Roman
Zawadza
Właściciel,
Freelancer, Broker
informacji naukowej
Temat: Profesorskie lobby blokuje kariery młodym i zdolnym
2008-09-26 23:20:45, aktualizacja: 2008-09-28 10:33:26Młodzi narzekają, że wymóg habilitacji wydłuża drogę do uczelnianych stanowisk. Ale na likwidację nie zgodziła się wpływowa profesura.
Minister nauki Barbarze Kudryckiej nie udało się przeforsować skrócenia kariery naukowej i otwarcia nauki na młodych poprzez zniesienie habilitacji. Na likwidację tego stopnia naukowego nie zgodziła się wpływowa profesura. Cały pakiet reform dotyczących wyższych uczelni Kudrycka przedstawi w listopadzie.
Młodzi naukowcy narzekają, że wymóg habilitacji wydłuża nawet o kilkanaście lat drogę do uczelnianych stanowisk i lepszych zarobków. W ich ocenie obrońcy habilitacji tak naprawdę bronią swoich wpływów w szkolnictwie wyższym.
Teraz doktor habilitowany to tak zwany samodzielny pracownik naukowy - może być promotorem kandydata na doktora. Za jego etat szkoła wyższa jest gotowa słono zapłacić, bo od liczby zatrudnionych samodzielnych pracowników jest uzależnione m.in. pozwolenie na prowadzenie studiów magisterskich. A to - zwłaszcza dla uczelni prywatnych - droga do zarabiania pieniędzy.
- Rząd musiał zrezygnować ze zniesienia habilitacji, by dostać przyzwolenie elit na inne odważne reformy dotyczące szkolnictwa wyższego i nauki - mówi nam osoba uczestnicząca w pracach nad projektami ustaw.
Inaczej tłumaczy to sama minister Kudrycka: - 52 proc. instytucji, które zajęły stanowisko w sprawie habilitacji, było przeciw jej zniesieniu - tłumaczy decyzję swojej ekipy. - Przeciwnicy zmian w habilitacji argumentowali, że poziom przyznawanych obecnie w Polsce doktoratów nie zawsze jest najwyższy. Dlatego ważne jest, żeby między doktoratem a profesurą tytularną pozostawić dodatkowy stopień naukowy.
- Poza Polską i może jeszcze dwoma czy trzema krajami habilitacja nie istnieje. I choćby z tego względu naszą ścieżkę kariery naukowej wypadałoby skrócić - ocenia prof. Marek Rocki, były rektor warszawskiej SGH, senator PO. Uważa on, że skoro już habilitacja pozostanie, powinna być broniona publicznie.
- Przy nadawaniu doktoratów na uniwersytecką salę może wejść każdy. Nawet zwykły przechodzień z ulicy może zadać choćby najtrudniejsze pytanie, a przyszły doktor musi się z nim zmierzyć. To źle, że procedura nadawania habilitacji odbywa się za zamkniętymi drzwiami - podkreśla.
Przedstawiciele nauk ścisłych, przyrodniczych i inżynieryjnych będą musieli przedstawiać komisji swoje aplikacje w dwóch językach - polskim i angielskim (zwolnieni z tego wymogu będą jedynie humaniści). Prace będą recenzować także uczeni zagraniczni. To konieczne, by ukrócić układy i kumoterstwo w rozdzielaniu stopni naukowych.
- Procedura habilitacyjna nie będzie dotyczyła obcokrajowców z doktoratem uzyskanym za granicą - wyjaśnia minister nauki. Także wybitnym polskim uczonym, związanym dotąd z zagranicznymi ośrodkami, habilitacja nie będzie potrzebna do profesorskich stanowisk, jeśli zechcą powrócić na polskie uczelnie - dodaje Kudrycka.
Od liczby samodzielnych pracowników nauki zależy zgoda na prowadzenie studiów magisterskich