Temat: Pacyfiści, pacyfizm
Nadal nie wiem, gdzie Twoim zdaniem są ci prawdziwi pacyfiści. Bo tych wszystkich sponsorowanych przez ZSRR, którzy mieli wywracać zachodnią demokrację i nadal usiłują to robić - oczywiście prawdziwymi pacyfistami nazwać nie można. Ale to oni zawłaszczyli miano pacyfistów i to określenie jest używane głównie w stosunku do tych włąśnie przedstawicieli skrajnej lewicy.
Dokładnie tak. Podobnie jak pacyfistami nie można nazwać tych wspieranych przez drugą stronę, przemocą bądź podstępem, przekupstwem, szantażem, groźbą ustanawiających "pokój", i "demokrację". Tych sprzeciwiających się przemocy narodowych tyranów i dla dobra i wyzwolenia narodów likwidują ich a wraz z nimi tą część ich narodu, która "pomocy" międzynarodowych organizacji finansowych i innych prawnych instytucji "wolnego świata" nie chce. Czy pacyfistami możemy nazwać tych, którzy podnoszą białą flagę i próbując wybierać mniejsze zło pozwalają wysysać bogactwa własnego narodu? Nie wiem.
Już widzę te pytania w waszych głowach: "no dobrze, rozpisujesz się znowu a odpowiedzi na pytanie gdzie są ci pacyfiści nadal nie widzimy" (mam nadzieję, że nie dotyczy to wszystkich czytelników). Cóż, by wskazać kto jest a kto nie jest pacyfistą należałoby odwołać się do pojęcia "wojna" na początku. Bo jeśli wojnę rozpatrywać tylko w kategoriach działań zbrojnych to rozumiem Wasze niedorozumienie. Ale w poprzednim poście, uważny czytelnik powinien bez problemu doszukać się nieco innego pojęcia wojny. A w związku z tym, obraz przeciwników tejże wojny wyłonić się powinien samoczynnie. I nie licz Macieju i Jacku na wskazanie przeze mnie z nazwy owych pacyfistów, gdyż tak, jak owa wojna toczy się na kilku płaszczyznach, tak i pacyfistami będą tutaj różne grupy ludzi odpowiednio sprzeciwiające tej wojnie bądź na danej tylko płaszczyźnie, bądź w całej jej istocie. Mogę Cię zadowolić wymieniając dla przykładu jednego tylko człowieka - Dalaj Lama.
Jacek: "Jakos dziwnie nic nie słyszę o Korei Północnej. O wojnach np w Darfurze. Cieniutki głosik jest o wojnie w Czeczenii.
Jeszcze wymieniać?"
Dokładnie o tym mowa. Choć nie do końca się zgodzę, że o wymienionych przez Ciebie krajach nie słychać. Słychać, słychać, choć faktycznie bardzo cicho i jednostronnie w telewizorze i stacjach radiowych mocno skomercjalizowanych. Ci, którzy próbują głośniej wąchają kwiatki od spodu albo zostają skutecznie ośmiaszeni i skompromitowani tracąc nie tylko wiarygodność ale i zapał do dalszej walki. Ale to tylko jedna strona medalu. Gra w wymienionych przez Ciebie przypadkach nie toczy się o pokój dla narodu. Bynajmniej. Jeśli chodzi o Sudan, dotyczy nie tylko "poprawności politycznej" (któż bowiem głośno i skutecznie podważy dobre intencje ONZ?) ale też konfliktu jednych i zbieżności innych interesów ONZ i UA. Czy ktoś odważy się głośno powiedzieć co robiły zachodnie korporacje w DRK mimo oficjalnego zakazu ONZ handlu tantalem? Ale to raczej kolejny wątek.
Jacku, wspomniałeś, że są kraje, nie chcące poddać się kontroli i nie przestrzegające umów międzynarodowych to właśnie te kochające wojnę. Oczywiście zgadzam się, że jest to pewien problem dla "społeczności międzynarodowej". Jednakże, problem ten jest dla mnie nieco bardziej skomplikowany niż ocena "my - zachód i narody miłujące pokój- jedyny słuszny system" i "oni - pozostali, źli, którzy mają przyjąć nasze wartości". Jeśi uznamy, że wszyscy ci którzy sprzeciwiają się wcieleniu do "globalnej wioski" są jednakowo niebezpieczni to nie dziwmy się, gdy coraz więcej narodów zacznie szukać środków do samoobrony, co paradoksalnie tylko przyspieszy ich klęskę bo zaraz zostaną włączone do "osi zła" na podstawie oskarżenia o dążenie do proliferacji BMR. Nawet gdyby te działania miały polegać nie na budowie broni jądrowej a np. ...polećmy z fantazją... budowy systemu wykluczającego obrót pieniądza. (Co też z pewnością nie zostanie przez członków dyskusji zrozumiane, bo jakże).
Jacek: "Nie mam, choc obserwuję, pojęcia jaie sa cele działania owych pacyfistów".
To przykre.
Jacek: Chciałbym wskazania przez Ciebie ludzi czy krajów które kochają wojnę.
Nie chodzi o kraje. Kraje stają się tylko narzędziami. Odnosząc się do tego co powyżej napisałam o wojnie o jej płaszczyznach, wojnę kochają faktycznie konkretni ludzie, będący oczywiście obywatelami jakiegoś kraju, społeczeństwa i narodu ale poprzez działalność lub współpracę z "instytucjami" transnarodowymi stają po stronie wartości wymienionych przeze mnie w poście z wczoraj (28.07 godz. 23:57). Chyba nie wymagasz ode mnie imion i nazwisk?