Jagienka
Komorowska-Helld
én
komunikacja
marketingowa,
zarządzanie
projektem
Temat: kontrowersyjny temat
Zastanawiam się nad tematem "reprezentant medyczny a etyka", który z racji wykonywanego zawodu pr-owca po prostu sam nawija mi się na usta. Ponieważ sama mam przyjaciółkę pracującą w tym biznesie, to uważam, że jest to praca wątpliwa moralnie moim zdaniem.Reprezentanci zarabiają stosunkowo duże pieniądze (przynajmniej porównując je z zarobkami specjalistów do spraw marketingu, public relations w mieście innym niz Warszawa), dodatkowo mogą prywatnie korzystać z dobrodziejstw samochodu czy w niewielkim stopniu telefonu. Czyli de facto odpada jakieś 3-4 tysiące miesięcznie (licząc koszty zakupionego przez nie-przedstawiciela samochodu, jego koszty utrzymania i amortyzacji, telefony itd)
Do tego szkolenia - ponieważ sama takie organizowałam, to wiem, że koszt wysłania kogoś na kilkudniową konferencję na drugi koniec Europy do dobrego hotelu to często koszt 10000 tysięcy na głowę dodatkowo.
A same produkty? Ok, ratują zdrowie, życie, ale często końcowy konsument nie ma wyboru - trzeba wydać kosmiczne pieniądze, albo się nie leczyć. A wiadomo, ze 90 procent tej ceny, to koszty pozawytworzeniowe. A koszty "perksów" dla pracowników i lekarzy to przynajmniej 40 procent ceny leku, czyli to, co możbaby oszczędzić, zachowując marketing na średnim poziomie (popieram się badaniami marketingowymi znanej firmy badającej rynek medyczny)
Dodatkowo, część reprezentantów musi "przekonywać" lekarzy do wyboru odpowiedniego leku - powiedzmy delikatnie - niezupełnie medycznymi argumentami. Jak to się ma do etyki zawodu?
Wiem, że wciskam kij w mrowisko, ale zależy mnie na Waszej opinii - chcę wysłuchać odpowiedzi ludzi, którzy decydują się na taką pracę. Ja osobiśie na poczatku swojej drogi zawodowej dostałam wtedy bardzo kusząca propozycję, ale wolałam jeszcze "przymierać głodem" kolejne pół roku i poczekać, aż dostanę coś, co wydawało mi się bardziej etyczne.