konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

wczoraj wrzuciłem ten fragment na grupę na Yahoo, dziś wrzucam go tutaj i poddaję pod dyskusję. Wg. mnie to jest bardzo ważny głos w sprawie kanonu lektur szkolnych:

"Jan Paweł II w "Pamięci i tożsamości" odwołuje się do bliskiego mu modelu "polskości jagiellońskiej", pisze, że "ten jagielloński wymiar polskości ( ) przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym". Może poprzez bliższe poznanie, w jaki sposób przeżywał swą polskość Papież z Krakowa, jagiellońska szeroka i otwarta wizja polskości mogłaby nadal inspirować. Już same słowa Jana Pawła II: "polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie", zdają się dynamitem.

Mało jest znany symboliczny fakt, który ujawnił w 1990 roku Jan Paweł II w wąskim gronie uczestników sympozjum w Castel Gandolfo. W dniu inauguracji swego pontyfikatu modlił się on w językach narodów dawnej Rzeczypospolitej: po polsku, litewsku, ukraińsku i białorusku.

Może tę papieską inspirację warto przełożyć także na kanon lektur. Przynajmniej warto się zastanowić nad wprowadzeniem jakiejś nadobowiązkowej listy książek pisarzy narodów, z którymi byliśmy historycznie związani. Chodzi nie tylko o przeszłość, ale przede wszystkim o zainteresowanie i szacunek dla naszych sąsiadów, jesteśmy mieszkańcami tej samej środkowo-wschodniej Europy, która wciąż stoi wobec zadania odkrycia i nazwania swej tożsamości.

W tym "jagiellońskim" kanonie powinna się znaleźć także literatura żydowska, co najmniej dwie książki: jedna powieść Isaaca Bashevisa Singera ("Sztukmistrz z Lublina"? "Dwór"?, "Spuścizna?) i "Opowieści chasydów" Martina Bubera.

Warto byłoby już w szkole przybliżać literatury "wielkie" i "małe". Marzę, aby polski uczeń był zobowiązany do przeczytania jednej z książek pisarzy czeskich, słowackich i węgierskich, i na pewno wielkich Rosjan, a przynajmniej dwóch: Dostojewskiego i Czechowa. Czy to nie za dużo? Chyba lepiej ukazywać maksymalistyczne horyzonty, niż zamykać się w ślepej uliczce."

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75515,4204939.html
Konrad W.

Konrad W. prawnik, nauczyciel
akademicki, tłumacz

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Stanowczo popieram to co Wierzbicki napisał o jagielloński wymiarze polskości. wg mnie ma to sens! Kurcze, to mogłoby zadziałać.
Zgadzam się też z tymi stwierdzeniami:"Spór o kanon lektur szkolnych jest sporem o wizję kultury. A kultura polska ma wiele nurtów i wiele inspiracji, nie da się bogactwa literatury polskiej sprowadzić do budujących czytanek. Wśród lektur szkolnych potrzebne są także "książki zbójeckie" prowokujące do myślenia i poszukiwania prawdy mającej wiele aspektów, w której zawiera się i "tak", i "nie", w zależności od punktu spojrzenia.", ale zupełnie nie rozumiem dlaczego "Młody Polak będzie miał mniej kompleksów wobec niemieckich rówieśników, jeśli pozna "Fausta", a nie "Krzyżaków"."
Nie tylko nie można z tych wielu nurtów i wielości inspiracji wyrzucać Sienkiewicza i "kultu krzepy", ale nie można go marginalizować.

konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

ja też spotykam coraz więcej ludzi, którzy odwołują się do tradycji I Rzeczypospolitej i chcą kultywować jej multietniczne wartości:) Takie tendencje widać również na Litwie, która np. rehabilituje Konstytucję 3 Maja i nie jest już przekonana, że unia z Polską przyniosła tylko polonizację litewskich elit.
Myślę, że z czasem takie zmiany będą konieczne:)
Konrad W.

Konrad W. prawnik, nauczyciel
akademicki, tłumacz

Temat: Jagielloński wymiar polskości

:)
a wiesz, że przed II wojną były w Poslce plany poszerzenia II RP m.in. o (całą) Słowację? może warto by było popuścić wodze fantazji i nie zapominac o naszych południowych sąsiadach...

konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

wiem, tylko nie chciałbym do nich wracać. Po śmierci Piłsudskiego, który już w latach 20 planował federację państw środkowoeuropejskich, polityka Polski wobec krajów EŚW uległa wypaczeniu. Po upadku Czechosłowacji polska prasa cieszyła się jak głupia z tego, że "nareszcie padł ten dziwoląg i mamy teraz granicę z Węgrami", w ogóle nie przeczuwając, że Polska będzie następnym punktem w "menu"Sławomir W. edytował(a) ten post dnia 09.06.07 o godzinie 11:15

konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

głos w sprawie kanonu lektur szkolnych:

"Jan Paweł II w "Pamięci i tożsamości" odwołuje się do bliskiego mu modelu "polskości jagiellońskiej", pisze, że "ten jagielloński wymiar polskości ( ) przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym". Może poprzez bliższe poznanie, w jaki sposób przeżywał swą polskość Papież z Krakowa, jagiellońska szeroka i otwarta wizja polskości mogłaby nadal inspirować. Już same słowa Jana Pawła II: "polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie", zdają się dynamitem.

