Temat: Czy psychoterapeuta to człowiek?
Marcin Duda:
Mam pewne wątpliwości związane z tym co napisałeś. Zastanawiam się czy w takiej sytuacji mamy ( tu zwracam się do wszystkich czytających to terapeutów :) postawić przysłowiowy krzyżyk na ludziach takich jak ten bijący rodzinę, bo jego wartości są skrajnie odmienne niż nasze?
Ja z kolei nie mam żadnych oporów z pracą z przemocą, moim skrytym marzeniem jest praca z gwałcicielami. Mam natomiast ogromny wewnętrzny sprzeciw, gdy myślę o pracy z pedofilami. Nie ma co się doszukiwać podobieństw czy różnic w tym obszarach. Po prostu mam i za nic w świecie nie pracowałabym w tym obszarze.
Co do przemocy. Kiedyś miałam klienta i po boku wyszło, że leje swojego syna. Zapytałam po co. Odpowiedział, że chce, aby jego dzieciak dobrze się uczył, bo edukacja ważna w tych czasach. Czyż nie cudowna motywacja? Prawdziwa, ojcowska troska! Tylko sposób wykonania nie do końca udany :)
Bardzo często pytam klientów, czy to, co robią działa, w myśl podstawowych zasad TSR: jeśli coś działa, rób tego wiećej; jeśli nie działa, nie rób tego. W tym przypadku równiez zapytałam. Okazało się, ze jednak wcale lepiej po tym laniu się nie uczy:). Wydawało mi się, ze kolejne, banalne pytanie " To po co to robisz?"będzie wstępem do dalszej rozmowy. Okazało się bardzo zaskakujące i mocno uświadamiające bezsens tego postępowania.
Myślę, ze też niewłaściwie jest użycie sformułowania "postawić krzyżyk" oraz "łatwy" vs "trudny". Zupełnie w innych kategoriach to odbieram. Po prostu nie pcham się tam, gdzie może pojawić się praca z takim klientem. Robię to na intuicje: odpycha mnie - nie idę. Nie oznacza to w ogóle, że klient jest trudny. Oznacza to tyle, że moje wartości, postawy itp czyniłyby tę współpracę nieefektywną.Kropka.
Nie oznacza to tym samym stawiania krzyżyka. Akurat z moim przykładem nie ma kłopotu. Gdyby wyszło "przy okazji" to jasna jest droga prawna. Gdy jednak trafię kiedyś na temat, który wewnętrznie uznam za zupełnie nieodpowiedni dla mnie zapewne wskażę kogoś, kto mógłby to zrobić.
Sądzę, że właśnie przez ten wewnętrzny sprzeciw (nie wiem, jak to ładniej nazwać, jeszcze przychodzi mi do głowy termin "wewnętrzne ograniczenie terapeuty") w tak różnych obszarach możemy pracować i pomagać w szerokich zakresach.
A może wartoby było przeanalizować jego przypadek i np. potraktować jako wyzwanie?
Bije pod wpływem alkoholu, zaburzeń osobowości (np. psychopatii) czy z jeszcze jakiś innych powodów?
Zdecydowanie tak, tylko, co to zmieni? Doskonale przecież wiemy skąd się bierze wiele dysfunkcji. I we wspomnianym przeze mnie przypadku pedofila też wiem. I nawet umiem sobie wyobrazić, że też jest ofiarą, podobnie jak nadużyte maleństwa. To sprawia, że rozumiem, mam dużo ludzkich odczuć, ale i tak nie zmniejsza oporu.
Czy zrezygnować z jego terapii, bo nie ma motywacji do zmiany?
Do zmiany czego?
To trochę abstrakcyjne pytanie.
Idźmy dalej po przemocy i uzależnieniach. Zapewne będzie tak, że zostanie ta osoba skierowana przez opiekę społeczną do terapeuty. I nawet jeśli nie chce zmiany w tym sensie, że nie widzi powodów do zaprzestania picia ani nie postrzega negatywnie konsekwencji swojego zachowania. Ale przyszedł, bo opieka powiedziała, ze jak nie przyjdzie, to mu zabiorą dzieci. Przyszedł, znaczy jednak na czymś mu zalezy - tam jest moc. Tam trzeba szperać.