Temat: Biznesowe podejście do prowadzenia NGO
Dariusz G.:
Czy słowo NGO musi się kojarzyć z podejściem "byle jak i jakoś to będzie"?
A czy na pewno tak się kojarzy?
A przeciez różnica jest tylko taka, że cele finansowe zastępujemy statutowymi - reszta to zwykły biznes w zakresie zarządzania, strategii, podejścia do Klienta, marketingu, etc.
I drugie pytanie: czy synonimem "biznes" jest "świetnie, planowo, efektywnie itp."?
Nie mam nic przeciwko rozwojowi, zmianom, nowym sposobom działania, podnoszeniu standardów, jednak nie róbmy z organizacji pozarządowych na siłę firm czy urzędów. W przypadku części z nich - realizujących zadania o charakterze ciągłym, korzystające z dużych środków publicznych czy prywatnych, zatrudniających liczny personel - jest to oczywiście nieuchronne. Natomiast organizacje typu grass roots wydają się szczęśliwe mogąc prowadzić swoją wariacką działalność.
Znam zarówno organizacje pozarządowe działające w ramach podejścia biznesowego, jak takie działające w ramach podejścia biurokratyczne. Z pewnością są sprawne w tym co robią, inaczej nie przetrwałyby przez tyle lat, jednak w moim odczuciu najcelniej ich charakter oddaje termin "cynizm". Organizacja realizuje cele wewnętrzne, największą wartością jest jej trwanie, to ono przynosi profity, natomiast mniej istotne są działania. Profil zawsze można zmienić.
Jak pisał Drucker organizacje pozarządowe nie zajmują się produkcją butów, natomiast wytwarzają zmianę w człowieku. Czy do tego potrzebne jest ISO?
I jeszcze jedna uwaga. Śledząc tą i kilka innych dyskusji, dochodzę do wniosku, że termin organizacje pozarządowe jest zbyt szeroki. Jak w jednym worku pomieścić Fundacje typu Batorego, PAFW i inne tego typu i lokalne stowarzyszenia czy stowarzyszenia zwykłe, które w zakresie definicyjnym organizacji pozarządowej też się mieszczą? Wyróżnienie różnych kategorii ułatwi dyskusję nad biznesowym podejściem do prowadzenia NGO.