(...)
Może tę papieską inspirację warto przełożyć także na kanon lektur. Przynajmniej warto się zastanowić nad wprowadzeniem jakiejś nadobowiązkowej listy książek pisarzy narodów, z którymi byliśmy historycznie związani. Chodzi nie tylko o przeszłość, ale przede wszystkim o zainteresowanie i szacunek dla naszych sąsiadów, jesteśmy mieszkańcami tej samej środkowo-wschodniej Europy, która wciąż stoi wobec zadania odkrycia i nazwania swej tożsamości.

W tym "jagiellońskim" kanonie powinna się znaleźć także literatura żydowska, co najmniej dwie książki: jedna powieść Isaaca Bashevisa Singera ("Sztukmistrz z Lublina"? "Dwór"?, "Spuścizna?) i "Opowieści chasydów" Martina Bubera.

Warto byłoby już w szkole przybliżać literatury "wielkie" i "małe". Marzę, aby polski uczeń był zobowiązany do przeczytania jednej z książek pisarzy czeskich, słowackich i węgierskich, i na pewno wielkich Rosjan, a przynajmniej dwóch: Dostojewskiego i Czechowa. Czy to nie za dużo? Chyba lepiej ukazywać maksymalistyczne horyzonty, niż zamykać się w ślepej uliczce."

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75515,4204939.html


To rzeczywiście bardzo ciekawa kwestia, chociaż działania naszych władz świadczą o innej wizji kanonu lektur szkolnych i jego roli w rozwoju młodego człowieka. Zgadzam się z Tobą, Sławku, że wiedza o kulturze naszych sąsiadów i innych narodów z naszej częsci Europy wpłynęłaby na pełniejszy rozwój młodych ludzi, otworzyłaby ich horyzonty itd. Nauka o wielkich osiagnieciach kulturalnych małych narodów pozwala zmienić punkt widzenia - poznając inną kulturę przestajemy "mierzyć innych swoją miarką", nie porównujemy ich do siebie, słowem - kończy się etnocentryzm. Myślę jednak, że kwestia kanonu lektur szkolnych to kolejny etap. Pierwszym etapem jest nowy system wartośći, tzn, dostrzeżenie wagi wielokulturowości, zaprzestanie hierarchizowania kultur, uzmysłowienie (sobie i innym) że różnorodność jest źródłem bogactwa a nie zagrożenia... A póki co wszystko rozbija się o błędne rozumienie tego czym jest tożsamość. Wracamy do tego co było na przełomie XIX i XX wieku, okresu kształtowania współczesnych narodów w Europie. DZisiaj żaden ukaz nie zabrania modlenia się po polsku ani używania tego języka w szkole. NAtomiast wielu ludzi stosuje metody "wzmacniania tożsamości", jakie stosowano właśnie wtedy. Coś jakby nieadekwatność metody do zjawiska:-/
Unia Europejska to twór zupełnie innego rodzaju niż Carska Rosja czy Imperium Otomańskie; to nie jest państwo, które podbija inne narody, a związek wielu państw, które w pewnych dziedzinach współdziałają. Dlatego nikt nikomu nie narzuci języka ani religii (nie móię tu o sposobie manifestowania tożsamości). Problemem jest teraz zmiana punktu widzenia i... wracam do myśli, którą już wcześniej starałam się rozwinąć. Wraz ze zmianą kanonu lektur trzeba przygotować nowy program nauczania (kompatybilny, tak aby lekcje historii i geografii korespondowały z lekcjami języka ojczystego i obcego) oraz kadry, które zajmą się nauczaniem według tego nowego programu... Temat rzeka.

Na zakończenie tego nieco przydługiego postu przytoczę pewien cudowny przykład nauczania relatywizmu kulturowego w praktyce. W Bułgarii spotkałam się z dwoma niezależnymi przykładami wymiany młodzieży szkolnej w ramach programu "Comnenius" (to był Słowak, nota bene). Z jednej strony dzieci z Bułgarii i Polski odwiedzają się wzajemnie i poznają swoje kraje za pomocą angielskiego. Z drugiej strony istnieją pomysły, mające na celu wprowadzenie w szkołach nauczania w ramach przedmiotu dodatkowego np. w pewnej polskiej szkole języka bułgarskiego z elementami kultury, historii, folkloru... To samo jest w planach w Bułgarii. TAkie luźne późne myśli
Pozdrawiam.
Magdalena Gościniak

Magdalena Gościniak komunikacja,
kreacja, relacje,
wiarygodność,
lojalność >>...

