konto usunięte
Temat: religia
http://chomikuj.pl/dda/Alice+MillerPRAWDA CIĘ WYZWOLI
(Otworzyć oczy na naszą własną historię...)
Przemoc w wychowaniu, pomijana w oficjalnych przekazach (kościoła czy medycyny) ulega zazwyczaj „wyparciu”, szczególnie przez tych, którzy są jej ofiarami. W jaki sposób dziecko – lub dorosły – mógłby pozwolić sobie na swobodne, uzdrawiające opowiedzenie o swej krzywdzie, jeśli przez miłość do bliskich ukrywa lub wręcz zaprzecza przemocy fizycznej, słownej czy emocjonalnej jakiej stał się ofiarą w dzieciństwie?
W swej książce, Libres de savoir (tytuł oryginału: Evas Erwachen, 2001), Alice Miller, na podstawie świadectw swoich pacjentów, pokazuje drogę jaką przebyli ci, którzy odważyli się zmierzyć z traumą dzieciństwa, uznając i naprawiając szkody jakie wyrządziło im tradycyjne wychowanie.
Najważniejszym elementem opowieści o dziele stworzenia świata przez Boga było dla mnie, od dzieciństwa, jabłko – owoc zakazany. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego Adamowi i Ewie zakazano poszukiwania wiedzy. Według mnie wiedza i świadomość zawsze były czymś pozytywnym. Wydawało mi się całkowicie nielogiczne, że Bóg zabronił pierwszym, stworzonym przez siebie i na swoje podobieństwo ludziom odkrywania zasadniczej różnicy pomiędzy dobrem i złem.
Później poznałam różne interpretacje przypowieści o stworzeniu lecz mój dziecięcy bunt trwał nadal. Intuicyjnie odrzucałam uznanie posłuszeństwa za cnotę, ciekawości za grzech i unikania wiedzy o tym czym jest Dobro i Zło za stan idealny. Według mnie jabłko poznania pozwalało poznać Zło i dlatego właśnie stanowiło wyzwolenie, czyli Dobro.
Istnieją przeróżne teologiczne wytłumaczenia zasadności boskich nakazów. Odzwierciedlają one najczęściej, według mnie, postawę zastraszonego i sterroryzowanego dziecka, które ze wszystkich sił stara się uznać niezrozumiałe działania rodziców za dobre i pełne miłości. Dziecko nie może zrozumieć przyczyn tych działań. Nie rozumieją ich nawet sami rodzice, gdyż toną one gdzieś w mrokach ich własnego dzieciństwa.
Nigdy nie mogłam pojąć dlaczego Bóg chciał zatrzymać Adama i Ewę w Raju pod warunkiem, że pozostaną nieświadomi i dlaczego ukarał ich za nieposłuszeństwo narzucając im cierpienie.
Nie czułam też nigdy tęsknoty za Rajem, gdzie z posłuszeństwa i niewiedzy czyni się warunek szczęśliwości. Nie wierzę w siłę miłości, która, według mnie, oznacza bycie posłusznym i grzecznym. Nie może istnieć miłość bez bycia wiernym samemu sobie, swoim uczuciom i potrzebom. I dążenie do wiedzy jest jej częścią. Najwyraźniej Bóg chciał pozbawić Adama i Ewę tej wierności samym siebie. Myślę, że aby móc kochać, musimy mieć prawo być sobą, żyć bez wykrętów, masek i fasad. Możemy kochać naprawdę tylko wtedy, gdy nie unikamy wiedzy, do której mamy dostęp (jak drzewo wiedzy w Raju) i gdy mamy odwagę jeść owoce z tego drzewa. W związku z tym trudno jest mi zdobyć się na jakąkolwiek tolerancję kiedy słyszę, że trzeba bić dzieci, by stały się „dobre” i podobały się Bogu.
Właśnie takie rzeczy można przeczytać w pismach większości sekt religijnych i nie tylko. Opowieść o dziele Stworzenia długo nie pozwalała nam otworzyć oczu i uznać świadomie, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd. Przykłady moich pacjentów pokazują w jaki sposób płacimy naszym zdrowiem za ten zakaz wiedzy.
Przypominam sobie, że będąc dzieckiem przysparzałam mnóstwo kłopotu rodzicom, gdyż z uporem zadawałam pytania, które były dla nich najwyraźniej niewygodne. Często, choć miałam je na końcu języka, połykałam je z powrotem, ale one wciąż powracały i do dziś nie przestają mnie nurtować. Chcę korzystać z mojej dorosłej wolności i pozwolić zadawać je do woli mojemu wewnętrznemu dziecku.
