Arkadiusz Choczaj

Arkadiusz Choczaj Kierownik
Marketingu, CWS-boco
Polska Sp. z o.o.

Temat: Łódź - Miejskie WC to fikcja: albo brudne, albo zamknięte

Jeśli już są otwarte, to witają zapachem uryny, brakiem papieru i wystrojem z epoki Gierka. Ale najczęściej i tak są nieczynne. Czy łódzka toaleta publiczna musi być wstrętna i odrażająca? I dlaczego wciąż taka jest?

Zorganizowany w 2009 roku konkurs na najlepszą toaletę w kraju wygrał warszawski szalet miejski. W środku zamiast smrodu uryny - zapach lawendy. Ściany czyściutkie. Na przestronnym blacie, obok lśniących umywalek, lampka z witrażowym kloszem i kwiaty w wazonie. Organizatorzy plebiscytu nie mogli wyjść ze zdumienia, że to ustęp publiczny, a nie toaleta w wykwintnej restauracji czy hotelu. "Wzór dla wszystkich toalet publicznych w Polsce" - mówili o zwycięzcy...

Toaleta publiczna stojąca przy placu Dąbrowskiego w Łodzi, niedaleko Teatru Wielkiego, udziału w konkursie nie wzięła. Może dlatego, że toalety nawet nie przypomina. Bardziej bunkier. Wejścia do podziemi strzeże zardzewiała bramka z powyłamywanymi prętami. Mimo szczerby na schody i tak nie wejdziemy. To przez kabel, którym owinięto i "załatano" dziurę.

Ustęp przy Piotrkowskiej, naprzeciwko placu Katedralnego, szans na wygraną też by nie miał. Z toalety już na wejściu czuć woń moczu. Schody pokrywa żółta ciecz wiadomego pochodzenia. Miejska ubikacja w parku Staszica już nie śmierdzi, ale obcokrajowiec i tak do niej nie zajrzy. Tabliczkę informacyjną o tym, że to toaleta, ktoś złamał. Z napisu zachowała się połowa litery "W". Jeśli mimo to komuś uda się trafić do środka, ujrzy brudne okna, kabiny bez klamek, krzywą podłogę i komunistyczny wystrój.

W kabinach wszystkich toalet papieru jak na lekarstwo.

Pani Irena, Czytelniczka "Gazety": - Nowiutka toaleta stoi przy ul. Grabieniec, niedaleko domu handlowego Teofil na Teofilowie. Ale jest zamknięta. Co dzień widzę ludzi, którzy sikają pod krzaki.

- Dlaczego łódzkie toalety publiczne muszą być albo zamknięte albo tak odrażające, że wstyd z nich skorzystać? - pytają Czytelnicy dzwoniący do redakcji.

Nie o wszystkich ubikacjach, tylko o tych na Bałutach, opowiada Mirosław Owczarek, zastępca dyrektora Delegatury Łódź-Polesie. - Wybudowano je w latach 50. i 60. Dzisiaj wymagają remontu i ich stan techniczny sukcesywnie polepszamy, na tyle, na ile pozwala nam nasza sytuacja finansowa.

Faktyczny stan techniczny i ogólny standard łódzkich toalet w ubiegłym roku próbowały badać dwuosobowe Patrole Czystości - młodzi łodzianie biorący udział w kampanii "Toaleta 2012" na rzecz polepszenia jakości szaletów miejskich. Co ustalili? - Nic - mówi Arkadiusz Choczaj, rzecznik akcji. - Kilkanaście toalet publicznych w Łodzi, do których próbowaliśmy wejść, w dniu wizytacji było akurat zamkniętych.

O tym, jak wyglądają toalety publiczne w innych krajach Europy, można przekonać się np. na stronie Brytyjskiego Stowarzyszenia na rzecz Publicznych Toalet. Brytyjskie ustępy wtapiają się w otoczenie. Są kolorowe i przypominają kwiaty, dzięki czemu nie budzą złych skojarzeń. Toalety w Niemczech to wykonane ze szkła i metalu stylizowanego na drewno małe budynki. Bardziej przypominają kiosk niż szalet.

Nasze, łódzkie, już nie są takie ładne. - To wina osób korzystających z toalet, które je niszczą, dewastują i zanieczyszczają - mówi Wojciech Janczyk z Urzędu Miasta Łodzi.

O niezrozumieniu przez UMŁ problemu związanego z miejskimi toaletami opowiada Janusz Świętochowski, łodzianin: - Którejś niedzieli wybrałem się na spacer. Po godzinie musiałem skorzystać z toalety. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że wszystkie ubikacje publiczne, do których zajrzałem, były zamknięte. Nie wiem, kto uczył naszych urzędników biologii, ale ja nie słyszałem, żeby ludzie w niedzielę robili sobie wolne od sikania.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,7715254.html
Autor: Bartłomiej Dana, 2010-03-29