Pavel Byzov

Pavel Byzov ::[mgr
sinifikator]::

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Do dyskusji:
Jak ustosunkować się do Chinczyków biorących "tłumaczenia"? Zagrożenie czy szansa?
Wojciech Jakóbiec

Wojciech Jakóbiec Sinolog, tłumacz j.
chińskiego,
współzałożyciel
www.sina....

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Obawiam się, że może to być raczej zagrożenie, bo podejrzewam, że będą gotowi tłumaczyć za mniejsze pieniądze, co - mimo niskiego z reguły poziomu tych tłumaczeń - może kusić klientów.
Jarosław Zawadzki

Jarosław Zawadzki Specjalista ds.
Rynku Chińskiego

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

tańsi na pewno, ale czy gorsi? - no nie wiem.
Pavel Byzov

Pavel Byzov ::[mgr
sinifikator]::

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Z tego co mi wiadomo, zdarza sie, ze chinczycy-tlumacze zbieraja zlecenia na budowach w Warszawie i Lodzi oraz u handlarzy (tez Chinczykow) z Wolki Kosowskiej. Zdarzalo mi sie raz czy dwa wykorzystac znajomych do proofreadingu tlumaczen.
Czy slyszeliscie o innych sferach ich aktywnosci? (Baoqian za brak diakrytow, usterka "Windy".)
Tomasz Koper

Tomasz Koper Sinolog nadzwyczajny

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Ja nie obawiałbym się zbytnio "najazdu" chińskich tłumaczy. Jeżeli nie urodzili się w Polsce, to pewnie mają problemy z polskim, takie jak (jeżeli nie większe niż) Polacy z chińskim. Jeżeli się tu urodzili i wychowali, to często kuleje ich znajomość chińskiego (a już na pewno znaków - przypadek znany mi osobiście). Jako tłumacze z chińskiego w Polsce mamy tę przewagę, że świetnie orientujemy się w miejscowych warunkach, czego chińczykom na razie brakuje.
Wojciech Jakóbiec

Wojciech Jakóbiec Sinolog, tłumacz j.
chińskiego,
współzałożyciel
www.sina....

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Jarek Zawadzki:
tańsi na pewno, ale czy gorsi? - no nie wiem.

Ja oczywiście mam głęboką nadzieję, że są gdzieś znakomici chińscy tłumacze przekładający między chińskim a polskim, sądzę jednak, że tacy musieliby być również świadomi wartości swoich kwalifikacji i odpowiednio wysoko się cenić. Sam uważałem kiedyś, że chiński tłumacz niejako z definicji lepiej poradzi sobie z przekładem polsko-chińskim. Zdarzyło mi się jednak weryfikować takie przekłady i pogląd ten musiałem porzucić...
Pavel Byzov

Pavel Byzov ::[mgr
sinifikator]::

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Glosno mysle:
Moze bylby sens poskladac taka baze kontaktow sensownych Chinczykow tlumaczy - proofreaderow? Zeby uniknac wpadek.
Hanna Bęben

Hanna Bęben Enterpreneur

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

Apropos jakości tłumaczeń chińczyków, to wydaje mi się, że pisemne tłumaczenie mogą daleko odbiegać od ideału. Osobiście znam dziewczyne po polonistyce w Pekinie i stypednium na Uniwerku w Warszawie i chociaż mówi piękną polszczyzną to zupełnie nie przekłada się to na piśmie.
Pavel Byzov

Pavel Byzov ::[mgr
sinifikator]::

Temat: ALARM? Chinczycy w branży

(przeklejone z sinoforum.pl)
Tak zwani native-speakerzy są strasznie przereklamowani. Klientowi się wydaje, że native speaker to jest taki magik, co zna każde słowo w swoim języku :D

A jak przychodzi do tłumaczenia tekstów specjalistycznych, to taki native - jeśli jest bez przygotowania - wyprodukuje takiego babola, że nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać. A klient nie ma jak sprawdzić, bo nawet się z nim nie dogada :DDD