Dlaczego Bóg umieścił drzewo poznania dobra i zła w samym środku pięknego Raju jeśli nie chciał, by Jego stworzenie jadło z niego owoce? Dlaczego wystawił ludzkie istoty na pokusę? Dlaczego Bóg potrzebował tego wszystkiego skoro jest Bogiem Wszechmocnym, stworzycielem świata? Dlaczego chciał zmusić ludzi do posłuszeństwa jeśli jest Wszechpotężny?
Czy nie wiedział, stwarzając człowieka, że ten jest z natury swojej ciekawy? Dlaczego więc zmuszał go do działania wbrew jego naturze? Jeśli stworzył Adama i Ewę, mężczyznę i kobietę, uzupełniających się seksualnie, jak mógł oczekiwać od nich, że zignorują swoją seksualność? Dlaczego mieli to zrobić? Co by się stało gdyby Ewa nie zerwała owocu z drzewa dobra i zła? W takim przypadku można domniemywać, że Adam i Ewa nie połączyli by się seksualnie i nie mieli potomstwa. Czy wtedy świat pozbawiony by był ludzkich stworzeń? Adam i Ewa musieliby żyć wiecznie sami, bez potomstwa?
Dlaczego prokreacja związana jest z grzechem i dlaczego kobiety muszą wydawać na świat dzieci w straszliwym bólu? Jak zrozumieć fakt, że z jednej strony Bóg zakładal, że ludzie będą sterylni, a z drugiej strony opowieść o dziele Stworzenia donosi, że ptaki i bestie się mnożą? Bóg musiał już wtedy mieć w umyśle ideę potomstwa.
Dalej można przeczytać, że Kain się ożenił i miał dwoje dzieci. Gdzie znalazł Kain swoją żonę jeśli na świecie był tylko Adam i Ewa oraz Kain i Abel? Dlaczego Bóg odrzucił Kaina gdy ten okazał się zazdrosny? Czy nie wzbudził w nim sam tej zazdrości preferując Abla w sposób intencjonalny?
Nikt nie chciał odpowiedzieć na moje pytania, ani w dzieciństwie ani później. Zazwyczaj się oburzano, gdy stawiałam w wątpliwość wszechmoc i wszechwiedzę Boga i uznawałam za nielogiczne i sprzeczne informacje, którymi mnie zbywano. Dorośli unikali problemu mówiąc mi na przykład: „nie możesz brać Biblii tak dosłownie, to są tylko symbole”. Symbole czego? – pytałam i nie otrzymywałam odpowiedzi. Lub mówiono mi: « Biblia zawiera również dużo mądrych i prawdziwych rzeczy ». Nie zaprzeczałam temu. Lecz dlaczego muszę akceptować to, co uważam za nielogiczne?
Dzieci chcą być kochane i akceptowane, więc w końcu robią to im się nakazuje. I właśnie dokładnie to zrobiłam.
Lecz moja potrzeba zrozumienia nie zniknęła. Nie mogąc zrozumieć pobudek boskich, usiłowałam zrozumieć pobudki ludzi – zrozumieć dlaczego wykazują oni tak wielką gotowość przyjmowania oczywistych sprzeczności.
Pomimo najszczerszej chęci nigdy nie potrafiłam zrozumieć, co złego zrobiła Ewa. Uważałam, że skoro Bóg kochał stworzone przez siebie istoty, to nie mógł chcieć, by pozostały one ślepe. Czy rzeczywiście to wąż zwiódł Ewę rozpalając w niej pragnienie poznania, czy też może sam Bóg to zrobił? Gdyby jakiś zwykły śmiertelnik pokazał mi coś godnego pożądania i zapowiedział mi, że nie mogę tego dotknąć uznałabym jego działanie za intencjonalnie perwersyjne i okrutne. Lecz o Bogu tego nie wolno było nawet pomyśleć– a cóż dopiero głośno powiedzieć!
Zostałam więc sama z moimi przemyśleniami, gdyż bezowocne okazało się także moje poszukiwanie odpowiedzi w książkach. Aż pewnego dnia zrozumiałam, że obraz Boga, jaki przekazuje nam tradycja, stworzony został przez ludzi wychowanych według zasad tzw. Czarnej Pedagogiki, na co wielu przykładów dostarcza sama Biblia. Ludzie ci w dzieciństwie zaznawali sadyzmu, uwiedzenia, kar i nadużywania władzy i z pewnością nie mieli dobrych doświadczeń ze swoimi ojcami. Żaden z nich zapewne nie posiadał ojca, który byłby szczęśliwy widząc, że jego dzieci są ciekawe wiedzy – ojca, który zdawałby sobie sprawę z daremności oczekiwania od nich rzeczy niemożliwych i który powstrzymałby się od karania.
