Temat: Widmo kryzysu krąży nad Ukrainą
Kacap z Moskwy donosi!
Mar. 12th, 2015 at 9:16 PM
Jajcenuk powiedział że Ukraina jest w stanie wojny z Rosja! Tak, tak, według niego jest w stanie wojny. A jeszcze jest prawdziwym europejskim państwem, bo… zdołała zatrzymać hordy rosyjskich terrorystów i wojsk Rosji. Czyli człowiek o nazwisku Jajcenuk nazywa dużą część mieszkańców Ukrainy, obywateli tego kraju, terrorystami… Cuchnie hitlerkiem… Opuszczam jego narkotyczne burczenie o wojnie, bo od razu żąda zniżek na gaz, paliwa, prąd i węgiel z Rosji…
Tym czasem, już naprawdę widać, że świnie banderowskie chcą rosyjską część Ukrainy ukarać za pozycje na temat zamachu stanu w Kijowie rok temu. A wiec postanowili wyjść z reżymu przygranicznego ruchu z 16 marca. Co to znaczy? Teraz można będzie przekraczać granice tylko w „międzynarodowych” przejściach na granicy (o tym już pisałem).
Ale okazało się że banderowcy poszli dalej i zakazali przekraczania granicy wszystkim mieszkańcom swoich przygranicznych obwodów nie przez te „międzynarodowe” przejścia na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Czyli chcą ukarać ludzi, bo prawie wszyscy żyli z tego, ze mogli jeździc do Rosji bez wypełnienia karty migracyjnej na rosyjskiej granicy. Nawet z Charkowa ludzie rano jeździli do pracy, a wieczorem wracali. Na przykład, na przejściu Goptowka (ros. Niechotejewka) na drodze Charków-Biełgorod granice przekracza 11 tys samochodów na dobę. Co będzie teraz – nie wiedza. Czy to przejście stanie się „międzynarodowym”, czy nie… Na drodze z Kijowa do Moskwy ruch mniejszy, bo 4,5 tys samochodów na dobę. Przy tym że jest dość duży inny problem z ta reorganizacja ruchu…
Dotychczas działało na granicy 146 punktów przejścia dla obywateli Rosji i Ukrainy. Teraz ma zostać cztery, przy tym dwa to znajdują się na terenie Noworossii i są dla ukraińcow tylko na papierze. Co robić mieszkańcom którzy do przejścia muszą teraz jechać 100 czy więcej kilometrów? A swoich krewnych czy prace mają 10, 15 km, ale za granica? I jest jeszcze większy problem. Świnie banderowskie nasrali na mieszkańców 36 miasteczek i wsi, gdzie granica przechodzi ulicami. Gdzie jedna strona znajduje się na terenie Rosji, druga na terenie Ukrainy. Co maja robić? Jak dzielić jezdnie? Zauważę, ze do dzisiaj linii granicznej nie ma. Żadnych drutów kolczastych czy czegoś podobnego, oprócz 300 metrów wielkiej ukrainskiej ściany Jajceniuka zbudowanej pokazowo i porzuconej poprzez brak wyznaczonej UZGODNIONEJ z Rosją linii granicznej. Plus minus kilka metrów tutaj nie działa. Ma być dokładnie. Czyli co robić ludziom, którzy mieszkają na terenie Ukrainy a chodzą 300 metrów do pracy już na teren Rosji? Piszę o pracy, bo o krewnych to nawet nie trzeba jakoś specjalnie pisać, bo wszyscy tam miedzy sobą spokrewnieni. Na przykład, przez małe przejście graniczne Czegunowka na styku byłego Ługańskiego i Charkowskiego obwodu Ukrainy przejeżdża dzienne 1000 samochodów. Wszyscy mieszkańcy to miejscowi. Co maja robić teraz? A przez przejście, nie „międzynarodowe”, Pletinowka w Charkowskim obwodzie w stronę Biełgoroda i odwrotnie codzienne przejeżdźa 4 tys samochodów!!! Co maja teraz ci ludzie robić? Albo firmy ukraińskie z Charkowskiego, części byłych Donieckiego i Ługańskiego czy Sumskiego obwodów, co eksportowali coś do Rosji? Droga ich stanie się dłuższa o 500-1000 km plus kolejki na granicy…
Chyba rozumiecie co mówią ludzie, jak nazywają czekoladkę z Kijowa..? Chyba nie trzeba mieć iluzji co do tego, co będą chcieli ci ludzie i komu pomagać… I co będą myśleli na temat państwa o nazwie Ukraina…
kacap z moskwy
http://kacap-z-moskwy.livejournal.com/