszystkim decydować - nie mając do tego prawa. Czyli wywołać odruch psów Pawłowa - Kościół wypowiadający się w jakiejś sprawie robi źle, bo powinien siedzieć cicho i się nie wpi*****ać.
A tymczasem ja zapytam wprost. Skoro zwykłe wyrażanie przez Kościół opinii w jakiejś sprawie od razu jest okrzykiwane: "wpieprzają się w politykęęęę!", to kim są ci, którzy tak krzyczą? Jakim prawem każą się Kościołowi zamknąć? Prawem doświadczenia życiowego? Dorobku wiedzowego? Merytoryki? Hmmmm.... :)