Dlatego też ludzie ci mogli stworzyć obraz Boga o takich cechach, jakie mieli ich ojcowie: Boga zdolnego wymyślić ten sadystyczny i okrutny scenariusz, dającego Adamowi i Ewie drzewo poznania dobra i zła i zabraniającego im jednocześnie spożywania z niego owoców, czyli stania się oświeconymi i niezależnymi. Ich Bóg chciał by pozostali od Niego całkowicie zależni.
Uważam, że ojciec, który czerpie przyjemność ze znęcania się nad dzieckiem, jest sadystyczny.
A karanie dziecka za rezultaty własnego sadyzmu nie ma nic wspólnego z miłością a za to mnóstwo wspólnego z Czarną Pedagogiką. Biblia jest pełna takich przykładów. W ten właśnie sposób twórcy Biblii postrzegali ich „kochającego” ojca. W liście do Hebrajczyków (12 ; 6-8) Święty Paweł pisze bez ogródek, że kary cielesne są tym, co daje nam pewność, że jesteśmy prawdziwymi synami Boga a nie bękartami: „Bo kogo miłuje Pan tego karci, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje.”
Myślę dziś, że ludzie wychowywani z szacunkiem, bez poniżania i ciosów, będą wierzyli w innego Boga gdy dorosną, kochającego, u którego można znaleźć zrozumienie, który jest dla nas przewodnikiem i dobrym przykładem do naśladowania. Lub też po prostu ludzie Ci obejdą się bez boskiego obrazu, i oprą się na przykładach ludzkich zachowań uosabiających w ich oczach prawdziwą miłość.
Moja ksiązka jest wyrazem mojej identyfikacji z Ewą, lecz nie tą infantylną postacią powielaną w tradycyjnych przekazach, która jak Czerwony Kapturek z bajki ulega naiwnie namowom zwierzęcia lecz z Ewą, która odkrywa niesprawiedliwość sytuacji i odmawia przestrzegania boskiego przykazania: ”Nie będziesz wiedział”. Która odważa się dostrzec różnicę między Dobrem i Złem oraz ponieść konsekwencje swoich czynów.
Na tych stronach opisuję wglądy do których uzyskałam dostęp dzięki temu, że znalazłam odwagę słuchania przekazów mojego ciała a w ten sposób odszyfrowania ich znaczenia od samego początku mojego życia.
Powrót do krainy dzieciństwa, aż do świtu mojego życia, pozwoliła mi odkryć i opisać subtelne mechanizmy zaprzeczania, które rządzą większością ludzi na świecie. Są one, niestety, rzadko dostrzegane, gdyż paraliżujący przekaz: „Nie będziesz wiedział” przeszkadza nam w zobaczeniu prawdy.
Moim zdaniem mamy nie tylko prawo ale wręcz obowiązek wiedzieć czym jest dobro i zło, by wziąć odpowiedzialność za nasze własne życie i za życie naszych dzieci. Tylko poznając prawdę możemy się stać wolni - wyzwolić się ze strachów i leków, których doświadczaliśmy jako dzieci, obwiniane i karane nieświadomie popełniane „grzechy”.
Tylko w ten sposób możemy się wyzwolić od brzemiennego w skutki lęku przed grzechem nieposłuszeństwa – lęku okaleczającego życie tak wielu ludzi i czyniącego z nich niewolników własnego dzieciństwa.
Jeśli jako dorośli otrzymamy właściwą pomoc możemy wyzwolić się z tego straszliwego zaklęcia. Możemy zdobyć rzetelne poznanie i zdać sobie sprawę, że nie musimy dłużej szukać jakiejś mądrej logiki w wszystkim, co przekazują nam systemy edukacyjne i nauczyciele religii jako prawdę objawioną – a co jest wyłącznie produktem ich własnych lęków.
Odczujemy wtedy, ze zdziwieniem, ulgę, że nie musimy już grać roli dzieci zmuszanych do uznawania za logiczne czegoś, w czym logiki nie ma, jak robi to jeszcze wielu filozofów i teologów. Jako dorośli mamy w końcu prawo nie uchylać się przed rzeczywistością, odmawiać wiary w nielogiczne tłumaczenia i pozostać wierni sobie samym i naszej historii.