Temat: Jagielloński wymiar polskości

wracam do myśli, którą już wcześniej starałam się rozwinąć. Wraz ze zmianą kanonu lektur trzeba przygotować nowy program nauczania (kompatybilny, tak aby lekcje historii i geografii korespondowały z lekcjami języka ojczystego i obcego) oraz kadry, które zajmą się nauczaniem według tego nowego programu... Temat rzeka.

taaa...
nie tak dawno siedziałam przez pół nocy ze Słowakami i Węgrami. I tak sobie rozprawialiśmy o historii naszych krajów... Tyle, że wszystko, co o sobie wiemy wynika z naszych zainteresowań i podróży .
Prawda jest taka, że na poziomie liceum/szkoły sredniej nie ma żadnej, zupełnie żadnej informacji dot. - przykładowo - historii krajów jak Słowacja, Czechy, Węgry, Litwa, Łotwa, etc... same szczątki. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd...
Małgorzata Olszewska

Małgorzata Olszewska Redaktor, kierownik
projektów
wydawniczych,
dziennikarz

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Zgadzam się. Wszystko, czego się dowiedziałam o wschodnich-południowych sąsiadach to efekt osobistych kontaktów. Czasem mam wrażenie, że za dużo mamy (=Polacy) wstydliwych kart we wspólnych dziejach, żeby wprowadzono tę tematykę do szkół. Wiadomo, że najlepiej czujemy się w roli ofiar/jedynych sprawiedliwych...
Magdalena Gościniak

Magdalena Gościniak komunikacja,
kreacja, relacje,
wiarygodność,
lojalność >>...

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Małgorzata O.:
Zgadzam się. Wszystko, czego się dowiedziałam o wschodnich-południowych sąsiadach to efekt osobistych kontaktów. Czasem mam wrażenie, że za dużo mamy (=Polacy) wstydliwych kart we wspólnych dziejach, żeby wprowadzono tę tematykę do szkół. Wiadomo, że najlepiej czujemy się w roli ofiar/jedynych sprawiedliwych...

Właśnie.
I potem jest tak, że będąc w sklepie na Litwie (konkretnie w Wilnie) pani ekspedientka otwiera szeroko oczy ze zdumienia, kiedy słyszy ode mnie: "ale ja rozumiem to, że nie chce Pani rozmawiac ze mną po polsku, na Waszym miejscu również zapewne wolałabym po polsku nie mówić..." (konwersacja toczy się po angielsku; zaczęło się od tego, że grzecznie i właśnie po angielsku zapytałam, w jakim języku mam mówić - po angielsku, po polsku czy po rosyjsku; pani uprzejmie powiedziała, że po angielsku, na co wtraciła sie inna pani - klientka, litwinka: "ale Ty przecież mówisz po polsku!" i zaczęła się sprzeczka między owymi paniami... Bogu chwała udało mi się ją zażegnać powyższym stwierdzeniem. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i usłyszałam, że jestem "bardzo miłą Polką"... ech, Ci nasi rodacy, jeżdżący na Litwę jak "do siebie" i wymagający, podkreślam: wymagający od Litwinów tego, by mówili po polsku...)
Małgorzata Olszewska

Małgorzata Olszewska Redaktor, kierownik
projektów
wydawniczych,
dziennikarz

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Ja z kolei mam uraz do Polaków jeżdżących na Ukrainę "jak do siebie". Irytują mnie szczególnie dwie rzeczy:
nazwa "Kresy" (na Boga, toż to niepodległe państwo, a nie żadne Kresy!)

wycieczki po Cmentarzu Łyczakowskim - polski (w 99 proc) przewodnik oprowadza grupę, a potem biegnie szybko na Cmentarz Orląt. O mieszczących się miedzy obiema nekropoliami grobach Strzelców Siczowych nawet się nie zająknie. Nie pomaga nawet tablica pamiątkowa z podpisem Kwaśniewskiego i Kuczmy. Więc co tu w ogóle mówić o nauczaniu wspólnej historii...