Myślę, że chora sytuacja na rynku tłumaczeń chińskich ma trzy przyczyny:
1. istnieje grupa początkujących tłumaczy polskich (tzw. świeżo upieczonych "sinologów"), którym wydaje się, że za samą umiejętność otwarcia chińskiego słownika NIE DO GÓRY NOGAMI należą im się dożywotnie apanaże. Tacy tłumacze albo zaniżają jakość tłumaczeń, albo zaniżają ceny a tak czy owak PSUJĄ REPUTACJĘ pozostałym tłumaczom. Klienci wprawdzie nie rozumieją po chińsku, ale idiotami nie są, więc wolą poszukać tańszych wykonawców, zamiast płacić ChW ile za ChW co. (Dochodzę do wniosku, że warto po prostu wybrać sobie wąską specjalizację i wziąć się porządnie do nauki.)

2. tzw. native speakerzy znajdują klientów, bo stosują dumpingowe ceny, zwykle przy dumpingowej jakości. Przez co sinolodzy patrzą na Chińczyków bez mała jak Rzymianie na barbarzyńców, zamiast poszukać wśród nich partnerów do współpracy (czyli np. do korekty, do prostych tłumaczeń na chiński, do oprowadzania chińskich wycieczek w PL - oczywiście pobierając uzgodnioną prowizję, do przywożenia słowników itp książek, do poznawania innych Chińczyków).

3. Cichym wrogiem tłumacza, który przyspieszając tłumaczenie bierze udział w psuciu rynku jest kol. google.translate. Z czasem będzie stawał się coraz potężniejszy i wierzę, że za jego sprawą minimalne ceny na tłumaczenia będą dalej drastycznie spadać.

Może zatem należy po prostu zagrać z klientem w otwarte karty:

OK, chcecie za darmo? Polecam tłumaczenie przez google.translate.

OK, niektóre zamówienia lepiej ode mnie wykona mój znajomy kolega Chińczyk (np. tłumaczenie prostej korespondencji na CHN, może nawet tłumaczenie jakichś ulotek reklamowych, albo w miarę gładkie ustne tłumaczenie jakichś nieistotnych pierdół z polskiego na CHN). W związku z tym, chcecie tanio, poprawną chińszczyzną (haha i tu się natniecie, bo dosłowne tłumaczenie z PL, które produkuje przeciętny native jest niestety DALEKIE od poprawnej chińszczyzny!) i nie zależy wam na jakości, proszę bardzo, oto jego numer telefonu i jego orientacyjny cennik.

Natomiast ja jestem filologiem z wykształcenia, broniłem się np. z eseistyki Lu Xuna i od x lat specjalizuję w obrabiarkach, i mogę zagwarantować, że nikt w Polsce wam tych waszych obrabiarek nie przetłumaczy lepiej niż ja. A oto mój numer telefonu i mój cennik.

Innymi słowy, trzeba ROZWARSTWIĆ rynek. Specjalizacja to jest normalna tendencja na rynku, czyż nie?

Myślę, że naszym podstawowym schorzeniem zawodowym jest
"syndrom Miauczyńskiego":
tzn. kiedy przed podjęciem działania rozważamy możliwe zyski i straty, wolimy ponieść straty z powodu działania w pojedynkę niż z powodu działania w grupie.
Wyjście?
Powinniśmy przestać na siebie patrzeć wilkiem ("ja byłem w Chinach tylko 2 lata, a temu się udało całe 10, a to ch.. jeden!", "on tłumaczył dla SPÓŁKI X a ja tylko dla spółki y, a to ch..!"). Musimy zacząć się uczyć od siebie! To uzdrowi atmosferę, uzdrowi rynek.

Konkretne kroki?
1. Założenie SINOFORUM (BRAWO Cesarz!!!!!!)

2. Wprowadzenie następującego eleganckiego zwyczaju:
polecający zlecenie ma prawo liczyć na prowizję (np. 10%) od tego, kto to zlecenie weźmie i wykona. W ten sposób każdy jest po części zainteresowany, aby ten drugi dostał zlecenie.
(Przejąłem ten pomysł (jakiś rok temu) od ludzi z Poznania i bardzo sobie go cenię.)

3. Nawiązanie współpracy z CHińczykami na NASZYCH zasadach.

Co o tym sądzicie?

Następna dyskusja:

Kryzys w branży wydawniczej?




Wyślij zaproszenie do