A z takiego podejścia wynika m.in., to, że Polacy są święcie oburzeni, bo np. widzą na Ukrainie pomniki Chmielnickiego, a ze szkoły wiedzą przecież, że to zdrajca i bandyta.

konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Małgorzata O.:
Ja z kolei mam uraz do Polaków jeżdżących na Ukrainę "jak do siebie". Irytują mnie szczególnie dwie rzeczy:
nazwa "Kresy" (na Boga, toż to niepodległe państwo, a nie żadne Kresy!)

wycieczki po Cmentarzu Łyczakowskim - polski (w 99 proc) przewodnik oprowadza grupę, a potem biegnie szybko na Cmentarz Orląt.

mnie tez to wkurza. W dawniejszych czasach dawało się zauważyć podobne zachowania u Niemców przyjeżdżających np. do Wrocławia, ale teraz jakoś już się tego oduczyli. Natomiast ci Polacy jeżdżący na takie wycieczki wciąż zachowują się tak, jakby Lwów był polskim miastem pod tymczasową ukraińską administracją; zresztą często poza tym Lwowem czy innymi rejonami byłej II RP nie istnieje dla nich coś takiego jak państwo ukraińskie, społeczeństwo, kultura etc.

konto usunięte

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Czasem mam wrażenie, że za dużo mamy (=Polacy)
wstydliwych kart we wspólnych dziejach, żeby wprowadzono tę tematykę do szkół. Wiadomo, że najlepiej czujemy się w roli ofiar/jedynych sprawiedliwych...

Tak, tak! Ale każdy naród tak się zachowuje, bo niezależnie od tego jak się staramy, etnocentryzmzawsze w którymś momencie bierze c górę.
Pracuję w Bułgarii z bułgarskim studentami. W grupach mam etnicznych Bułgarów, Turków i Romów - kilka razy byłam świadkiem nieprzyjemnych sytuacji właśnie na tle etnicznym. I kiedyś zaczęłam wyjaśniać kwestie historyczne dotyczące Polski (bo tym się miedzy innymi zajmuję), robiąc paralele z Bałkanami. Raz powidziałam moim studentom (i dumna jestem z tej myśli) "każdy naród w swej historii prześladował i był prześladowany". Myśl ta dotyczyła akurat relacji turecko - bułgarskich i polsko-ukraińskich. Nie umiałam inaczej wybrnąć z sytuacji kiedy Bułgarzy zarzucali swoim kolegom - Turkom 500 lat panowania osmańskiego, a Turcy bułgarscy - przymusową zmianę imion i całkowity zakaz używania jezyka tureckiego w Bułgariiw latach 1985-1987.
Inna "paląca" kwestia, to stosunek Bułgarów do Macedonii... Kwestia języka jest niezwykle istotna i dopiero od kilku lat rozwijają się badania badające relacje miedzy użyciem jezyków (ojczystego, urzędowego) a tożsmaością narodową i etniczną. Nie chcę się więcej mądrzyć, ale z zainteresowaniem czytam o doswiadczeniach innych w zakresie poznawania tego co bliskie (sąsiedzi, kraje słowiańskie) a jednak tak dalekie.

Miałąm też do czynienia ze studentami z Polski i Rosji, którzy przyjechali do Bułgarii na stypendium Erazmusa. Bardzo się zaprzyjaźnili, wspólnie opowiadali sobie dwie wersje historii. To było ponad rok temu. wiem, że do dziś odwiedzają się wzajemnie. Wiec jednak coś sie dzieje. ALe edukacja odgrywa tu kluczową role - popierwsze trzeba znać historię - bez tego ani rusz. Po drugie - trzeba uczyć się jezyków i podróżować, po trzecie - popuaryzować wiedzę na ten temat wszelkimi możliwymi kanałami:-)
Pozdrawiam wszystkich:-)Anna Maria Kijewska edytował(a) ten post dnia 06.08.07 o godzinie 21:18
Tomasz Pilarski

Tomasz Pilarski Rice Manager, Kupiec
Sp. z o.o.

Temat: Jagielloński wymiar polskości

Doskonale ujete myśli . Miło poczytać takie wypowiedzi . Podpisuję się pod nimi nogami i rękoma.
Konrad W.

Konrad W. prawnik, nauczyciel
akademicki, tłumacz

Temat: Jagielloński wymiar polskości

kapitalne wywody!
wrócę jeszcze do ukraińskich wizyt "jak u siebie" (i analogocznie białoruskich i litewsich).
...
koniecznie należy zwracać uwagę na to, że na DAWNYCH (ale jednak) Kresach funkcjonują teraz niepodległe państwa, a ich obywatele tworzą narody (bardziej lub mniej świadome swojej odrębności). ale z drugiej strony nie można zaprzeczać polskości tamtych rejonów. np. ja na ukrainę i białoruś (polesie, wołyń) jadę jak do siebie, i mam do tego podstawy :)
to tak jak trzeba szanować niemieckie, żydowskie, tatarskie itd. źródła naszej polskiej kultury i tożsamości.
dlatego tępmy buractwo, ale nie bijmy w tarabany, gdy przypomina się polskość...
na tym polega bogactwo polski, ukrainy ...

Następna dyskusja:

Jarmork Jagielloński




Wyślij zaproszenie do